Zatopiony krążownik Moskwa może skrywać atomowe pociski
Okazuje się, że zatopiony przez Ukrainę w odmętach Morza Czarnego rosyjski krążownik Moskwa może skrywać pociski atomowe. Tak twierdzi były oficer marynarki wojennej i ekspert wojskowy.
— Myślę, że z szesnastu pocisków na okręcie Moskwa, co najmniej dwa, a może nawet do czterech, były wyposażone w głowicę atomową. Nie widziałem w tej sprawie żadnych tajnych dokumentów (...), jestem jednak tego pewien, opierając się na moim doświadczeniu i wiedzy o przygotowaniach okrętów do misji bojowych — stwierdził Stepan Jakimiak, były oficer marynarki wojennej i ekspert wojskowy, w podcaście serwisu Ukrainska Pravda i Centrum Strategii Obronnych.
Pomimo faktu, że Stepan Jakimiak zarzeka się, iż krążownik mógł przenosić pociski atomowe, ekspert nie przedstawił na to żadnych niezbitych dowodów. Jednak analitycy NATO nie wykluczają, że Jakimiak mówi prawdę, ponieważ okręt prowadził bardzo ważne misje na Morzu Czarnym w pierwszych tygodniach niesprowokowanej pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę. Gdyby do wojny włączyło się NATO, to doszłoby do wybuchu III wojny światowej, a wówczas w użyciu mogłaby być właśnie broń atomowa.
Jakimiak sugeruje, że Kijów i Waszyngton mogli wiedzieć o atomowych pociskach na pokładzie "Moskwy", dlatego też podjęto próbę neutralizacji okrętu, a Kreml w obawie o możliwość wybuchu broni, nie zdecydował się podjąć kroków zmierzających do wydobycia i naprawy jednostki.
Krążownik Moskwa może skrywać atomowe pociski
Rosyjski krążownik rakietowy "Moskwa" został trafiony dwoma ukraińskimi pociskami R-360 Neptun w dniu 13 kwietnia 2022 roku. Rosyjskie źródła twierdziły, że na pokładzie doszło do wybuchu amunicji i pożaru. Dzień później, podczas próby holowania do portu w Sewastopolu, "Moskwa" zatonęła. Wrak spoczął na głębokości ok. 50 metrów i ok. 110 kilometrów na południe od Odessy.
Chociaż do okrętu wysłano statek ratowniczy "Komuna", którego celem było pozyskanie z zatopionej konstrukcji tajnych dokumentów, ciał zabitych marynarzy, broni i innych wrażliwych materiałów, ostatecznie Kreml nie podjął próby wydobycia krążownika. Z informacji wywiadowczych wynika również, że Kreml nie uratował żadnego sprzętu czy broni znajdującej się na pokładzie okrętu.
Ogromna klęska wizerunkowa dla Kremla
Zatonięcie "Moskwy" było dla Rosji dotkliwą porażką. Mierzący 186 metrów długości krążownik był jednostką flagową rosyjskiej Floty Czarnomorskiej. Była to też klęska wizerunkowa. To właśnie krążownik "Moskwa" w pierwszych dniach wojny podszedł pod Wyspę Węży. Ukraińcy w wymowny sposób odmówili wtedy poddania posterunku. Ich słowa zamieszczano nawet na ukraińskich tablicach drogowych.
Głównym uzbrojeniem "Moskwy" było 16 wyrzutni ciężkich pocisków przeciwokrętowych P-500 Bazalt, ustawionych parami na pokładzie w części dziobowej. Okręt przystosowano również do przenoszenia nowszych pocisków P-700 Wulkan (P-1000). Zasadniczym uzbrojeniem było osiem pionowych rewolwerowych wyrzutni pocisków przeciwlotniczych dalekiego zasięgu S-300F Fort z zapasem 64 pocisków, umieszczonych w kadłubie, w rufowej części śródokręcia.
Oczko w głowie Kremla miał zainstalowane do samoobrony dwie dwuprowadnicowe chowane wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych bliskiego zasięgu Osa-MA z zapasem 40 pocisków, umieszczone na rufie po obu stronach hangaru. Tymczasem broń podwodną stanowiło 10 wyrzutni torped kalibru 533 mm w dwóch pięciorurowych aparatach, służących do wystrzeliwania torped przeciw okrętom podwodnym SET-65 lub przeciw okrętom nawodnym 53-65K. Uzupełniały je dwie dwunastoprowadnicowe wyrzutnie RBU-6000 rakietowych bomb głębinowych kalibru 213 mm systemu Smiercz-2, ze 144 bombami RGB-60.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 88 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!