Rosja atakuje swoich. Znowu zrzuca na nich bomby
Do listy stale rosnących wpadek rosyjskiej armii należy dopisać kolejny punkt, a mianowicie bomby zrzucone na Biełgorod. Czy tym razem Kreml znowu spróbuje zrzucić winę na Ukrainę?
30 grudnia w rosyjskim Biełgorodzie, mieście w pobliżu granicy z Ukrainą, doszło do serii wybuchów. Kreml nie mógł udawać, że nic się nie stało, więc poinformował, że na skutek ukraińskich ataków z użyciem amunicji kasetowej zginęło 25 osób, a ponad 100 zostało rannych. Kijów przekonuje jednak, że uderzył w rosyjskie obiekty wojskowe w obwodzie białogrodzkim, ale "nieprofesjonalne działania rosyjskiej obrony powietrznej" i "planowane operacje sabotażowe" spowodowały opadnięcie gruzu w centrum miasta.
Kilka dni później rosyjska armia poinformowała, że "podczas lotu Sił Powietrzno-Kosmicznych doszło do nieprawidłowego zrzutu amunicji lotniczej nad wsią Pietropawłowka w obwodzie woroneskim". Dziś dowiadujemy się z kolei, że do podobnej sytuacji doszło we wspomnianym już Biełgorodzie. W mediach społecznościowych pojawiły się wizualne dowody niewybuchów, rzucając światło na poczynania rosyjskich lotników, którzy regularnie "gubią" bomby lotnicze w drodze nad Ukrainę.