Chcieli mieć "gwiezdną" myjnię samochodową. Otrzymali pozew od Lucasfilm

Lokalna myjnia samochodowa w Chile o nazwie "Star Wash" dostała pozew od giganta filmowego po tym, jak w mediach społecznościowych zamieścili zdjęcia i nagrania pracowników przebranych w stroje nawiązujące do "Gwiezdnych Wojen".

Szturmowcy to jedna z postaci z „Gwiezdnych wojen”, za które przebierają się pracownicy chilijskiej myjni samochodowej.
Szturmowcy to jedna z postaci z „Gwiezdnych wojen”, za które przebierają się pracownicy chilijskiej myjni samochodowej.Zdjęcie ilustracyjne123RF/PICSEL

Mała myjnia samochodowa pozwana przez filmowego giganta

Czego się nie robi, żeby zareklamować swój mały biznes? Chilijska myjnia samochodowa udostępniła w mediach społecznościowych filmy i zdjęcia przedstawiające pracowników przebranych za postacie z "Gwiezdnych Wojen" takich jak Chewbacca lub szturmowiec wycierający kaptury, łowca nagród Boba Fett i bohater Cassian Andor dzierżący węże zamiast miotaczy oraz Darth Vader wydający się używać Mocy do przywołania ściereczki do czyszczenia.

Problemy zaczęły się, gdy właściciel myjni, Matias Jara próbował zarejestrować nazwę i logo w krajowym urzędzie patentowym. Wówczas otrzymał pozew. Lucasfilm chciał zablokować możliwość rejestracji argumentując to możliwością pomylenia marki.

Pomysł na nazwę myjni narodził się podczas rodzinnej wycieczki do parku rozrywki Disneya w Stanach Zjednoczonych. Tam córka Matiasa Jary pomyślała o grze słów.

- Oczywiście, że ten pozew nas dotyka. Jesteśmy małą firmą i wydajemy pieniądze na rzeczy, których nie przewidzieliśmy w budżecie  - powiedziała Jara w wywiadzie dla Reutersa. - Nie kręcimy filmów, nie sprzedajemy ich produktów ani nic podobnego - dodał, zauważając, że jego pomysłem była jedynie "gwiezdna" myjnia samochodowa.

To nie pierwsza sytuacja, kiedy Lucasfilm pozywa firmy za nawiązania do "Gwiezdnych Wojen"

Już w 1985 roku Lucasfilm wystosował pozew za wykorzystanie marki w reklamach politycznych dotyczących Inicjatywy Obrony Strategicznej byłego prezydenta Ronalda Reagana, proponowanego systemu obrony przeciwrakietowej przed atakami nuklearnymi, którego część miałaby być zlokalizowana w kosmosie. Cóż, to może być zrozumiałe, że chcieli się odciąć od związku z polityką.

Ale pozew otrzymał także mężczyzna, który próbował zarejestrować znak towarowy Lightsaber Academy. Jego firma organizowała zajęcia z posługiwania się mieczami świetlnymi, fikcyjną bronią używaną przez kultowych Jedi w serii. Studio zarzuciło, że mężczyzna używał wielu znaków towarowych i zażądało odszkodowania i udziału w zyskach lub 2 milionów dolarów ustawowego odszkodowania za każde naruszenie znaku towarowego, jak przypomniał Forbes.

Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby np. nasze znane przedsiębiorstwo "Wars" znane z wagonów restauracyjnych w PKP w logo przed nazwą wstawiło gwiazdkę. Choć w tym przypadku może sytuacja byłaby łagodniej potraktowania. No chyba że Chewbacca albo Han Solo przynosiliby jedzenie do stolika.

A jak wy uważacie, czy dobrze, że Lucasfilm walczy o swoje prawa do marki, czy przesadza pozywając małe firmy nawiązujące do filmów, które bądź co bądź weszły do kanonu filmów? Dajcie znać w komentarzu na Facebooku.

Suplementy nie podlegają żadnej kontroli. Łykamy je na potęgęINTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas