Przez powódź Polska "straciła” terytorium na rzecz Czech. Jak to możliwe?
Przez wielką powódź na południu kraju Polska nieznacznie się "skurczyła". Wszystko dlatego, że rzeka Opawica, wyznaczająca granicę z Czechami, zmieniła swój bieg o kilkadziesiąt metrów, cofając się w głąb naszego kraju.
Gmina Głubczyce (woj. opolskie) jest jednym z miejsc najmocniej dotkniętych tegoroczną powodzią. Wielka woda zabrała mieszkańcom liczny dobytek. Okazuje się jednak, że także "wyrwała" Polsce część terytorium, oddając je Czechom. Przynajmniej teoretycznie.
Wszystko przez zmianę biegu rzeki Opawica, wyznaczającej granice z Czechami w gminie Głubczyce. Jak donosi portal Opolska360, dotychczasowe koryto rzeki wyschło na odległości kilkuset metrów. Teraz Opawica biegnie innym korytem, wyżłobionym ok. 30 metrów w głąb terenu Polski. Burmistrz gminy Głubczyce wskazuje, że w tej sytuacji Polska trochę się zmniejszyła.
- To jest temat zahaczający o stosunki międzynarodowe. Opawica to rzeka graniczna. Jako że przesunęła się w głąb naszego kraju, to można powiedzieć, że Polska straciła kawałek terytorium na rzecz Czech. Bądź co bądź jest to zaskakująca sytuacja - twierdzi Adam Krupa, burmistrz gminy Głubczyce w rozmowie z portalem Opolska360.
Rzeki graniczne w Polsce
Rzeki graniczne to jeden z najpopularniejszych sposobów wytyczania granic terytorium państw już od starożytności. Stanowią naturalne linie demarkacyjne. W historii ważną rzeką graniczną był np. Niemen oddzielający terytorium między Księstwem Litewskim a Państwem Krzyżackim. Dziś, chociażby Polska ma granice wytyczone o wiele rzek jak ta z Niemcami na Odrze, czy z Białorusią na Bugu.
Rzeki graniczne często stanowią symbole współpracy międzynarodowej. Państwa, których granica jest wytyczona przez bieg rzeki, wspólnie ustalają zasady działania jej eksploatacji, jak i jej kontroli.
Czy Polska naprawdę już straciła terytorium przez powódź?
Prawo przewiduje, że granice na ciekach wodnych, jak m.in. rzeki, są ruchome. Stąd państwa zakładają, że zmiany na rzekach granicznych mogą na przestrzeni czasu prowadzić do niewielkich zmian terytorialnych.
Niemniej współcześnie przy ustalaniu granic zakłada się następowanie nagłych zmian w przebiegu rzeki jak np. za sprawą powodzi. W takich sytuacjach jak granica nagle się "przesuwa", zwykle zakłada się jej przebieg według wcześniej ustalonej linii.
Tak jest w przypadku granicy polsko-czeskiej, której zasady ustala Umowa między Polską a Republiką Czeską z 17 stycznia 1995. W niej możemy znaleźć następujące zapisy:
Artykuł 4 ust.2 - Ruchoma granica państwowa, stosownie do ustępu 1, przebiega linią środkową graniczących cieków wodnych lub ich głównych odnóg i dostosowuje się do:
a) Naturalnych zmian położenia koryt granicznych cieków wodnych, z wyjątkiem przypadku wymienionego w artykule 5 ust. 2 tj. W przypadku znacznej naturalnej zmiany położenia koryta granicznego cieku wodnego, granica państwowa przebiega tak, jak przebiegała przed taką zmianą, jeśli Umawiające się Strony nie ustalą innego przebiegu.
Wyżłobienie innego koryta Opawicy przez powódź można interpretować jako nagłą zmianę. Warto pamiętać, że podobne zmiany koryta rzek granicznych miały miejsce przy innych powodziach. Chociażby podczas powodzi tysiąclecia w 1997 roku, gdy swoje koryto zmieniła Opawa.
Powrót do dawnej granicy
Wody Polskie już pracują nad przywróceniem Opawicy do swojego pierwotnego koryta. Na ten moment prowadzona jest inwentaryzacja i sprzątanie zniszczeń. Trzeba oszacować szkody w pierwotnym korycie rzeki. Zakłada się, że wróci do swojego naturalnego biegu, jednak nie wiadomo kiedy. Wody Polskie wskazują, że być może w przyszłości potrzebne będą rozmowy z czeskimi władzami. Niewykluczone, że także na temat skorygowania biegu granicy.
- Nie możemy wykluczyć, że działania z tym związane trzeba będzie skonsultować i skoordynować ze stroną czeską. Wiele wskazuje na to, że po tym, jak Opawica zmieniła bieg, koniecznie będzie wyznaczenie jej nowych ram rzecznych - powiedziała dla Opolska360 Linda Hofman, rzeczniczka Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gliwicach.
"A to my mieliśmy wziąć kawałek Czech"
W całej sytuacji "utraty" przez powódź kawałka terytorium, jeszcze śmieszniej brzmią żarty o tym, że to my mieliśmy dzięki niej dostać kawałek Czech. W trakcie największych zalań w internecie krążyły humorystyczne opinie, że powódź przy granicy z Czechami to idealny moment na inwazję. W końcu Czechy... nie mają marynarki wojennej. Cóż, trudno zakładać, że udałoby się z Gdyni sprowadzić na południe nawet małą korwetę. Jednak efekt byłby pewnie znacznie bardziej wymowny niż polska "inwazja" z czerwca 2020 roku, gdy żołnierze naszej armii przez przypadek zajęli czeską kapliczkę.