Wkrótce poznamy prawdę o słynnym sygnale "Wow"?

Historia tajemniczego sygnału "Wow" od dziesiątek lat zaprząta umysły naukowców i ufologów. Przez bardzo długi czas sygnał ten stanowił najważniejszy dowód potwierdzający istnienie pozaziemskiej cywilizacji. Ostatnio jednak powstało co najmniej kilka nowych wyjaśnień, które w ten czy inny sposób rozwiązują zagadkę dziwnego sygnału. Zdaniem wielu naukowców, już wkrótce będzie nam dane poznać prawdę.

Gdy 15 września 1977 roku o godzinie 10:16 Jerry Ehman odebrał tajemniczy sygnał za pomocą radioteleskopu Big Ear, mało kto miał wyobrażenie tego, jak bardzo zmieni się nasze postrzeganie kosmosu. Zgodnie z wyliczeniami naukowców, sygnał miał pochodzić z konstelacji Strzelca, a w większym przybliżeniu z systemu Chi Sagittarii. 72-sekundowa transmisja wywołała burzę, która trwała przez wiele lat.

Naturalnie, pierwsza teoria tłumacząca pochodzenie przekazu wiązała go z działaniami pozaziemskiej cywilizacji. Pojawiającym się sekwencjom znaków przypisywano różnorakie znaczenie. Co jednak najważniejsze, sygnał został wysłany na częstotliwości bardzo bliskiej linii wodoru (21 cm) i miał niezwykle wąskie pasmo (poniżej 10 kHz), co definitywnie wyklucza wiele naturalnych źródeł fal elektromagnetycznych.

Reklama

Problem zrodził się wówczas, kiedy nikomu nie udało się ponownie zarejestrować dziwnego sygnału. Nastała kompletna cisza, która doprowadziła do tego, że po 1984 roku większość badaczy ignorowała sygnał i wsparła pogląd związany z paradoksem Fermiego, według którego - w dużym skrócie - zaawansowane cywilizacje są we wszechświecie rzadkością albo też szukamy ich w niewłaściwy sposób.

Oczywiście, na przestrzeni lat pojawiało się wiele innych hipotez. Wartą uwagi jest chociażby ta zaprezentowana przez Antonia Parisa, absolwenta Uniwersytetu w St. Petersburgu na Florydzie i byłego analityka Amerykańskiego Departamentu Obrony. Twierdzi on, że odpowiedzialna za odbiór sygnału była jedna z dwóch komet, które akurat przelatywały w okolicy systemu Chi Sagittarii. Ich istnienie odkryto dopiero w 2006 i 2008 roku, więc niewiedza o ich istnieniu w 1977 roku nie byłaby niczym dziwnym.

W tym wypadku częstotliwość 1420 MHz, w której odebrano sygnał, byłaby jak najbardziej zrozumiałym zjawiskiem. Co więcej, obie komety ponownie przelecą nieopodal systemu Chi Sagittarii już w 2017 i 2018 roku, co oznacza, że teorie Parisa będzie można zweryfikować w praktyce.

Niestety, istniejące radioteleskopy są już na najbliższe lata zarezerwowane, więc Paris musi albo zainwestować we własny, albo zbudować nowy od podstaw. Niewykluczone też, że uda mu się znaleźć inne rozwiązanie, szczególnie, że jego kampania crowdfundingowa pozwoliła już na zebranie 20 000 dolarów. Możliwe więc, że po raz pierwszy od ponad 30 lat tajemnica sygnału "WoW" może zostać rozwikłana.

Innemedium.pl
Dowiedz się więcej na temat: obce cywilizacje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy