Kosmos 482 spadł z nieba. 53-letnia historia dobiegła końca
Od kilku dni tematem radzieckiej sondy Kosmos 482 żył cały świat, bo po nieudanej misji dotarcia do Wenus i 53 latach w kosmosie, lądownik był gotowy do deorbitacji. Przedwczoraj z komunikatu Polskiej Agencji Kosmicznej dowiedzieliśmy się zaś, że centralny punkt wypada dokładnie nad naszymi głowami. Z miejsca pojawiły się więc obawy, że podobnie jak to było niedawno ze szczątkami Falcona 9, fragmenty mogą spaść na powierzchnię, stwarzając zagrożenie. Teraz wszystko jest już jasne.

Jak informował dziś wcześnie rano popularyzator astronomii Karol Wójcicki, prowadzący na Facebooku profil Z głową w gwiazdach, najnowsze przewidywania EU SST, czyli sieci naziemnych i kosmicznych sensorów zdolnych do obserwowania i śledzenia obiektów w przestrzeni kosmicznej (trafnie oszacowała np. niedawne wejście w atmosferę Falcona 9, którego szczątki spadły w naszym kraju), deorbitacja satelity Kosmos 482 nad terytorium Polski wciąż jest wysoce prawdopodobna.
Kosmos 482 mógł spaść nad Polską
Z jednego z jego wpisów dowiadujemy się, że obiekt przez ostatnich kilkanaście godzin obniżył orbitę, więc jego czas przelotu nad Polską minimalnie się zmienił, ale według ostatniej aktualizacji moment deorbitacji znów wypada nad naszym krajem, a konkretniej chwilę po godz. 8:00 w okolicach Zielonej Góry. W związku z tym ruszył w teren, aby przeprowadzić transmisję na żywo, zachęcając swoich obserwatorów do tego samego:
KONIECZNIE wyjdźcie na zewnątrz i nasłuchujcie! Jeśli do deorbitacji dojdzie w tym momencie, możliwe jest, że uda się usłyszeć huk od przekraczania przez sondę prędkości poddźwiękowej w atmosferze.
Pół wieku historii dobiegło końca
Nie udało się, a w sieci pojawiło się nagranie Komos 482 deorbitującego nad Peru o godzinie 7:42, które zdawało się wyjaśniać sprawę. ESA szybko sprostowała jednak te informacje, bo radary w Niemczech zarejestrowały przelot satelity o 8:04, ale o 09:32 już nie, więc wideo z Ameryki Południowej dokumentuje najpewniej zupełnie inny obiekt kosmiczny, ale jednocześnie deorbitacja radzieckiego systemu też już nastąpiła.
Z najnowszych predykcji EU SST, na które powołuje się Wójcicki w nowym poście, wynika, że "sonda KOSMOS 482 na 99% weszła już w atmosferę Ziemi", a do deorbitacji doszło podczas 40-minutowego okienka między 7:44 a 8:24. W tym czasie obiekt przeleciał nad północną częścią Ameryki Północnej, Atlantykiem, Wielką Brytanią, Niemcami, Polską, Ukrainą i południową Azją.
Podobne informacje znajdziemy na stronie Polskiej Agencji Kosmicznej, gdzie możemy przeczytać, że "ostatni przelot sondy Cosmos 482 nad europejskim sensorem nastąpił o godzinie 08:04 CEST, co przyjmuje się jako środek okna deorbitacji, z niepewnością +/-20min. Podczas kolejnego spodziewanego przelotu obiektu już nie było, co oznacza, że wszedł w atmosferę Ziemi. Na obecną chwilę, nie ma sygnałów, aby obiekt mógł wejść w atmosferę Ziemi nad Polską".
Aktualnie nie ma jeszcze żadnych nagrań czy doniesień o ewentualnych szczątkach, ale to się może zmienić w każdej chwili (Roskosmos zaczyna informować, że wpadły do Oceanu Indyjskiego). Zwłaszcza że jak informowaliśmy już wcześniej, istnieje spore prawdopodobieństwo, że lądownik nie spłonie w atmosferze w całości, bo waży blisko 500 kilogramów i ma mocną konstrukcję, którą przygotowano z myślą o przetrwaniu wejścia w atmosferę Wenus, gdzie temperatura przekracza 400 stopni Celsjusza, a ciśnienie atmosferyczne na powierzchni jest kilkadziesiąt razy większe w porównaniu z naszą planetą.