Deszcz może przynieść... miny. Kim Dzong Un prowokuje Koreę Południową jak Putin
Napięcie na granicy koreańskiej rośnie od początku roku, a teraz Seul poinformował o swoich obawach związanych z minowaniem przez Pjongjang strefy zdemilitaryzowanej, co w połączeniu z ulewnymi deszczami może skutkować wymyciem ładunków na teren Korei Południowej.
Korea Północna - najpewniej "uskrzydlona" współpracą z Rosją - od początku tego roku prowokuje swojego południowego sąsiada. W styczniu wystrzeliła ponad 200 pocisków artyleryjskich ze swojego zachodniego wybrzeża w kierunku południowej wyspy Yŏnpyŏng, w maju zaczęła wysyłać w tym samym kierunku balony wypełnione śmieciami, a w czerwcu siły południowokoreańskie musiały oddać strzały ostrzegawcze po tym, jak wojska północnokoreańskie przypadkowo przekroczyły wspólną granicę.
Teraz Seul informuje, że Korea Północna opracowała nową strategię, od kilku miesięcy, pomimo palącego upału i deszczy monsunowych, instaluje miny lądowe w buforowej strefie zdemilitaryzowanej. Samo wykorzystanie min przez armię nie jest żadnym zaskoczeniem, bo korzystają z nich siły zbrojne na całym świecie, aby utrudnić przeciwnikowi poruszanie się i postęp. W tym przypadku zwraca uwagę coś innego, a mianowicie Pjongjang wykorzystuje miny przypominające wyglądem... liście, stąd określenie "miny liściaste".
Mowa o rozwiązaniu w stylu rosyjskich min PFM-1, ze względu na charakterystyczny kształt zwanych też minami motylkowymi, które były przez Kreml wykorzystywane m.in. w Ukrainie (a także Ukrainę do atakowania zajętego przez Rosję Doniecka). I powszechnie potępiane, bo ich ofiarami najczęściej padała ludność cywilna, a szczególnie dzieci - z powodu niezwykłego kształtu oraz atrakcyjnych kolorów miny były często mylone przez dzieci z zabawkami, powodując poważne obrażenia ciała lub śmierć.