Anonymous publikują dane 120 tys. rosyjskich żołnierzy atakujących Ukrainę

Kolejny dzień, kolejny atak i wyciek danych zorganizowany przez Anonymous - aktywność najsłynniejszego kolektywu hakerów na stałe wpisała się w krajobraz działań wojennych w Ukrainie i wydaje się, że stopniowo przybiera na sile i znaczeniu.

Kolejny dzień, kolejny atak i wyciek danych zorganizowany przez Anonymous - aktywność najsłynniejszego kolektywu hakerów na stałe wpisała się w krajobraz działań wojennych w Ukrainie i wydaje się, że stopniowo przybiera na sile i znaczeniu.
Dane 120 tys. rosyjskich żołnierzy atakujących Ukrainę w sieci! /123RF/PICSEL

Pod koniec ubiegłego tygodnia informowaliśmy, że Anonymous celują coraz wyżej, a mianowicie przeprowadzając ataki na bezpośrednie otoczenie Łukaszenki i Ławrowa - ofiarami działań hakerów stały się strony Ministerstwa Gospodarki Białorusi oraz rosyjskie przedsiębiorstwo inwestycyjne Marathon Group, należące do bliskiej rodziny ministra spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej (a konkretniej jego zięcia, Aleksandra Semenowicza Winokurowa).

Reklama

Jak poinformowali haktywiści, dane pozyskane podczas tego ostatniego ataku i opublikowane w sieci mają nam umilić oczekiwanie na zapowiadany “najważniejszy wyciek danych, który dosłownie zmiecie Rosję z planszy". To jednak nie są jedyne informacje, jakie możemy analizować do czasu publikacji wspomnianej paczki danych, bo właśnie dowiedzieliśmy się o kolejnej skutecznej akcji Anonymous.

Anonymous publikują dane 120 tys. rosyjskich żołnierzy

Na twitterowym profilu @YourAnonNews pojawił się wpis informujący, że hakerom kolektywu udało się pozyskać dane osobowe wszystkich 120 tys. rosyjskich żołnierzy, którzy biorą udział w inwazji na Ukrainę:

Anonymous nie informują, skąd pochodzą te dane, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że są one odpowiedzią na ujawnione przez ukraińskie władze zdjęcia z odbitej przez lokalne wojska Buczy oraz innych miejscowości z okolic Kijowa, w których Rosjanie dopuścili się masakry na ludności cywilnej.

Nie będziemy ich tu publikować, bo są naprawdę drastyczne i udowadniają, że armia Kremla nie cofa się przed niczym - wydaje się jednak, że setki ciał niewinnych osób leżące na ulicach sprawiły, że kolektyw hakerski przestał się zastanawiać, czy publikacja danych osobowych żołnierzy rosyjskich wysłanych do Ukrainy to krok za daleko.

Nie da się ukryć, że to wyciek, który może mieć ogromne znaczenie w kontekście ewentualnego sądzenia rosyjskiej armii po zakończeniu działań wojennych - nie tylko ułatwi pociągnięcie do odpowiedzialności, ale i - jeśli dane staną się powszechnie dostępne - utrudni lub uniemożliwi ukrywanie się poza granicami Rosji.

Oczywiście, jeśli uda się połączyć nazwiska ze zdjęciami czy profilami w mediach społecznościowych, może to mieć też konsekwencje dla rodzin żołnierzy biorących udział w inwazji na Ukrainę (a wydaje się, że proces już się rozpoczął), co dla części opinii publicznej może być trudne do zaakceptowania, ale wydaje się to “drobnostką" w porównaniu z dowodami bestialstwa armii rosyjskiej.

Warto przy okazji dodać, że inna grupa hakerska, a mianowicie NB65, dokonała w czasie weekendu dwóch skutecznych ataków na firmy SSK Gazregion i SGM Group, współpracujące z koncernami gazowymi i naftowymi, w efekcie czego do sieci wyciekło ponad 100 GB danych, w tym maile, faktury i inne dokumenty finansowe. Hakerzy poinformowali, że “pożyczyli" sobie dane, a następnie skasowali kopie zapasowe dostępne na serwerach, więc specjaliści IT firm nie muszą nawet próbować ich przywracać, bo ich działania są z góry skazane na porażkę. I podobnie jak Anonymous obiecali, że nie przestaną, dopóki Rosja nie zaprzestanie agresji na Ukrainę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wojna Ukraina-Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama