Apple wprowadza USB-C i robi z siebie eko-bohatera. Kilka lat za późno

Wiele lat trwała swego rodzaju batalia Apple nie tylko z ekologami, ale także z unijnymi urzędnikami, którzy kilkukrotnie próbowali narzucić gigantowi swoje racje. Przez ten czas na nic zdały się biurokratyczne próby i protesty zielonych aktywistów. Teraz jednak Apple idzie po rozum do głowy i robi z siebie eko-bohatera, ratującego niemalże świat przed zagładą.

Zacznijmy jednak od początku i tego, w czym tak naprawdę leży problem. Kilka lat temu w Unii Europejskiej rozpoczęła się dyskusja na temat tego, czy warto ujednolicać ładowarki do urządzeń mobilnych tak, aby wszystkie takie produkty można było ładować takim samym kablem. Oburzyło to wielu producentów, jednak po konsultacjach i miesiącach dyskusji wprowadzono dyrektywę, która zobowiązuje ich do takiego ruchu.

"Wszyscy hodują drzewa, a my lasy"

Wtorkowa prezentacja Apple przesycona była ekologicznością firmy. Dużo miejsca w prezentacji zajęła wyreżyserowana scenka, kiedy szefostwo Apple z Timem Cookiem na czele spotyka się w salce konferencyjnej z... Matką Naturą. Każdy z kolejnych działów marki przechwala się, ile to nie oszczędzili drzew i lasów, o redukcji zużycia wody nie wspominając. Za statystyki - brawo. Przechwalanie się to jednak dość stara moda, która w tym przypadku nie wygląda dobrze. Apple ewidentnie stawia się ponad wszystkimi, a zwieńczeniem tego jest zdanie, że "wszyscy hodują drzewa, a my lasy".

Reklama

W pogoni za konkurencją

Koreańskie i japońskie firmy szybko przeszły więc na USB-C, a dzisiaj ciężko sobie przypomnieć, kiedy stare złącze było dostępne w ich produktach. Jak to bywa z gigantami, pojawiła się jednak czarna owca, a w tym przypadku jabłko. I to takie nadgryzione. Od samego początku praktycznie jedynym oponentem takich, unijnych pomysłów była marka Apple. Firma zakochana w swoim złączu Lightning nie brała nawet pod uwagę żadnych zmian. Przynajmniej w odniesieniu do iPhona.

Apple: USB-C tak, ale nie dla iPhone'a

Wszystko wskazuje na to, że Apple chciało po prostu zrobić to na swoich zasadach, a nie na skutek narzucania im jakichś dyrektyw. Od kilku już modeli iPady Pro wyposażone są we wspomniane złącze USB-C, nawet MacBooki otrzymały takie gniazda, które zastąpiły MagSafe, będącego onegdaj również oczkiem w głowie Apple. Kolejne iPhony zmieniały numerki, a jak nie było złącza USB-C, tak nie było. Do czasu.

Rok 2024 przełomowy

Unia Europejska dopięła swego i w październiku 2022 podjęto dyrektywę o uniwersalnej ładowarce. Rozporządzenie dotyczy urządzeń mobilnych, czyli smartfonów, tabletów i słuchawek. Zgodnie z przepisami, wszystkie urządzenia od stycznia 2024 roku mają posiadać złącze USB-C. Apple nie miało wyjścia, bo mimo wszystko rynek europejski jest kluczowy dla giganta z Cupertino.

Nowe przepisy zobowiązują producentów do oznaczania urządzeń z uniwersalną ładowarką. Jest to specjalny piktogram, informuje on o fakcie posiadania (lub nie) ładowarki, a także etykietę o wydajności.

Warto dodać, że w ciągu 40 miesięcy od wprowadzenia nowych zasad, podobne zobowiązanie będzie dotyczyło także laptopów. Aktualnie większość firm wypuszcza notebooki z ładowaniem przy pomocy złącza USB-C, więc w tym przypadku nie powinno być większego problemu z wdrożeniem dyrektywy.

"Zielone" zegarki i iPhony?

Apple podczas swojego eventu zaprezentowało zupełnie nowe paski do smartwatchy Apple Watch. Według prezentacji niektóre z nich zostały wykonane w 100 proc. z materiałów, które pochodziły z recyklingu. Jednak nie wspomniano nic na temat tego, ile energii pochłonęło przygotowanie takich gadżetów.

Nie było to "widzimisię" unijnych urzędników, a troska o środowisko. Sprzedaż urządzeń mobilnych rośnie z roku na rok, a każde z nich dotychczas otrzymywało ładowarkę. Od kilku lat zaczęto od tego odchodzić i producenci wrzucali do pudełek co najwyżej kabel do ładowania. Podobnie czyniło Apple, jednak dalej było to złącze Lightning. Ujednolicenie ładowarek ma sprawić, że przestaniemy zasypywać świat plastikiem, który zazwyczaj wala się po śmietnikach, kiedy ładowarka jest już nam zbędna. 

Odbywająca się 12 września 2023 roku konferencja Apple ukazała hipokryzję amerykańskiego producenta, który chwalił się podczas wydarzenia tym, że dbając o środowisko odchodzi od złącza Lightning. Tim Cook i spółka zachowali się jednak tak, jakby świat dookoła nie istniał, a oni dalej są tym producentem, który wyznacza światowe trendy. Rzeczywistość jest jednak inna i to Apple goni teraz konkurencję, która pozostawiła spadkobierców Steva Jobsa daleko w tyle

Nowe, a już tak naprawdę stare władze Apple przespały lata, a konkurenci wyprzedzają ich nie o rok, ale o dwa lub trzy. Wcześniej to Apple wyznaczało trendy, teraz Apple patrzy na innych, starając się zamydlić oczy finezyjnymi konferencjami, robionymi z rozmachem. Kiedyś o iPhonach dowiadywaliśmy się w dniu premiery, a dzisiaj - kilka miesięcy przed, bo Tim Cook nie potrafi nawet zadbać o brak przecieków.

Nie tędy droga, Apple.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy