Nie tylko F-35. Ile samolotów bojowych musi mieć Polska? [WYWIAD]

Nowe myśliwce F-35 nie wystarczą dla Polski. Nasze lotnictwo jest w ciągłym procesie pozyskiwania nowych maszyn. Jakie samoloty powinny jeszcze trafić do naszych Sił Powietrznych? Odpowiadamy o tym w ostatniej części serii rozmów z pułkownikiem Krystianem Zięciem. Wskazuje, ile samolotów bojowych powinniśmy posiadać, jaki nowy model myśliwca musimy mieć dla pełnej zdolności obrony i co nam grozi, jeśli sami nie będziemy produkować elementów własnych technologii lotniczych.

Pułkownik rezerwy Krystian Zięć, to jeden z pierwszych polskich pilotów-instruktorów F-16, współtwórca systemu szkolenia na te myśliwce w Polsce i obecnie ekspert Fundacji Alioth, zajmującej się zwiększaniem świadomości społecznej nt. bezpieczeństwa. W specjalnej serii dla Geekweeka rozkłada na czynniki pierwsze nurtujące kwestie trwającego rozwoju polskich Sił Powietrznych. To rozmowy nie tylko o samych samolotach. To pokazanie szans, wyzwań i zagrożeń, jakie wiążą się z rozwojem lotnictwa, które wpływają nie tylko na obronność, ale i nasze codzienne życie.

Reklama

***

Mówiąc o przyszłości polskich Sił Powietrznych, mówi się o stworzeniu floty 160 samolotów bojowych...

Tu muszę wtrącić jedną uwagę. 160 samolotów, które często powiela się jako cel modernizacji naszego lotnictwa, to wartość minimalna. Wyliczono ją przy założonej dostępności na poziomie 75%. Zdradzę, że byłem jedną z osób, która wyliczyła tyle samolotów jako model modernizacji polskich Sił Powietrznych. Pracując w jednej z fundacji, brałem udział w projekcie, gdzie wskazywaliśmy, dlaczego w ogóle zakładamy 160 samolotów. Jednak trzeba pamiętać, że ta liczba... to absolutne minimum jakie zaproponowaliśmy.

Przy rozwoju polskich Sił Powietrznych nie przywiązywałbym się do tych 160 samolotów bojowych. Gdybyśmy mieli 200-250 maszyn to byłoby jeszcze lepiej. Oczywiście przy zachowanej sprawności na poziomie 75%. Przy czym większość to powinny być właśnie te samoloty niskiej wysokości. Te woły robocze, które zrzucają bomby i powinny być produkowane w Polsce. Stąd ta liczba może być większa niż 160. F-35 może być tyle, ile aktualnie zakładamy z możliwością dodania ich w przyszłości. Musimy mieć także samoloty przewagi powietrznej, co najmniej 3 eskadry, czyli 48 maszyn.

No właśnie, samoloty przewagi powietrznej, o które już wcześniej zahaczaliśmy. Obecnie mówi się głównie o dwóch tego typu maszynach dla Polski: Eurofighter Typhoon i F-15EX. Który miałby dla nas większą wartość?

Przede wszystkim trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, który samolot jest bardziej perspektywiczny. Uważam, że F-15 to już konstrukcja leciwa, sięgająca lat 70. Nawet jeśli mówimy tu o najnowszej wersji EX, to dalej jest to technologia schodząca. Bez względu na wyposażenie w nowoczesne systemy zwiększające świadomość pilota to osobiście jestem pesymistycznie nastawiony do F-15 w Polsce.

Nawet jeśli Boeing jasno by powiedział, że możemy uruchomić swoją linię produkcyjną?

Nawet jeśli, to za 10-15 lat raczej mało kto będzie jeszcze kupował ten model, ze względu na leciwość i konkurencję kolejnych samolotów. Przez to nawet z produkcją u nas nie wyniesiemy korzyści gospodarczych, które może dać krajowa produkcja myśliwca. Generalnie po prostu złożymy takie F-15EX dla siebie i tyle z tego będziemy mieli.

Poza tym nie wyobrażam sobie nawet fabryki tych samolotów u nas. Obserwując to, w jaki sposób Amerykanie prowadzą biznes, muszę powiedzieć, że bardzo rzadko angażują się w taką współpracę przemysłową. Więc widzę mniejsze szanse na faktyczną produkcję elementów F-15 w Polsce.

A przy Eurofighter Typhoon byłoby inaczej?

Typhoon to kooperacja czterech dużych producentów i bardzo dużej liczby firm z Europy. To podstawowo projekt czterech państw: Wielkiej Brytanii, Niemiec, Włoch i Hiszpanii. Twierdzę, że jeśli staralibyśmy się nie o samo kupno myśliwców, a o wejście do programu, to mamy tu większą szansę na udział w rozwoju technologii. Myślę, że przy ewentualnej decyzji na myśliwiec Typhoon powinniśmy po prostu wynegocjować dopuszczenie do dysponowania oprogramowaniem. Moglibyśmy integrować wybrany przez nas system uzbrojenia wspólnie z innymi państwami, a nawet sami jak pozyskamy zdolności.

Oprogramowanie amerykańskie dziś raczej nie byłyby dla nas dużym dodatkiem, bo pozyskaliśmy je już przy samolotach F-16. To przeszczepienie nowoczesnego systemu do Polski w tamtych czasach było ogromnym skokiem technologicznym, w którym Amerykanie nam pomogli. Dziś jednak to nie sam system stanowi dla nas wartość, a inwestycje w społeczeństwo, przemysł i nowe technologie. Mam jeszcze taką refleksję, czy my naprawdę musimy brać wszystko z jednego koszyka? Czy wszystko musimy brać ze Stanów Zjednoczonych? F-35 już jest, FA-50 to też trochę samolot amerykański.

W kwestii brania samolotów z jednego "amerykańskiego" źródła, to jednym z głównych argumentów jest chyba utrzymanie prostszej logistyki. Można zaoszczędzić np. na wymienności części.

Bez względu na to, czy to będzie Eurofighter Typhoon, czy F-15EX to i tak rozszerzy się logistyka. W przypadku jednak większości sprzętu z USA, to kontrola jego rozprowadzania znajduje się musimy za oceanem. W przypadku Typhoona wszystko znajduje się w Europie. Generalnie wszystko jest prostsze, jeśli kooperujesz z kimś, który mieszka od ciebie "po sąsiedzku". Jednak rozumiem ten aspekt, że trzeba myśleć o zdolnościach, a nie o platformach. Dlatego podstawą jest od razu decyzja, aby mieć tylko trzy modele samolotów bojowych i po prostu zdecydować się dokładnie które wybrać, bez rozdrabniania.

Jednak warto się zastanowić, czy my nie powinniśmy być częścią jakiejś inicjatywy paneuropejskiej. Aby na przykład zacieśniać relacje z bliskimi nam krajamimw regionie na poziomie gospodarczym i wspólnie zarabiać pieniądze? Moim zdaniem to byłoby fantastyczne, gdyby Polska do takiej kooperatywy europejskiej dołączyła.

A jeśli mówimy o takiej kooperacji paneuropejskiej, to czy Polska faktycznie może zostać przyjęta na dobrych zasadach?

Z Europejczykami musimy rozmawiać tylko na twardych warunkach i po prostu powiedzieć czego chcemy. Prowadzić negocjacje w sposób asertywny, a nie na kolanach. Tylko z takim podejściem my w ogóle mamy jakiekolwiek szanse, że wyjdziemy z negocjacji z faktycznymi zdobyczami dla polskiej obronności i gospodarki. Nasz przemysł może brać aktywny udział w tworzeniu nowych konstrukcji w takim układzie. Moglibyśmy wtedy liczyć na dodatkowe finansowanie, powiedzmy z European Defense Agency.

Trochę przypominając to, co mówiliśmy już w poprzednich rozmowach, to Polska naprawdę ma szansę na zdobycie kompetencji przy takiej współpracy i wyciągnięcia z tego nowych możliwości. Możliwości wejścia w prawdziwe projekty przyszłości już jako pełnoprawny partner.

Na przykład samoloty myśliwskie 6. generacji?

Udział w tego typu projektach jest dla nas możliwy. Wiadomo, że nowe samoloty, będą wykonywały loty w ugrupowaniach z dronami. Jeszcze nie jest za późno, aby Polska po prostu się załapała na takie międzynarodowe projekty. Jednak to się nie ziści, jeśli dalszą modernizację naszych Sił Powietrznych będziemy prowadzić tak jak negocjacje w sprawie zakupu F-35 czy działania w pozyskiwaniu nowego samolotu niskich wysokości.

Podsumowując naszą perspektywę rozwoju Sił Powietrznych, to możliwości są, choć się kurczą. I trzeba zrobić wszystko, aby wykorzystać na maksa to, co mamy. Bo inaczej pozbawimy się wielkiej szansy. I może przyjść nam za to zapłacić.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Eurofighter Typhoon | F-15EX | F-35 | Polska | Siły Powietrzne | samoloty bojowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy