Dlaczego archeolodzy nie szukają Atlantydy, choć tyle osób tego pragnie?
Atlantyda — utopia, idealna cywilizacja zdolna do osiągania tego, co dla innych było niedostępne. Harmonia idąca w parze z rozwojem, a wszystko to zaprzepaszczone przez serię kataklizmów. Tak wiele osób widzi Atlantydę, usilnie wierząc, że myśl greckiego filozofa opisywała fakty, nie zaś fikcję. Dlaczego jednak nie mają racji?
Historia, a w zasadzie opowieść na temat Atlantydy jest większości znana. Oto bowiem swój epizod w dziejach świata miała mieć miejsce wysoce rozwinięta cywilizacja, która w praktycznie wszystkich aspektach przewyższała inne znane człowiekowi. Na jej nieszczęście, trzęsienia ziemi miały spowodować jej całkowite zalanie i zniknięcie z powierzchni globu. Do dziś nie znaleziono żadnych dowodów na to, że kiedykolwiek istniała.
Początki Atlantydy
Mimo braku dowodów i znalezisk, wśród ludzi nadal znajdują się tacy, którzy uparcie wierzą w istnienie Atlantydy. Ich zdaniem wystarczy dokładnie poszukać, a oczy człowieka ujrzą dziedzictwo tej domniemanej, wspaniałej cywilizacji. Co więcej, ludzie ci mają za złe archeologom, że temat ten został przez nich zupełnie odpuszczony. Jakie w rzeczywistości były początki Atlantydy?
Historycy są na ten temat zgodni — Atlantyda to dzieło umysłu Platona, greckiego filozofa, którego żywot datuje się na lata piąty i czwarty wiek przed naszą erą. Ateńczyk za życia zajmował się formułowaniem podstaw idealizmy czy też racjonalizmu, choć wśród jego dorobku wyszczególnić można o wiele więcej. Dziś jednak skupić należy się na Atlantydzie właśnie.
Chcąc bardzo szybko ukrócić pseudoarcheologiczne zapędy niektórych, należałoby przypomnieć, że to właśnie Platon jest autorem pojęcia „utopia”, a dalej również i historii o Atlantydzie. Można uznać, że grecki filozof stworzył opowieść o (prawie) idealne cywilizacji jako przestrogę dla ateńskiego polis.
Uczenie się na cudzych błędach
Mając w głowie koncept utopii, a także bacznie obserwując życie polityczne Aten, Platon był doskonale świadom niebezpieczeństw i ryzyka wynikającego z imperializmu. Stworzył on zatem historię o Atlantydzie, czyli na pozór wspaniałej cywilizacji, o historii znacznie dłuższej niż ta Aten czy innych greckich miast. Co ciekawe, w jego mniemaniu Atlantyda nie była aż tak wyidealizowanym tworem, jak przedstawia się to dziś.
Choć nie mógł odmówić jej siły i zaawansowanej technologii, to imperialistyczne zapędy zaprowadziły ją na drogę konfliktu ze wszystkimi dookoła. Tylko jedno polis było w stanie przeciwstawić się tej potędze. Był to dzielny naród Ateńczyków, którzy pokonali Atlantydę i uwolnili pojmanych niewolników. Ta z kolei została nawiedzona przez kataklizmy. Trzęsienia ziemi sprowadziły nań powódź, a nacja ta przeszła do historii.
W rzeczy samej platonowska Atlantyda nie jest nawet mitem. Opowieściom o greckich bóstwach ciężko przypisać autorów, były one podawane z reguły ustnie przez pokolenia i przetrwały do dziś w wielu formach. Atlantyda z kolei jest dziełem Platona, na co historycy znaleźli dowody m.in. w dialogach Timaeus i Critias. O legendarnej cywilizacji brak natomiast wzmianek np. u innych filozofów, czy dziełach z kolejnych wieków.
W pewnym sensie jest to kontynuacja Republiki. W Państwie Platona rozwija swój model idealnego systemu politycznego, a to posuwa go naprzód. Celem historii Atlantydy, w dialogach Timaeusa i Critiasa, jest pokazanie, jak ta republika zachowywałaby się w bardziej politycznej sytuacji wojennej.
Czym naprawdę jest Atlantyda?
Mając w pamięci przekazy Platona, można uznać, że historia o Atlantydzie to nic innego, jak drogowskaz i znak ostrzegawczy jednocześnie. Pokazuje państwu (a w jego przypadku polis), co może kryć się na końcu drogi oznaczonej jako imperializm.
Zabawne w Atlantydzie jest to, że kiedy Platon wspomniał o niej, tak naprawdę niewiele o niej napisał. Tylko kilka małych akapitów.
Co więcej, zwycięstwo Aten nad Atlantydą ma stanowić dowód na to, że właściwą drogą jest demokracja i sprawiedliwość, nie zaś chciwość, wojna, nieustająca ekspansja i konflikt. Dlaczego zatem obraz zalanej i upadłej cywilizacji tak mocno zmienił się na przestrzeni wieków i dziś jest dla wielu czymś upragnionym?
Tęsknota do ideału
Jako ludzie często podświadomie tęsknimy za rzeczami, które w naszej głowie są albo wyidealizowane, albo w ogóle nigdy nie miały miejsca. Archeolodzy i badacze są w tym wypadku zgodni. Różne opowieści nadały Atlantydzie wystarczającego kolorytu, który dziś jest w stanie przyciągać tłumy. Wystarczy wyobrazić sobie strzeliste i niespotykane nigdzie indziej posągi oraz piękne budowle, które zostały ukryte przed ludzkością na całe tysiąclecia.
To jak ucieczka od rzeczywistości, chociaż dla ludzi to rzeczywistość. Atlantyda wydaje się całkiem niesamowitym miejscem. Rozumiem więc, dlaczego ludzie chcą, żeby to było coś prawdziwego. To opowieść o cywilizacji, która została zniszczona w wyniku jakiegoś wielkiego wydarzenia. To jest alegoria, którą stworzył Platona, a powodzie i tego rodzaju katastrofy rezonują bardzo dobrze.
Romantyzm a archeologia
Badacze zwracają również uwagę na dysonans, jakiego doświadczyć mogą zwolennicy teorii o istnieniu Atlantydy. Dla nich kluczową okazuje się tajemnica, mityczna zagadka, która jest gdzieś schowana przed wzrokiem człowieka, ale istnieje. Podobne emocje budzą przecież inne historie czy przedmioty, których legendarny status budzi ekscytację — tak samo, jak wizja znalezienia czegoś, co potencjalnie miało nie istnieć.
Otwiera to w człowieku swego rodzaju nowy horyzont myślowy, most łączący sferę rzeczywistości tu i teraz, z pewnego rodzaju mistyką. Znalezienie Atlantydy można by przyrównać do odkopania Świętego Graala — nagle na wszystko można by spojrzeć z zupełnie innej perspektywy.
Jest to jednak myślenie dalece błędne. Archeolodzy nie zajmują się tajemnicami, ich praca daleka jest od hollywoodzkich przygód rodem z serii filmów Indiana Jones czy gier marki Uncharted. Profesja ta opiera się na faktach, poszukiwaniu ich, rzucaniu nowego światła na znaleziska i wreszcie łączeniu wielu kropek. Od Atlantydy różnią się one tym, że istnieją.
Myślę, że częścią tego jest pomysł, że jest tam tajemnica. Istnieje błędne przekonanie, że archeologia polega na rozwiązywaniu zagadek, podczas gdy w rzeczywistości tak naprawdę tego nie robimy. Myślę, że ta tajemnica bardzo ją romantyzuje.
Pseudomity i pseudonauka
Warto zaznaczyć, że współczesne korzenie legendy o Atlantydzie sięgają tak naprawdę XIX wieku. To w latach siedemdziesiątych XIX wieku za sprawą rosyjskiej mistyczki Heleny Bławatskiej, powstał ruch religijny o nazwie Teozofia. Wyrażenie to można przetłumaczyć z greckiego jako "Mądrość Bogów".
Autorka ruchu wydała w 1888 roku pracę pod tytułem “Doktryna Tajemna", w której wymienia mieszkańców Atlantydy jako jedną z siedmiu podstawowych ras ludzkości. W tamtym czasie nie brakowało też innych tekstów, które wspólnie złożyły się na początek tzw. Atlantologii. Jeszcze w 1882 roku publikacji dokonał kongresmen Ignatius Donnelly. Jego zdaniem, cywilizacja Atlantydy istniała, żyła w pokoju i szczęściu oraz pomogła nadać początek wielu znanym narodom.
Nie chodzi o to, że informacje, z których korzystają ludzie, są koniecznie błędne lub niezgodne z faktami. Ale wyciągają fakty z tego kontekstu i nadają mu nowy kontekst. W dużej mierze chodzi o to — wyrywanie faktów z kontekstu, łączenie kilku różnych faktów w celu stworzenia nowej historii — zamiast po prostu patrzeć na nie w ich kontekście i pytać „co mi to mówi?” i gotowość do zmiany zdania w zależności od tego, co zobaczymy. To duża część archeologii.
W dużym skrócie można stwierdzić, że całość współczesnego mitu o Atlantydzie wzięła się po pierwsze z niedokładności w czytaniu Platona, w drugiej kolejności zaś, z błędnego interpretowania tego, co się przeczytało. Poza tym istotny jest również romantyzm — czasami ludzie chcą w coś wierzyć, bo czemu nie?