Ryzyko pandemii żółtej febry. COVID-19 to przy tym "zwykłe przeziębienie"
Skuteczna szczepionka przeciw żółtej febrze istnieje od lat 30. XX wieku, a przez dziesięciolecia udało się ograniczyć rozprzestrzenianie wirusa, ale obecnie sytuacja ulega pogorszeniu. Eksperci wymieniają wśród powodów m.in. niski poziom szczepień, szybki rozwój miast tropikalnych, brak kontroli nad komarami i łatwiejsze podróżowanie po świecie.

Eksperci ds. chorób zakaźnych biją na alarm - świat stoi w obliczu najwyższego od 70 lat ryzyka wybuchu globalnej epidemii żółtej febry. Choroba, która od wieków pustoszyła Afrykę i Ameryki, może wkrótce dotrzeć do gęsto zaludnionego regionu Azji i Pacyfiku, gdzie żyje ponad dwa miliardy ludzi i stać się jej nowym epicentrum.
Świat znajduje się wyraźnie w stanie wysokiego ryzyka epidemii lub pandemii żółtej febry. Pandemia żółtej febry w dzisiejszym świecie wywołałaby druzgocący kryzys zdrowia publicznego, który - z powodu dużo wyższej śmiertelności - przyćmiłby nawet pandemię COVID-19
Eksperci ostrzegają przed globalną pandemią
Głównym wektorem żółtej febry są komary z gatunków Aedes, które już występują w dużej części Azji. Choć nie przenoszą jeszcze wirusa, wystarczy jedna zakażona osoba, która po powrocie z podróży zostanie ukąszona przez lokalnego komara, by uruchomić niebezpieczny łańcuch transmisji. Co więcej, eksperci ostrzegają, że choroba mogłaby być początkowo mylona z dengą, co opóźniłoby reakcję i sprzyjało rozprzestrzenieniu się epidemii.
Trzeba działać już teraz
Naukowcy wzywają do pilnych działań, zanim będzie za późno. Ich zdaniem priorytetem powinno być zwiększenie globalnej dostępności szczepionek i poprawa poziomu wyszczepienia w krajach tropikalnych. Apelują również o wzmocnienie systemów monitoringu chorób zakaźnych, szczególnie w krajach ubogich oraz poprawę gotowości epidemiologicznej państw, które do tej pory nie miały kontaktu z żółtą febrą.
Usługi szczepień, monitoring chorób i reakcje na epidemie są już zakłócane w niemal 50 krajach - na poziomie zbliżonym do tego, co obserwowaliśmy podczas pandemii COVID-19. Nie możemy sobie pozwolić na utratę kontroli w walce z chorobami, którym można zapobiec
Stary wirus, nowe zagrożenie
Bo choć żółta febra ("żółty" w nazwie pochodzi od żółtaczki towarzyszącej części zakażeń) nie jest nową chorobą, w obecnych warunkach globalizacji, zmian klimatycznych i przeciążonych systemów opieki zdrowotnej, może stać się kolejnym poważnym zagrożeniem dla świata. A mówimy o niezwykle groźnej chorobie zakaźnej, która może przebiegać pod różnymi postaciami klinicznymi - od łagodnych do takich kończącej się śmiercią.
W większości przypadków dochodzi do rozwoju łagodnej postaci choroby, której objawami są: gorączka, dreszcze, ból głowy, ból pleców, zmęczenie, utrata apetytu, bóle mięśni, nudności i wymioty. Niestety 15 proc. chorych wchodzi w drugą toksyczną fazę choroby z nawracającą gorączką, żółtaczką wywołaną uszkodzeniami wątroby i bólem brzucha. Często występują krwawienia z jamy ustnej, oczu i przewodu pokarmowego mogące wywołać krwawe wymioty i doprowadzić do wstrząsu. Mogą pojawić się też delirium oraz ostra niewydolność nerek, poza tym nie występują trwałe uszkodzenia narządów.
Rokowania? Broszura WHO zaktualizowana w 2001 podaje, że połowa pacjentów wchodząca w fazę toksyczną umiera w ciągu 10-14 dni - przebycie choroby zapewnia jednak trwałą odporność.