Rosjanie na wojnę przyjechali w kamizelkach chroniących przed atakiem nożem
Rosyjscy żołnierze w Ukrainie nie słyną z najlepszego wyposażenia. Jednak teraz przeszli samych siebie. Idąc na wojnę ubrali się jak na... nożowniczą bijatykę. Okazuje się bowiem, że do walki wykorzystują kamizelki z lat 70., przystosowane do ochrony przed atakiem nożem, ale niekoniecznie pociskami.
Rosyjska zbroja z lat 70. na wojnie w Ukrainie
Nie od dziś wiadomo, że rosyjska armia ma problem z wyposażeniem swoich żołnierzy w Ukrainie. Szczególnie odczuwają to zmobilizowani Rosjanie, którzy do walki otrzymują hełmy, które można zniszczyć pięścią, rozkładające się buty, czy zardzewiałe karabiny.
Teraz jednak okazuje się, że Rosjanie używają także sprzętu, który mogliby pożyczyć od miłośników średniowiecznych rekonstrukcji historycznych. Zdobyte przez Ukraińców kamizelki ZHZL-74 wyglądają bowiem jak wyjęte ze średniowiecza, co już zostało dostrzeżone przez internautów, śmiejących się z kolejnego "nowoczesnego" uzbrojenia Rosjan. W kontekście techniki wojskowej to stwierdzenie nie odbiega daleko od prawdy.
Kamizelki ZHZL-74 powstały w 1974 roku i ich materiał ochronny wyglądem przypomina zbroję łuskową. Stworzona została ze specjalnego stopu aluminium, który według zapewnień Rosjan ma właściwości antyminowe i antyfragmentacyjne. Problem tylko, że sam stop zaprojektowano jeszcze w latach 60., przez co jego skuteczność na dzisiejszym polu walki jest wątpliwa.
"Z nożami na strzelaninę..."
Jednak głównym celem ZHZL-74 nie jest ochrona przed pociskami czy odłamkami, a przed bronią ostrą. Połączone fragmenty aluminium są tak zaprojektowane, aby uniemożliwić przebicie ich nożem, szpikulcem czy siekierą, bądź zmniejszyć obrażenia od trafienia kamieniem. Brzmi to całkiem dobrze, jeżeli Rosjanie chcieliby użyć takich kamizelek do kontroli tłumów, czy podczas szarży na bagnety. Chyba jednak zapomnieli, że Ukraińcy sami nie wyjdą do nich bić się na noże, a prędzej puszczą wiązkę z HIMARS-a. Sytuacja przypomina tę z popularnego dowcipu, gdy na dyskotece grupa rosyjskich zbirów wyciąga noże, a zaatakowani Polacy sięgają po pistolety i komentują, że "ruscy znów przyszli z nożami na strzelaninę"...
Zmobilizowani sami sobie kupili taką "cudowną" kamizelkę?
Nie jest to pierwszy przypadek, kiedy rosyjscy żołnierze zostali wyposażeni w niepraktyczny sprzęt na wojnę w Ukrainie. W sieci krążyły już nagrania, gdzie zmobilizowanie Rosjanie "chwalili" dowództwo za to, że te dało im maski do paintballu czy kamizelki "kuloodporne" używane do potyczek w ASG.
W porównaniu do tego kamizelki zbrojne z lat 70. jawią się jako cud wojskowej techniki, bo faktycznie mogą zapewnić, choć minimalną ochronę. Jednak istnieje możliwość, że poborowi nie otrzymali ich z przydziału, tylko sami sobie je kupili. Modele ZHZL-74 są bardzo popularne na stronach, gdzie można kupić stare rosyjskie militaria.
Nieoficjalnie przyznaje się, że rosyjscy poborowi muszą sami kupować sobie coraz więcej sprzętu. Istniały nawet przesłanki, że obok takich rzeczy jak medykamenty czy ubrania ich rodziny muszą także składać się właśnie na kamizelki kuloodporne. A ze względu na brak funduszy mogli właśnie wybrać postsowieckie modele, przystosowane do ochrony przed kamieniami, a nie odłamkami. Choć po zobaczeniu, co oferuje dowództwo, rosyjscy poborowi sami mogli pomyśleć, że to i tak lepsze niż sprzęt z przydziału.