Rosja chce dostać jak najwięcej sprzętu gospodarstwa domowego, aby… zdobyć chipy do rakiet
Jak donosi Bloomberg, europejscy urzędnicy mają coraz większe obawy względem nagłego wzrostu europejskiego eksportu lodówek, zmywarek i pralek do sąsiadów Rosji. Taka zmiana w handlu może być spowodowana chęcią odkupywania sprzętu gospodarstwa domowego przez Moskwę, aby wyjmować z nich chipy niezbędne do produkcji rakiet.
Zachodnie sankcje mocno uderzyły w Rosję, zwłaszcza w przemysł wojskowy. Z powodu braku odpowiednich komponentów, w tym chipów, które sprowadzane były przede wszystkim z Unii Europejskiej, Japonii i USA, rosyjskie możliwości produkcji rakiet mocno zmalały. Zachodnie wywiady donoszą, że Moskwa dodatkowo cierpi na braki w sprzęcie wojskowym. Zauważono także, że przeprowadza obecnie mniej ataków rakietowych, niż na początku wojny. Eksperci sądzą, że świadczy to o wyczerpywaniu się zasobów rakietowych.
Jednakże, obecnie Kreml nie jest w stanie "doprodukować" kolejnych rakiet, właśnie z powodu wspomnianych sankcji. W poprzednich miesiącach w mediach pojawiła się informacja, że Rosjanie kradną w Ukrainie pralki, zmywarki i lodówki, aby wyjmować z nich chipy, które zostaną wykorzystane w produkcji bomb.
Na początku tego roku administracja prezydenta USA wydała oświadczenie o zauważeniu w rosyjskich czołgach w Ukrainie podzespołów pochodzących ze sprzętu gospodarstwa domowego. Z kolei w poprzednim miesiącu, przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powiedziała, że rosyjska armia wykorzystuje chipy z pralek i zmywarek w swoim sprzęcie wojskowym, gdyż brakuje im półprzewodników.
Proceder ten najwyraźniej okazał się niewystarczający, ponieważ jak donosi Bloomberg, pojawił się proces na o wiele większą skalę. Rosja za pośrednictwem państw euroazjatyckich zaczęła pozyskiwać sprzęt gospodarstwa domowego, by wypełnić niedobory importu ważnych półprzewodników z innych źródeł. Europejscy urzędnicy obawiają się, że część towarów trafiających do Moskwy od pośredników może być wykorzystana wojskowo.
Analizując dane z unijnego Eurostatu, w ciągu pierwszych ośmiu miesięcy roku, Armenia importowała więcej pralek z UE, niż w ciągu ostatnich dwóch lat łącznie. W pierwszej połowie 2022 roku eksport elektrycznych pomp mleka do tego kraju wzrósł prawie trzykrotnie, w porównaniu z poprzednim rokiem. Co ciekawe, spadł w tym czasie wskaźnik urodzeń o 4,3 proc.
Z kolei Kazachstan zakupił lodówki pochodzące z krajów Unii, których koszt wyniósł ponad 20 mln dolarów - stanowi to ponad trzy razy więcej niż w tym samym okresie w ubiegłym roku. Jednocześnie dane pochodzące od kazachskiego rządu wskazują na gwałtowny wzrost eksportu pralek, czy lodówek do Rosji. Kraj ten wysłał do swojego sąsiada pralki o łącznej wartości 7,5 mln dolarów (w 2022 r.). W poprzednich dwóch latach eksport tego sprzętu do Rosji był... bliski zeru. Kwestia laktatorów wygląda podobnie jak w Armenii - import tych urządzeń z UE wzrósł aż o 633 proc. w pierwszej połowie 2022, mimo że w tym samym czasie krajowy wskaźnik urodzeń spadł o 8,4 proc.
W porównaniu z rokiem poprzednim eksport lodówek do Rosji wzrósł aż dziesięciokrotnie. Z kolei import laktatorów do tego kraju wzrósł ponad dwukrotnie. Jak podkreśla Bloomberg, nie ma dowodów na to, że rządy państw euroazjatyckich pomagały bezpośrednio Moskwie w obejściu sankcji. Obecnie UE rozważa rozszerzenie ograniczeń handlowych na te przedmioty, które mogą być potencjalnie wykorzystane do produkcji broni.
Rosja od początku wojny poniosła znaczne straty w sprzęcie wojskowym oraz w liczbie żołnierzy. Zachodni urzędnicy twierdzą, że w trakcie działań wojennych zmniejszyły się również zapasy kluczowych systemów uzbrojenia, w tym precyzyjnych rakiet manewrujących. Do tego dochodzi słabe wyszkolenie żołnierzy i słabe morale. Z drugiej strony Ukraina stale otrzymuje pomoc militarną, humanitarną i ekonomiczną od państw zachodnich. Do Kijowa napływa nowoczesna broń, w tym nowoczesne systemy obrony przeciwrakietowej, czy wyrzutnie rakiet, a ukraińscy żołnierze są silnie zmotywowani, by odbić zajęte obszary swojego kraju.