Inwigilacji internetu ciąg dalszy

Electronic Frontier Foundation (EFF) informuje, że zażądała od trzech agencji podporządkowanych amerykańskiemu Departamentowi Sprawiedliwości wydania dokumentów, które uzasadniają rzekomą konieczność nasilenia inwigilacji internetu.

Internet jest nieustannie monitorowany przez różne służby   fot. Patrick Hajzler
Internet jest nieustannie monitorowany przez różne służby fot. Patrick Hajzlerstock.xchng

Na podstawie amerykańskiej ustawy o dostępie do informacji publicznej (Freedom of Information Act) EFF domaga się także od agencji ds. zwalczania narkotyków Drug Enforcement Administration i od wydziału prawa karnego ministerstwa sprawiedliwości wyjaśnień w kwestii tego, na jak poważne utrudnienia napotykali ich pracownicy podczas korzystania ze środków inwigilacji dotyczących komunikacji online.

Powodem tej inicjatywy są doniesienia, według których amerykański rząd pracuje nad projektem ustawy mającej na celu ułatwienie podsłuchiwania rozmów prowadzonych za pomocą telefonii internetowej, zaszyfrowanych e-maili i wiadomości z czatów. Twórcy oprogramowania typu peer-to-peer, takich jak komunikatory albo programy VoIP, mieliby w wyniku tej ustawy zostać zobowiązani do opracowywania programów w taki sposób, aby już na etapie projektowania sprzyjały one podsłuchiwaniu.

Według wyobrażeń FBI to firmy i usługodawcy internetowi mieliby być odpowiedzialni za dostarczanie śledczym wspomnianych informacji w postaci czystego tekstu. Ta sytuacja przypomina EFF "wojny kryptograficzne" z lat 90.; już wtedy agencje rządowe domagały się celowego wbudowywania luk albo przechowywania kluczy ułatwiających inwigilację. W związku z tym fundacja ponownie podsumowała argumenty z ówczesnej debaty, według których takie plany stanowią ryzyko dla bezpieczeństwa - cyberprzestępców i tak nie uda się powstrzymać, a ucierpią na tym działające zgodnie z prawem firmy i obywatele.

W komentarzu do pozwu prawniczka EFF stwierdziła, że projekt administracji Obamy może mieć "nieprzewidywalne skutki dla prywatności i bezpieczeństwa amerykańskich internautów". Każda poważna dyskusja na ten temat musi się opierać na informacjach, których Waszyngton do tej pory strzegł przed opinią publiczną i dlatego teraz należy się o nie upomnieć. Poza tym agencje, do których skierowano żądanie, mają także ujawnić informacje o ewentualnych, być może już przeprowadzonych rozmowach z firmami IT, federacjami branżowymi lub Kongresem USA, które mogły dotyczyć postulowanego rozszerzenia uprawnień inwigilacyjnych. Niezbędna jest zasadnicza i realistyczna ocena tego, czy brak takich "tylnych furtek" w środkach komunikacji rzeczywiście stanowi utrudnienie dla śledczych.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas