Rosja wytoczyła ciężkie działa. TOS-2 miota "kule ognia" w Ukrainie
W połowie października rosyjskie media opublikowały materiał "dokumentujący" rozmieszczenie w Ukrainie systemu TOS-2 "Tosoczka", ale wiele osób podejrzewało wtedy, że może to być zwykła propaganda. A jednak...
Siły Zbrojne Ukrainy od początku wojny mierzą się z niszczycielską siłą rosyjskich wyrzutni rakiet termobarycznych TOS-1, więc aktywnie polują i starają się neutralizować każdy egzemplarz, jaki uda im się zidentyfikować. Bo to naprawdę przerażająca broń, która za sprawą pocisków z ładunkiem termobarycznym w kilka sekund dokonuje niewyobrażalnych zniszczeń i nie pozostawia szans przeżycia nikomu, kto znajdzie się w pobliżu. Po uderzeniu takim pociskiem następują dwa wybuchy - pierwszy rozprasza chmurę paliwa z toksycznymi materiałami, a drugi ją rozpala, tworząc ognistą eksplozję. W trakcie zderzenia z celem powstaje też długo trwająca fala uderzeniowa, która wnika do wnętrz budynków i wędruje korytarzami, zabijając po drodze ludzi szukających schronienia w domach czy bunkrach.
I niestety może być jeszcze gorzej, bo Rosja dysponuje też nowszą wersją tego systemu, czyli TOS-2 "Tosoczka". W połowie października rosyjskie media opublikowały materiał "dokumentujący" rozmieszczenie w Ukrainie tego rozwiązania, ale jak to w przypadku Kremla, wiele osób uznało, że uwierzy, jeśli zobaczy na własne oczy (czytaj: będzie potwierdzenie z innych źródeł). Właśnie je dostaliśmy, bo ukraińscy żołnierze zauważyli rosyjską wyrzutnię rozmieszczoną na froncie wschodnim, a konkretniej w okupowanej części obwodu ługańskiego.