Receptura na ogień grecki - bizantyjski napalm. Jego skład przepadł!

Tajna broń, która przez stulecia broniła Imperium, nadal pozostaje tajemnicą. Ogień, który trawił statki i dziesiątkował armie, który nie dawał się ugasić wodą i wzniecał panikę, pozostał sekretem cesarskich alchemików. Receptura “ognia greckiego” do dziś pozostaje nieznana.

Jean de Joinville nie należał do strachliwych. Przedstawiciel jednego z najznamienitszych rodów Szampanii od młodości szukał rycerskiej chwały. Gdy w 1244 r. Ludwik IX (przyszły Ludwik Święty) zorganizował siódmą krucjatę, de Joinville postanowił dołączyć do wyprawy przeciw Egiptowi tak, jak 35 lat wcześniej jego własny ojciec dołączył do krucjaty przeciw Albigensom. 

Nawet on jednak nie był gotowy na to, co miało go czekać

“Zdarzyło się, że pewnej nocy, gdy pełniliśmy straż nocną na wieżach, wróg sprowadził przeciw nam machinę zwaną perronelem i napełnił ją ogniem greckim. Kiedy dobry rycerz Lord Walter z Cureil zobaczył to, rzekł: “panowie, jesteśmy w największym niebezpieczeństwie, w jakim kiedykolwiek byliśmy. Jeśli pozostaniemy w wieży, będziemy zgubieni i spaleni, a jeśli opuścimy powierzone nam stanowisko, zostaniemy zhańbieni. Nikt nas nie wybawi oprócz samego Boga, więc za każdym razem, gdy będą rzucać w nas ogniem, padnijmy na łokcie i kolana i błagajmy Pana, by nas ocalił od tego niebezpieczeństwa".

Reklama

Tak wspominał swój pierwszy kontakt z bronią, która wzbudzała lęk u najznamienitszych wojowników. Ogniem greckim, który miał trawić i drewno i metal. Średniowiecznym odpowiednikiem napalmu. 

Arabskie armie same doświadczyły wcześniej skutków działania ognia greckiego. Wynalazcy ognistej broni niezwykle skutecznie stosowali ją w walkach z tureckimi, arabskimi, mongolskimi czy słowiańskimi napastnikami. To właśnie ona, wraz z potężnymi murami, pozwoliła im przetrwać tysiąc lat niemal nieprzerwanych napaści. 

Wynalazcami byli Bizantyjczycy, a konkretnie architekt zwany Kalinikusem z Heliopolis. Był on żydowskim uciekinierem z Syrii, który, zgodnie z kronikami Teofanesa Wyznawcy chciał pomóc swojej nowej ojczyźnie obronić się przed napaścią. W 672 r. przedstawił więc na dworze cesarza Konstantyna Pogonatusa swój najnowszy wynalazek. 

Składu ciągle nie znamy

Jego dokładny skład wciąż pozostaje tajemnicą. Uważa się, że głównym składnikiem była ropa naftowa, prawdopodobnie z dodatkiem siarki lub smoły i innych materiałów. Nie jest jasne, w jaki sposób był zapalany, ale prawdopodobnie był przygotowywany tuż przed odpaleniem, by uniknąć ryzyka przypadkowego wybuchu. Substancja zapewne zawierała fosforek wapnia, który powstaje przez ogrzewanie wapna, kości i węgla drzewnego. W kontakcie z bronią fosforek uwalnia fosfinę, która zapala się spontanicznie, co sprawia, że broń na wodzie była nawet bardziej niebezpieczna, niż na lądzie. Po zapaleniu substancja była bardzo trudna do zgaszenia - w zasadzie jedynym sposobem na ugaszenie jej było użycie piasku lub octu. Ogień grecki był tak skuteczny na morzu, że palił się nawet pod wodą.

Ze względu na to nie powinno dziwić, że po raz pierwszy ognia greckiego użyła marynarka bizantyjska. Stosowała go na kilka sposobów. Pierwszym z nich było wystrzelenie kuli owiniętej tkaniną, która została oblana mieszanką w stronę innych statków, prawdopodobnie z małej katapulty. Mieszankę pakowano też w syfony, które montowano na dziobach statków i w machinach oblężniczych. Później pojawiły się nawet przenośne urządzenia do miotania ognia greckiego - pradziadkowie miotaczy ognia. 

Wynalezienie ognia greckiego nastąpiło w krytycznym okresie, gdy Imperium było osłabione wojnami z Sasanidami z Persji. Bizantyjczycy zastosowali grecki ogień przeciwko flotom arabskim podczas pierwszego i drugiego oblężenia Konstantynopola, bitew morskich przeciwko Saracenom, najazdów Rusinów na Bosfor podczas wojen bizantyjskich, bizantyjskich wojen domowych i inwazji Światosława na Bułgarię.

Jedyna pewna relacja zawierająca częściowy skład ognia greckiego pochodzi od bizantyjskiej księżniczki i autorki Aleksiady, Anny Komnene (1083 - 1150 ne), która w tekście Aleksiady podaje opis broni użytej przeciwko Normanom:

Sekret ognia greckiego długo pozostawał najściślejszą bizantyjską tajemnicą. Armie Konstantynopola używały broni ostrożnie, właśnie dlatego, że cesarze obawiali się, że alchemicy na usługach ich wrogów rozgryzą jej skład. Ale fakt, że średniowieczny napalm był stosowany rzadko, nie umniejszał jego skuteczności: tak, jak broń jądrowa wiele stuleci później, ogień grecki był bronią odstraszającą. Sam fakt jego istnienia sprawiał, że wrogie floty i armie trzymały się od Bizancjum z daleka. 

Mimo tych środków ostrożności ostatecznie przeciwnikom Bizancjum udało się poznać jego sekrety. Arabskie armie zaczęły stosować ogień grecki przed dziesiątym wiekiem - to właśnie z takim arabskim wariantem tej broni zetknął się de Joinvillle. Około 10 stulecia odnotowywane są też przypadki stosowania podobnej broni w Chinach, choć nie jest pewne, czy nie została ona tam wynaleziona niezależnie. 

Pewne jest, że nawet sami Bizantyjczycy w końcu zapomnieli, jak wytwarzać substancję. W czternastym wieku receptura była już zapomniana, a mimo wysiłków alchemików nie udało się jej odtworzyć. Nie udało się to nawet współczesnym chemikom. Nie wiadomo, kiedy dokładnie użyto ognia greckiego po raz ostatni, ale wkrótce po tym jak zgasły jego ostatnie płomienie, zgasło także samo Bizancjum, które ostatecznie upadło pod naporem wrogów w 1453 r.  

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama