Epilepsja i fobie nie pozwalały jej żyć. Pomógł implant mózgowy... wcale nie od Elona Muska

O implantach mózgowych zrobiło się ostatnio głośno za sprawą Elona Muska, który poinformował o wszczepieniu pierwszego urządzenia Neuralink - firma miliardera nie jest jednak jedyna.

O implantach mózgowych zrobiło się ostatnio głośno za sprawą Elona Muska, który poinformował o wszczepieniu pierwszego urządzenia Neuralink - firma miliardera nie jest jednak jedyna.
Obsesyjnie myła ręce, aż pojawiała się na nich krew. Pomógł implant mózgowy /123RF/PICSEL

Nie tylko Elon Musk

Pomysł umieszczenia implantu w mózgu nie jest nowy, bo lekarze od dziesięcioleci zdają sobie sprawę, że precyzyjnie zastosowana stymulacja elektryczna może wpłynąć na funkcjonowanie mózgu. Taka głęboka stymulacja stosowana jest w leczeniu choroby Parkinsona i innych schorzeń wpływających na ruch, w tym padaczki.

To właśnie z powodu tej ostatniej lekarze zaproponowali Amber Pearson implant do leczenia wyniszczających napadów, który miał wykrywać aktywność powodującą epizody padaczkowe i wygenerować impuls, który je zakłóci. Kiedy dokładnie wyjaśnili pacjentce, o jakim urządzeniu mowa, ta zdecydowała się zapytać o coś jeszcze, dając im do myślenia.

Reklama

Okazuje się bowiem, że kobieta cierpiała nie tylko na padaczkę, ale i zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne, które objawiały się np. maniakalnym myciem rąk, a raczej szorowaniem ich aż do krwi, w obawie przed zanieczyszczeniami na przedmiotach codziennego użytku.


Ten implant mózgowy leczy dwie choroby jednocześnie

I lekarze postanowili poważnie się temu przyjrzeć, szczególnie że wcześniej prowadzono badania dotyczące stosowania głębokiej stymulacji mózgu u osób cierpiących na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne (OCD), choć nigdy nie łączono ich z leczeniem padaczki.

Sam proces przygotowania urządzenia nie był jednak łatwy dla pacjentki, bo obejmował celowe wystawianie jej na działanie znanych czynników stresogennych, np. owoców morza i rejestrowaniu towarzyszących temu markerów elektrycznych w mózgu.

W ten sposób lekarze mogli jednak skutecznie wyizolować aktywność mózgu związaną z jej zaburzeniami obsesyjno-kompulsyjnymi i skonfigurować jej implant tak, aby reagował na ten konkretny sygnał. I jak się okazuje, to wyjątkowe na skalę światową urządzenie działa i faktycznie leczy dwie choroby, zarówno epilepsję, jak i zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne.

I chociaż na efekty trzeba było poczekać osiem miesięcy, opłacało się, bo wszechogarniające rytuały, które zajmowały jej osiem lub dziewięć godzin dziennie, zostały skrócone do znośnych 30 minut, a kobieta w końcu zaczęła cieszyć się życiem. 

W związku z tym na Uniwersytecie Pensylwanii trwają obecnie badania mające na celu sprawdzenie, w jaki sposób można szerzej zastosować tę technikę, dając nadzieję niektórym z 2,5 miliona osób w Stanach Zjednoczonych cierpiących na OCD.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: implant mózgowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy