Wstrzymajcie ogień, bo nas powybijacie! Rosjanie strzelali do siebie nawzajem
Przez nieporozumienie ogień rosyjskiej artylerii został skierowany na własne pozycje. Do dramatycznego incydentu zwanego w żargonie żołnierskim "bratobójczym ogniem" doszło na odcinku frontu w Obwodzie Zaporowskim. Ukraiński wywiad przechwycił błagalne prośby rosyjskich żołnierzy do ich własnych kolegów o przerwanie ognia. Wszystko na nic.
Czasami na wojnie dochodzi do tragicznej pomyłki i tzw. "bratobójczego ognia". To termin używany przez żołnierzy i oznacza skierowanie ognia na własne oddziały zamiast na pozycje wroga.
Do takiej właśnie pomyłki doszło podczas walk na froncie wojny Rosji z Ukrainą w pobliżu wsi Orichow w Obwodzie Zaporowskim. O tym, jaki przebieg miał ten incydent wiemy z przechwyconych przez ukraiński wywiad rozmów rosyjskich żołnierzy, które prowadzili przez radiostacje. Dramatyczny zapis audio tych rozmów opublikował w serwisie Twitter Anton Geraszczenko, doradca ministra spraw wewnętrznych Ukrainy.
Na początku nagrania poznajemy głównych bohaterów tego dramatycznego incydentu. Rosyjski żołnierz nazywający siebie samego Rambo błaga swoich kolegów z jednostki artylerii (ich pseudonimy to Granit i Bajkał), aby przestali ostrzeliwać ich pozycje. Sytuacja jest dramatyczna i Rambo podejmuje decyzję o natychmiastowym odwrocie. Pada mnóstwo najbardziej wulgarnych przekleństw, a w tle słychać odgłosy eksplozji.
Słowa żołnierza o pseudonimie Rambo nic nie dają, gdyż błagalne prośby skierowane do rosyjskiej jednostki artylerii wyraźnie nie są odbierane. Staje się jasne, że przez pomyłkę "bratobójczy ogień" równa z ziemią rosyjskie pozycje na linii frontu.
Dalej w trakcie dramatycznej rozmowy prowadzonej przez radiostację żołnierz Rambo mówi kolejnemu swojemu koledze o pseudonimie "dyktator", że ma wielu zabitych i rannych. Prosi o pomoc, gdyż jego oddział właśnie w zasadzie przestał istnieć.
Kiedy już się wydaje, że ogień własnej artylerii na punkt 270 został wstrzymany, wtedy zaczyna robić swoją robotę rosyjski czołg. To całkowicie załamuje "Rambo", który nie jest w stanie prowadzić ewakuacji.
Na koniec nagrania żołnierz Rambo pyta się, czyj jest ten ptaszek w powietrzu (tak na wojnie nazywane są drony). Po chwili uspokaja się, że to drony rosyjskie. Poniżej fragment rozmów żołnierzy uczestniczących w incydencie z "bratobójczym ogniem", który zamieścił Anton Geraszczenko.