Koniec dumy Rosji. Ostatni podwodny okręt typu Tajfun pójdzie na złom
Kiedyś drżały przed nim państwa NATO, a teraz będzie zezłomowany. Największy na świecie rosyjski okręt podwodny TK-208 Dmitrij Donskoj miał być w trybie nagłym wycofany ze służby, ale decyzję zmieniono. I nikt nie wie dlaczego.
To może być prawdziwy koniec legendy. Ostatni z największych rosyjski okręt podwodny TK-208 Dmitrij Donskoj prawdopodobnie pójdzie na żyletki. Agencja RIA Novosti podała informację, że jedyny pływający atomowy okręt podwodny z serii Tajfun właśnie został wycofany ze służby. Chwilę później zdementowała to inna rosyjska agencja TASS, która zapowiedziała, że... nic nie jest przesądzone, a "właściwa decyzja" zapadnie w grudniu. Okręt jednak ma wyraźnie poważne kłopoty i pełni jedynie rolę jako jednostka szkoleniowa. Czyżby zadziałały sankcje nałożone na Rosję? Nieoficjalnie pojawiają się informacje, że rosyjska armia ma ogromne kłopoty z częściami elektronicznymi, na które Zachód nałożył embargo. A Dmitrij Donskoj jest wręcz naszpikowany elektroniką.
W czasach Zimnej Wojny ten gigant nie miał sobie równych i był prawdziwym królem mórz i oceanów. Jego wymiary paraliżowały strachem przeciwników rosyjskiej floty: długość 172,8 m, szerokość 23,3 m i wyporność podwodna niewyobrażalne 48 tysięcy ton - to trzykrotnie więcej, niż jego amerykański odpowiednik okręt typu Ohio.
Podwodniacy pływający na Dmitriju Donskoju mogli się czuć prawdziwą elitą floty. Na pokładzie mieli do dyspozycji siłownię, pomieszczenia z żywymi ptakami pozwalające rozładować stres pływania pod wodą, a nawet niewielki basen.
Okręty klasy Tajfun potrafiły miesiącami nie wypływać na powierzchnię i były w pełni samowystarczalne. Ale ich głównym zadaniem było razić wroga z dowolnego miejsca na świecie pociskami atomowymi.
TK-208 Dmitrij Donskoj został skonstruowany do przenoszenia dwudziestu rakietowych pocisków balistycznych z głowicami jądrowymi klasy SLBM - R-39. To pierwszy okręt podwodny tego typu z sześciu klasy Tajfun, które powstały w czasach Związku Radzieckiego w latach osiemdziesiątych. I jedyny, który do dzisiaj jeszcze pływa. Ale i na niego wyraźnie przyszedł czas.