Czarna śmierć - nie taka straszna, jak ją malowali? Polacy pomogli to udowodnić

Z opublikowanych właśnie badań wynika, że podczas dotychczasowych analiz epidemii dżumy, nękającej Europę, Azję Zachodnią i Afrykę Północną w latach 1347-1352, poczyniliśmy wiele błędnych założeń, przez co ta mogła wydawać się bardziej śmiercionośna, niż faktycznie była.

Czy czarna śmierć faktycznie wybiła pół populacji Europy?
Czy czarna śmierć faktycznie wybiła pół populacji Europy?123RF/PICSEL

W czasopiśmie Nature Ecology and Evolution opublikowane zostały bardzo interesujące badania, które sugerują, że czarna śmierć mogła wcale nie wybić połowy populacji Starego Kontynentu, bo jej występowanie i siła rażenia były bardzo uwarunkowane lokalnie. 

Co warto podkreślić, w badaniach bardzo dużą rolę odegrali naukowcy z Palaeo-Science and History Group w Instytucie Maxa Plancka w Jenie oraz demografowie historyczni z Uniwersytetu w Białymstoku, tj. Piotr Guzowski i Radosław Poniat, a publikacja zawiera również dane udostępnione przez biolożkę uniwersytetu, Mirosławę Kupryjanowicz.

Czarna dżuma wcale nie była taka straszna?

Kiedy pomyślimy o czarnej śmierci, automatycznie mamy w głowie obraz najbardziej dewastującej pandemii, jaka kiedykolwiek uderzyła w Europę. Do tej pory szacowało się bowiem, że w latach 1347-1352 plaga zabiła od 30 do 50% populacji Starego Kontynentu, mając tym samym ogromny wpływ na krajobraz religijny, polityczny, kulturowy i gospodarczy.

Mapa pokazująca miejsca wzrostów i spadków produkcji pyłków rolniczych
Mapa pokazująca miejsca wzrostów i spadków produkcji pyłków rolniczychNature Ecology & Evolutionmateriały prasowe

Tymczasem okazuje się, że najpewniej nie była aż taka straszna, jak ją malują - oczywiście, dżuma zabrała życie wielu mieszkańców Europy, ale na różne regiony wpływała w różnym stopniu, różna była więc zatem śmiertelność. Skąd te rozbieżności w badaniach?

Autorzy tych nowych sugerują, że w poprzednich opieraliśmy się o zapisy urzędników kościelnych i innych piśmiennych świadków, więc dotyczą one najpewniej obszarów miejskich, podczas gdy 75-90% Europejczyków żyła wtedy na wsiach, które pozostawały poza zasięgiem “badań".

Co więcej, dokumentacja plagi w różnych miejscach była bardzo różna, i tak we Włoszech czy Anglii możemy znaleźć bardzo szczegółowe zapisy, ale z drugiej strony mamy np. nasz kraj, co do którego mamy tylko pewne nieśmiałe wskazówki. Naukowcy postanowili więc sięgnąć po bardziej obiektywną metodę i przeprowadzić szczegółowe analizy, które pozwolą lepiej określić, jaka faktycznie była siła rażenia dżumy. I tu do akcji wkracza palinologia, czyli badanie kopalnych zarodników i pyłku roślin.

Palinologia, czyli badanie zarodników grzybów i pyłku roślin, jest dobrym narzędziem do odkrywania demograficznych skutków czarnej śmierci. Dzieje się tak dlatego, że ludzki wpływ na krajobraz w czasach przedindustrialnych, przede wszystkim rolnictwo i gospodarka leśna podporządkowana potrzebom budowlanym, były w dużym stopniu uzależnione od dostępności pracowników
tłumaczy Adam Izdebski z Max Planck Institute for the Science of Human History.
Metoda działania palinologii - większa śmiertelność to spadek produkcji rolnej i odpowiednich dla niej pyłków
Metoda działania palinologii - większa śmiertelność to spadek produkcji rolnej i odpowiednich dla niej pyłkówNature Ecology & Evolutionmateriały prasowe

Za pomocą metody pyłkowej można określić, czy w danym okresie na danym obszarze była prowadzona działalność rolnicza i w jakim wymiarze (mniejszym czy większym niż zazwyczaj), co może wskazywać na siłę rażenia pandemii - kiedy rolnictwo jest w odwrocie, środowisko naturalne odżywa, co widać w osadach torfowisk i jezior. Naukowcy przeanalizowali więc 1634 próbki z 261 jezior i torfowisk w 19 krajach Europy, dzięki czemu możliwe było stworzenie zupełnie nowej mapy czarnej śmierci na Starym Kontynencie, która pokazuje, że wcale nie była ona obecna wszędzie i nie wszędzie siała ogromne spustoszenie.

Jak widać na dołączonej mapie, w części regionów (Skandynawia, Francja czy Niemcy) faktycznie można zauważyć drastyczny spadek produkcji rolnej, co potwierdza zapiski historyczne sugerujące ogromną śmiertelność na tych obszarach, a w innych wręcz przeciwnie, jak np. Polska, gdzie rolnictwo rozwijało się w najlepsze.

Naukowcy wskazują więc, że konieczna może być zmiana modeli innych pandemii, które zostały stworzone na podstawie tej konkretnej, a także unikanie szybkiego generalizowania w przypadku kolejnych, bo na szybkość i zakres rozprzestrzeniania się patogenu ma wpływ wiele zmiennych - mówiąc krótko, kontekst ma ogromne znaczenie.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas