Meksyk grozi Google pozwem. Chodzi o "Zatokę Amerykańską"
Google zmieniło nazwę całej zatoki, obejmując również obszary morskie należące do Meksyku i Kuby, mimo że rozporządzenie prezydenta Donalda Trumpa dotyczy jedynie amerykańskiego szelfu kontynentalnego. A przynajmniej tak twierdzą meksykańskie władze, które domagają się reakcji giganta i grożą pozwem w przypadku jej braku.

Nazwa "Zatoka Amerykańska" weszła w zeszłym tygodniu do oficjalnego użycia w bazie danych geograficznych USA oraz w Mapach Google, ale gigant technologiczny poinformował jednocześnie, że użytkownicy w Meksyku nadal będą widzieć nazwę "Zatoka Meksykańska", podczas gdy osoby spoza tych dwóch krajów zobaczą obie nazwy. Tyle że jak podkreślają meksykańskie władze, znaczna część rzeczonego akwenu leży poza granicami morskimi USA, na wodach kontrolowanych przez Meksyk i Kubę, więc wprowadzona zmiana jest nieuzasadniona i wprowadzająca w błąd.
Google popełniło błąd?
Prezydent Claudia Sheinbaum oświadczyła na konferencji prasowej, że rozporządzenie wykonawcze prezydenta Donalda Trumpa dotyczące zmiany nazwy Zatoki Meksykańskiej odnosiło się wyłącznie do amerykańskiego szelfu kontynentalnego – obszaru dna morskiego, do którego Stany Zjednoczone roszczą sobie prawa na mocy prawa morza oraz umów morskich z innymi państwami przybrzeżnymi (Stany Zjednoczone roszczą sobie prawa do około 46 proc. zatoki, Meksyk do 49 proc., a pozostałą część kontroluje Kuba).
Meksyk zwrócił się więc do Google o pełne przywrócenie nazwy "Zatoka Meksykańska" w usłudze Map Google dla obszarów znajdujących się poza terytorium USA. Prezydent już w zeszłym tygodniu zapowiedziała zresztą, że Meksyk rozważa pozew cywilny przeciwko Google po decyzji o przyjęciu przez niego nazwy narzuconej przez Trumpa. Na ostatniej konferencji prasowej udostępniła z kolei list, który Meksyk otrzymał 10 lutego od Crisa Turnera, wiceprezesa Google ds. relacji rządowych i polityki publicznej, po tym jak kraj ten wyraził swoje obawy związane ze zmianą nazwy zatoki.
Meksyk grozi pozwem
Wyjaśniał on, że zmiana była "zgodna ze standardową procedurą działania Google, polegającą na uwzględnianiu w naszych platformach nazw geograficznych ustalonych przez różne autorytatywne źródła rządowe, również w przypadkach, gdy te źródła mogą się różnić". Prezydent poinformowała, że w odpowiedzi skierowała do Google pismo wyjaśniające, że zgodnie z międzynarodowym prawem morskim suwerenność danego kraju nad wodami terytorialnymi rozciąga się maksymalnie na 12 mil morskich.
Udostępniła również kopię listu z 11 lutego, w którym meksykański minister spraw zagranicznych Juan Ramón de la Fuente stwierdził, że "w żadnych okolicznościach Meksyk nie zaakceptuje zmiany nazwy obszaru geograficznego znajdującego się na jego własnym terytorium i pod jego jurysdykcją" oraz podejmie kroki prawne, jeśli będzie to konieczne.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 88 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!