Olej po smażeniu frytek paliwem dla samolotów? Szokujący pomysł lotniska w Dallas
To może być rewolucja w lotnictwie. Władze lotniska w Dallas szukając oszczędności postanowiły produkować paliwo lotnicze z oleju spożywczego, na którym smaży się frytki. Nowe paliwo podobno nawet nimi nie pachnie.
Na pomysł wykorzystywania starego oleju po smażeniu frytek jako paliwa do diesli już dawno wpadli Polacy. Nikogo nie dziwi, kiedy spaliny ze starego samochodu "na ropę" mają zapach charakterystyczny dla taniego baru czy restauracji. Wlewanie do baku takiego oleju prosto z frytkownic sprawia, że niszczy się silnik, ale jazda wychodzi oczywiście za grosze. Władze lotniska w Dallas postanowiły wykorzystać ten prosty pomysł pozyskiwania taniego paliwa, ale nie dla aut, lecz... samolotów.
Samoloty na olej z frytkownic?
Lotnisko w Dallas zwróciło się z prośbą do 200 miejskich restauracji, aby resztki oleju z frytkownic zlewali do specjalnych pojemników. Technologia przemiany tych zlewek w paliwo dla samolotów jest dość skomplikowana. Z oleju muszą być usunięte zanieczyszczenia, a także niektóre związki chemiczne. Produkt końcowy przypomina bardzo syntetyczne paliwo lotnicze, które nie ma nawet śladu zapachu po smażonych frytkach.
To paliwo nawet nie pachnie frytkami! Jeśli spojrzysz na samą ciecz, to jest ona czysta jak woda i nie ma w niej zapachu. Właściwościami przypomina zwykłe paliwo lotnicze
Ostatnim etapem jest zmieszanie "paliwa frytkowego" ze zwykłym paliwem lotniczym w odpowiednich proporcjach. Dopiero wtedy możemy wypełnić tak powstałą mieszanką paliwową zbiorniki w samolocie i wystartować.
Airbus A380 po testowym locie
O tym, że "paliwo frytkowe" nadaje się dla samolotów udowodnił Airbus. 25 marca największy samolot europejskiego giganta, czyli A380 wykonał próbny, trzygodzinny lot. W tym czasie wszystkie silniki Rolls-Royce'a Trent 900 były napędzane właśnie paliwem, które zostało wyprodukowane ze zużytego oleju spożywczego i tłuszczów odpadowych. Testy wypadły pomyślnie, a silniki pracowały tak samo dobrze, jak na zwykłym paliwie lotniczym. Do 2030 roku Airbus ma nadzieję, że uzyska międzynarodowy certyfikat na używanie tego paliwa. Już teraz samoloty Airbusa mogą latać na mieszance "paliwa frytkowego" z tradycyjnym w relacji 50:50.
Cały świat lotniczy z nadzieją patrzy na eksperyment, na który zdecydowało się lotnisko w Dallas. Daje on bowiem nadzieję nie tylko na obniżenie kosztów lotów, ale także uczynienie latania komercyjnego bardziej ekologicznym. Eksperci oceniają, że proces produkcji "paliwa z frytkownic" jest w 80 procentach mniej szkodliwy dla środowiska niż zwykłej, lotniczej nafty.