Teleskop Webba jest już odpowiednio zimny. Dlaczego to tak ważne?
Kosmiczny teleskop Webba potrzebuje niskiej temperatury. Najważniejszy jego instrument zaledwie 7 stopni powyżej zera bezwzględnego. Właśnie udało się ją osiągnąć.
Kosmiczny teleskop Webba, wyniesiony na orbitę w grudniu ubiegłego roku, będzie mógł obserwować pierwsze gwiazdy i galaktyki, które powstały po Wielkim Wybuchu. Zanim jednak to się stanie, wszystkie jego instrumenty musiały się odpowiednio schłodzić.
Światło odległych gwiazd i galaktyk jest przesunięte w kierunku podczerwieni, bo Wszechświat stale się rozszerza, a one stale od nas oddalają (czyli wskutek efektu Dopplera). Ale promieniowanie podczerwone wysyłają też wszystkie obiekty cieplejsze od otoczenia. Im chłodniej, tym mniej podczerwieni emitują.
W kosmicznej przestrzeni, gdzie zasumował teleskop Webba, temperatura wynosi około minus 183 stopni Celsjusza. W zupełności wystarczy to do pracy większości jego instrumentów. Poza jednym: MIRI (Mid-Infrared Instrument) musiał zostać schłodzony do jeszcze niższej temperatury.
Powodem jest tak zwany “prąd ciemny". To niewielkie napięcie, które powstaje w każdym materiale z powodu drgań atomów. MIRI jest tak czuły, że ciemny prąd zaburzyłby jego pracę. Jest na to jeden sposób. Im chłodniej, tym słabiej atomy się poruszają, a prąd ciemny - słabszy. Dlatego właśnie instrument jest dodatkowo chłodzony poniżej temperatury kosmicznej pustki.
NASA poinformowała w środę, 13 kwietnia, że udało się już schłodzić MIRI do temperatury minus 266 stopni Celsjusza, czyli zaledwie siedem stopni powyżej zera bezwzględnego.