USA na dobre kończą z bronią antysatelitarną. Co na to Rosja?
Amerykańska wiceprezydent Kamala Harris zapowiedziała, że Stany Zjednoczone nie będą dłużej prowadzić testów broni antysatelitarnej i jednocześnie wyraziła nadzieję, że inne kraje pójdą ich śladem, na dobre kończąc z tym szkodliwym procederem.
Broń antysatelitarna, tzw. ASAT (anti-satellite weapon), to narzędzie służące do zwalczania, tj. uszkadzania i niszczenia, obiektów przeciwnika rozmieszczonych w kosmosie, zwłaszcza satelitów. I choć jej istnienie najczęściej tłumaczy się celami obronnymi albo chęcią “porządkowania" orbity, czyli usuwania niedziałających satelitów, to w rzeczywistości chodzi o pokaz militarnych możliwości, a testy broni antysatelitarnej są powszechnie potępiane.
Dlaczego? Głównie dlatego, że satelita po takim ataku nie wyparowuje, a zamienia się w ogromną ilość mniejszych kosmicznych śmieci, wypełniając przestrzeń kosmiczną odpadami poruszającymi się w trudny do przewidzenia sposób, które stanowią zagrożenie dla narzędzi badawczych, a także życia astronautów przebywających w Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Wystarczy wspomnieć, że po chińskich testach z 2007 roku satelita FY-1C zamienił się w chmurę... ponad 40 tys. potencjalnie niebezpiecznych elementów!
I choć USA początkowo nie były skłonne do porzucenia swoich działań w tym zakresie - Rosja i Chiny postulowały o zakaz stosowania takiej broni już w 2008 roku, ale nie spotkały się z amerykańskim poparciem, a co więcej Amerykanie niejako na pokaz kilka tygodni później przeprowadzili kolejne testy - to najwyraźniej właśnie zmieniły zdanie. A że poza Stanami Zjednoczonymi tylko Chiny, Indie i Rosja oficjalnie dysponują systemami antysatelitarnymi i prowadziły ich testy, to właśnie do nich skierowany jest apel Kamali Harris.