"Okropieństwo" warte krocie. Okazało się, że to obraz Picassa

Pewna rodzina przez kilkadziesiąt lat miała powieszony w salonie obraz, który teraz okazał się być cennym dziełem Picassa. Po przeprowadzeniu dokładnej analizy malowidła udało się ustalić datę jego powstania oraz wycenić obraz - według ekspertów jest wart 6 mln euro.

W jednym z domów przez wiele lat wisiał obraz, który był nawet określany, jako "okropieństwo". Eksperci go zbadali, okazało się, że to warte krocie dzieło słynnego malarza.
W jednym z domów przez wiele lat wisiał obraz, który był nawet określany, jako "okropieństwo". Eksperci go zbadali, okazało się, że to warte krocie dzieło słynnego malarza.123RF/PICSEL

Niekiedy zdarza się, że w naszych domach przechowujemy przedmioty, które na pierwszy rzut oka wydają się być zwyczajne, ba, nawet niezbyt atrakcyjne. W rzeczywistości mogą mieć jednak sporą wartość.

Czasem dopiero przypadek, np. głębsze zbadanie ich pochodzenia lub fachowa wycena podczas robienia porządków, ujawnia ich wysoką cenę. Przekonała się o tym pewna rodzina z Włoch.

"Okropieństwo" warte krocie

Luigi Lo Rosso parał się różnymi zajęciami, m.in. handlem rupieciami. W 1962 roku podczas sprzątania piwnicy w pewnym domu na Capri w oko wpadło mu coś, co postanowił zachować. Był to nietuzinkowy obraz. Lo Rosso zabrał go do swojego domu i powiesił w taniej ramie na ścianie w salonie.

Obraz podobno nie spodobał się żonie Lo Rosso. Regularnie określała go mianem „okropieństwa”, przez co rodzina wielokrotnie zastanawiała się też nad jego sprzedażą. Jednak ostatecznie obraz wisiał w tym samym miejscu dalej. I tak przez kolejne kilkadziesiąt lat. Wszystko się zmieniło, gdy dziełem zainteresował się syn państwa Lo Rosso.

Przez lata mieli w domu wart miliony obraz Picassa

Gdy Andrea otrzymał od ciotki encyklopedię historii sztuki, nie mógł oderwać od niej wzroku. Studiował książkę raz po raz i w pewnym momencie nabrał podejrzeń, że wiszący w salonie obraz to nie jest byle jakie „okropieństwo”, a dzieło słynnego malarza - Picassa.

Andrea długo badał temat i naciskał na rodziców, by sprawdzili autentyczność dzieła. Dziś już 60-letni Andrea dopiął swego - sprawą zajął się m.in. znany badacz sztuki, Maurizio Seracini.

Obrazy Picassa cały czas cieszą się dużym zainteresowaniem i są chętnie oglądane w muzeach. Co ciekawe, wyspa Capri była często odwiedzanym przez Picassa miejscem. Obraz znaleziony w piwnicy jednego z tamtejszych domów powstał prawdopodobnie między 1930 a 1936 rokiem.materiały prasowe

Skomplikowane badania potwierdziły autentyczność podpisu Picassa

Po przeprowadzeniu wielu badań, wykonanie skomplikowanych analiz powierzono jeszcze jednej specjalistce. Cinzia Altieri - grafolog i członek komitetu naukowego Fundacji Arcadia, która zajmuje się wyceną, renowacją i atrybucją dzieł sztuki - potwierdziła, że podpis na obrazie należy do Picassa.

- Pracowałam nad tym podpisem miesiącami, porównując go z niektórymi z potwierdzonych oryginalnych prac Picassa. Nie ma wątpliwości, że podpis na tym obrazie też jest jego. Nie istnieją żadne przesłanki sugerujące, że to falsyfikat - powiedziała specjalistka w rozmowie z „The Guardian”.

Zagadka rozwiązana. Obraz Picassa jest wart 6 mln euro

Dzieło zostało wycenione na 6 mln euro. Na obrazie widać prawdopodobnie zniekształcony wizerunek Dory Maar, wybitnej francuskiej fotografki i malarki, która była też kochanką i muzą Picassa. Charakterystyczny podpis malarza mieści się w górnym rogu obrazu.

Luca Marcante, prezes Fundacji Arcadia uważa, że z całą pewnością dzieło jest autentyczne. Obecnie obraz znajduje się w Mediolanie, umieszczono go w strzeżonym miejscu. W przeszłości Andrea La Rosso kontaktował się w sprawie obrazu z Fundacją Picassa w Maladze, która ma ostateczne słowo w sprawie uznania obrazu za autentyk, jednak wówczas nie byli oni zainteresowani podjęciem tematu. Według La Rosso twierdzili, że to z pewnością falsyfikat, bo Fundacja codziennie dostaje ogrom zgłoszeń o tym, że „ktoś na świecie jest w posiadaniu Picassa”. Teraz Marcante przedstawi im nowe dowody w kwestii obrazu z salonu rodziny Lo Rosso.

- Ciekawi mnie, co na to powiedzą. Naszym celem zawsze było po prostu ustalenie prawdy. Nie byliśmy nigdy zainteresowani zarabianiem na tym pieniędzy - skwitował Lo Rosso w rozmowie z „The Guardian”.

***

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 90 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

SpaceX "Polaris Dawn": Jared Isaacman pierwszym prywatnym obywatelem w przestrzeni kosmicznejSpaceX / AFPAFP
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas