Ludzkie oblicze kosmosu

Dla naukowców zajmujących się rakietami problemem jesteś ty - człowiek. Jesteś najbardziej komplikowaną częścią maszynerii, z jaką mają i będą mieć kiedykolwiek do czynienia.

article cover
© Panthermedia

(...) Ogniwo słoneczne czy dysza silnika rakietowego to elementy stabilne i niewymagające. Nie wypróżniają się, nie panikują i nie zakochują się w dowódcy wyprawy. Nie mają ego. Ich części nie psują się przy braku ciążenia. I nie muszą spać.

Dla mnie natomiast jesteś najlepszą rzeczą, jaka mogła się przytrafić astronautyce. Istota ludzka jest maszynerią, która czyni wszystkie te wysiłki nieskończenie intrygującymi. Zabrać organizm, którego każda cecha jest wynikiem ewolucji mającej na celu utrzymanie żywej i dobrze prosperującej całości w środowisku wyposażonym w tlen, powszechne ciążenie oraz wodę, i umieścić go na kosmicznym pustkowiu na miesiąc czy rok jest przedsięwzięciem niedorzecznym, ale i urzekającym.

(...) Z milionów stron dokumentów i raportów sporządzonych na temat pierwszego lądowania na Księżycu nic - przynajmniej do mnie - nie przemawia bardziej niż jedenastostronicowy referat zaprezentowany na dwudziestym szóstym dorocznym zjeździe Północnoamerykańskiego Towarzystwa Weksylologicznego. Weksylologia to dyscyplina zajmująca się flagami, a nie - jak nazwa mogłaby sugerować - wekslami, chociaż akurat w tym wypadku też trzeba było sporo zapłacić. Prezentacja nosiła tytuł: "Tam gdzie nie dotarła jeszcze żadna flaga: polityczne oraz techniczne aspekty umieszczenia flagi na Księżycu".

Flaga nie łopocze bez wiatru

Na początku była mowa o spotkaniu, które odbyło się pięć miesięcy przed wystrzeleniem Apolla 11. Nowo powołany Komitet do spraw Symbolicznych Dotyczących Pierwszego Lądowania na Księżycu zebrał się, aby przedyskutować stosowność umieszczenia flagi na Księżycu. Traktat o Przestrzeni Kosmicznej, którego Stany Zjednoczone są sygnatariuszem, zakazuje roszczeń wobec suwerenności ciał niebieskich. Czy byłoby zatem możliwe wbić swoją flagę, tak żeby nie wyglądało to jak, cytując słowa jednego z członków komisji, "wzięcie w posiadanie Księżyca"?

Dużo mniej fotogeniczny plan zabrania w kosmos i pozostawienia tam pudełka zawierającego miniaturowe flagi wszystkich narodów również był rozważany i został odrzucony. Flaga musi łopotać.

Nie mogło się więc obyć bez pomocy Sekcji Służb Technicznych NASA. Flaga nie łopocze bez wiatru. Księżyc nie ma nawet atmosfery, nie mówiąc już o wiatrach. Na dodatek chociaż księżycowa siła ciążenia jest plus minus sześć razy mniejsza niż na Ziemi, to wystarcza ona, aby doprowadzić zwykłą flagę do niechlubnego zwisu. Postanowiono zatem do masztu przyczepić poprzeczny drążek, na który nawleczono odpowiednio obszytą flagę. Zabiegi te spowodowały, że gwiaździsty sztandar wyglądał, jakby był smagany rześką bryzą - na tyle przekonująco, że przez kolejne dekady aż zaroi się od oskarżycielskich głosów wietrzących spisek i oszustwo - chociaż w istocie wisiał nie bardzo jak flaga, a raczej jak miniaturowa patriotyczna kurtynka.

Zestaw Księżycowej Flagi

Niemniej inne wyzwania pozostały. Na przykład: jak upchnąć flagę w zagraconym, przeładowanym wnętrzu Modułu Księżycowego? Inżynierów odesłano z powrotem do roboty, aby zaprojektowali składany maszt oraz poprzeczny drążek. Ale nawet wówczas trudno było znaleźć na nie miejsce. Zestaw Księżycowej Flagi - jak z czasem zaczęto nazywać maszt, flagę i drążek - miał być w końcu zamontowany na zewnątrz lądownika.

To jednak znowu znaczyło, że musiałby wytrzymać ponad 1000 stopni Celsjusza - co jest temperaturą generowaną przez umieszczony obok silnik lądujący. Rozpoczęto więc testy. Flaga stopiła się w temperaturze 150 stopni. Zawezwano więc Sekcję Konstrukcji i Mechaniki, która zaprojektowała ochronną kasetę wykonaną z warstw aluminium, stali oraz izolacyjnego termofleksu.

I kiedy już wydawało się, że problem flagi został ostatecznie rozwiązany, ktoś zauważył, iż astronauci, z uwagi na skafandry ciśnieniowe, będą mieli mocno ograniczoną swobodę ruchów oraz siłę chwytu. Czy będą zatem w stanie wyciągnąć zestaw flagowy z izolacyjnego futerału? Czy też będą tam stać, sapiąc bezradnie na oczach ludzkości? Czy dadzą radę rozłożyć teleskopowe elementy? Jedynym sposobem, aby się tego dowiedzieć, było zaprojektowanie kolejnego testu. Wykonano prototypy potrzebnych przedmiotów, a załoga przystąpiła do serii symulacji składania i instalacji zestawu.

© Panthermedia

Wreszcie nastał ten dzień. Flagę spakowano (czteroetapowa procedura nadzorowana była przez szefa kontroli jakości) i zamocowano na Module Księżycowym (jedenaście etapów), i poleciała na Księżyc. Na miejscu okaże się, że drążek teleskopowy nie do końca się rozłoży, a powierzchnia Księżyca będzie tak twarda, że Neil Armstrong zdoła wbić maszt nie głębiej niż na 15-20 centymetrów, budząc domniemania, że sztandar najprawdopodobniej został następnie zdmuchnięty przez powiew Modułu Wznoszącego.

Codzienne małe zwycięstwa

Witam w kosmosie. Nie w tym kosmosie, który oglądamy w telewizji, gdzie wszystko jest spektakularnym triumfem lub spektakularną tragedią, ale w tym złożonym z groteskowych uciążliwości oraz codziennych małych zwycięstw. Do tematu podboju kosmosu nie popchnęły mnie bohaterskie i nafaszerowane przygodami historie, lecz bardzo ludzkie i czasami absurdalne zmagania, które za nimi stały. Na przykład to, że pewien astronauta z Apolla martwił się, że przez niego Stany Zjednoczone przegrają kosmiczny wyścig, ponieważ źle się poczuje w dniu, w którym będzie miał wyjść w przestworza, i trzeba będzie wszystko opóźnić.

Czy też pierwszy człowiek w kosmosie - Jurij Gagarin, który wspominał, że kiedy maszerował po czerwonym dywanie przed członkami Prezydium Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego i pozdrawiał tysięczne tłumy, zauważył, że rozwiązało mu się sznurowadło, i nie był w stanie myśleć o niczym innym.

Wszystko postawione jest na głowie

Po zakończeniu programu Apollo z astronautami przeprowadzono szereg wywiadów, pytając ich o opinie na najróżniejsze tematy. Jedno z zagadnień było takie: jeśli astronauta umarłby poza statkiem kosmicznym podczas spaceru w przestrzeni, co by pan zrobił? "Odciąłbym go"- padła odpowiedź. Reszta uczestników pokiwała głowami: próby odzyskania ciała mogłyby narazić na niebezpieczeństwo życie pozostałych członków załogi.

materiały promocyjne

Tylko człowiek, który doświadczył z pierwszej ręki wcale niebagatelnego wysiłku wchodzenia do kapsuły kosmicznej okutany w skafander ciśnieniowy, mógł bez zbędnych wątpliwości wygłosić takie słowa. Tylko ktoś, kto swobodnie dryfował w niezmierzonym bezkresie wszechświata, mógł zrozumieć, że pogrzeb w kosmosie, tak jak pogrzeb żeglarzy w morzu, to nie brak szacunku, ale honor. Na orbicie wszystko postawione jest na głowie.

Feeria momentalnie zmrażanych kropelek

(...) Na początkowym etapie moich badań natknęłam się na pewien moment - czterdziesta minuta osiemdziesiątej ósmej godziny misji Gemini VII - który dla mnie stanowi poniekąd sedno doświadczeń astronautów, a zarazem powód, dla którego tak mnie to fascynuje. Astronauta Jim Lovell opowiada Centrum Kontroli o obrazie, jaki rejestruje na filmie: "przepiękny widok pełnego Księżyca na tle czarnego nieba, a poniżej warstwy chmur otaczające Ziemię" - czytam w dzienniku misji. Po chwili ciszy współzałogant Lovella Frank Borman wciska guzik TALK. "Borman usuwa mocz. Mocz [za] około jedną minutę".

Dwie linijki niżej znowu czytamy słowa Lovella: "Co za widok!". Nie wiemy, do czego nawiązuje, ale istnieje spore prawdopodobieństwo, że nie do Księżyca. Według wspomnień wielu astronautów jednym z najpiękniejszych widoków w kosmosie jest podświetlona słońcem feeria momentalnie zmrażanych kropelek usuwanych płynnych odpadów. Nie chodzi o to, że kosmos obejmuje swoją wielkością rzeczy wysublimowane i komiczne. On zamazuje między nimi granice.

Mary Roach

Tekst jest fragmentem książki Mary Roach pt.: "Ale kosmos. Jak jeść, kochać się i korzystać z WC w stanie nieważkości", która ukaże się nakładem Wydawnictwa Znak.

Skróty, tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji INTERIA.PL.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas