Kłamcy z Everestu. Wspinacze ukarani za oszustwo
Na pierwszy rzut oka wszystko było jak należy. Himalaiści szczęśliwie wrócili ze szczytu, pochwalili się zdjęciami z wierzchołka, opowiedzieli o wrażeniach, a niedługo później otrzymali od władz Nepalu certyfikaty, poświadczające zdobycie Everestu. Problem w tym, że fotografie sfałszowali, a na szczyt nigdy nie dotarli.
Magia Everestu od pokoleń przyciąga uwagę wspinaczy, podróżników i łowców adrenaliny. Z najwyższym szczytem świata coraz częściej mierzą się również wysokogórscy turyści, którzy bez względu na cenę, dążą do realizacji marzenia o podboju Czomolungmy.
Fotografia (nie) kłamie
Ogromne zainteresowanie górą sprawia, że w szczycie sezonu w bazie pod Everestem jest tłoczno jak w ulu, a w drodzę ku wierzchołkowi mijają się kolejne ekspedycje. Tak samo było w 2016 roku, kiedy o szczycie marzyli m.in. pochodzący z Indii Narender Singh Yadav i Seema Rani Goswami.
Wspinacze wrócili do kraju w glorii i chwale. Zarzekali się, że stanęli na wierzchołku, przedstawili fotografie, otrzymali również od nepalskich władz certyfikat, poświadczający wejście na najwyższy z ośmiotysięczników.
Koniec tematu? Pewnie by tak było, gdyby Narender Yadav nie został w ubiegłym roku nominowany do prestiżowej w Indiach nagrody podróżniczej im. Tenzinga Norgaya, pierwszego - wraz z Edmundem Hillarym - zdobywcy Everestu z 1953 roku.
W lokalnym środowisku wspinaczkowym zawrzało, gdy świadkowie wydarzeń z 2016 roku zaczęli głośno wyrażać swoje wątpliwości co do zapewnień 25-latka o zdobyciu szczytu, a wysokogórscy specjaliści wzięli pod lupę zdjęcie z wierzchołka i powiedzieli wprost - na pewno nie zrobiono go na szczycie Everestu.
Ratunek zamiast szczytu
Doświadczony nepalski wspinacz i przewodnik Lakpa Sherpa był tego samego dnia na Evereście. Według jego relacji do zdobycia szczytu młodemu mężczyźnie z Indii zabrakło przynajmniej kilkuset metrów różnicy wysokości. Co więcej, Narender Yadav miał potrzebować pomocy, by bezpiecznie zawrócić z ataku szczytowego.
"Byłem w tym sezonie w ekipie ratunkowej [na Evereście]. Kilku naszych Szerpów sprowadziło go z wysokości balkonu, czyli 8400 m. Była z nim kobieta [Seema Rani Goswami]. Nie mógł zajść wyżej. Byłem w szoku, kiedy zobaczyłem, że dostał certyfikat zdobywcy szczytu" - mówił Nepalczyk cytowany przez serwis “Everest Today". Lakpa Sherpa dodał, że przyznanie człowiekowi o wątpliwej reputacji nagrody im. Tenzinga Norgaya byłoby obrazą dla innych utytułowanych wspinaczy z Indii.
Takich jak Parth Upadhyaya. Zdobywca Everestu dokładnie przeanalizował zdjęcie swojego rodaka, rzekomo wykonane na szczycie. Wypunktował sześć dowodów na to, że zrobiono je o wiele niżej, wskazując m.in. na brak lodu na kurtce wspinacza, praktycznie bezwietrzną aurę, nienaturalny cień mężczyzny, czy źle podpiętą aparaturę tlenową.
Kara dla oszustów
Zaalarmowany rząd Indii wstrzymał przyznanie nagrody i zażądał wyjaśnień od nepalskiego ministerstwa turystyki. Zyski z przemysłu górskiego stanowią pokaźny zastrzyk gotówki dla gospodarki Nepalu, dlatego do podobnych postępowań dochodzi bardzo rzadko.
Tym razem były jednak podstawy ku temu, by sądzić, że Narender Yadav i Seema Rani Goswami kłamali w kwestii zdobycia Everestu. Śledztwo potwierdziło słuszność stawianych zarzutów. Wspinacze, jak podaje “The New York Times", zostali nie tylko pozbawieni honoru zdobywców szczytu, ale też ukarani dziesięcioletnim zakazem wspinania w górach Nepalu.
Narender Yadav broni swojej wersji wydarzeń. Zapewnia dziennikarzy, że był na szczycie, a o wywołanie zamieszania oskarża nepalskiego przewodnika, który w jego ocenie rozpowiada nieprawdziwe informacje o zdarzeniach z 2016 roku.
Przypadek pary wspinaczy z Indii nie jest odosobniony. Rosnące zainteresowanie wejściem na Everest sprawia, że przybywa oszustów. Według ‘The New York Timesa", przed dekadą było kilka prób zafałszowania zdobycia szczytu rocznie, obecnie trzeba je liczyć w tuzinach.