Znamy więcej szczegółów misji po asterodię

Niedawno NASA zaskoczyła świat naukowy swoim nowym projektem – przechwycenia i eksploatacji niewielkiej planetoidy. Teraz zdradza nieco więcej szczegółów dotyczących tej misji.

Zainteresowania amerykańskiej agencji coraz bardziej kierują się ku mniejszym obiektom -asteroidom, które mają być "przystankiem" w drodze ku Czerwonej Planecie. Te małe ciała kosmiczne łatwo ulegają wytrąceniu ze swych orbit, a w efekcie mogą się niebezpiecznie zbliżać do planet, w tym także Ziemi.

NASA zamierza przechwycić taki obiekt i "przekierować" go na orbitę księżycową, by później wysłać tam misję załogową.

Choć pomysł wydaje się co najmniej szalony, inżynierowie poważnie podchodzą do jego realizacji. William Gerstenmaier z NASA (Departament Misji Załogowych i Operacji) zdradził więcej szczegółów związanych z misją, skupiając się na wyzwaniach jakie przed nimi stoją oraz na możliwościach, jakie daje realizacja tego ambitnego planu.

Reklama

Misja ta ma mieć charakter trójfazowy. Pierwsza faza to wybór potencjalnego obiektu, który stanie się celem wyprawy. Druga faza to bezzałogowa misja przechwycenia asteroidy i przekierowania jej w obszar między Ziemią a Księżycem. Trzecia i ostatnia to załogowy lot do obiektu i powrót z próbkami na Ziemię.

Zaczynając od  punktu wyjściowego - zespół Gerstenmaiera zamierza opracować szereg kryteriów wyboru odpowiedniej planetoidy. Docelowo będzie nią obiekt znajdujący się w pobliżu Ziemi (z ang. Near Earth Asteroids). Planetoida musi charakteryzować się odpowiednim rozmiarem, kształtem, masą i wieloma innymi cechami, takimi jak parametry orbity. Jak wspomina Gerstenmaier - poszukując idealnego kandydata naukowcy mogą natrafić na górne stopnie Saturna IV, pochodzące jeszcze z czasów misji Apolla, które krążą po orbicie okołosłonecznej. Mają one jednakże dużo niższą gęstość w porównaniu do asteroid, co pozwoli na ich identyfikację i rozróżnienie.

W drugim etapie kluczową rolę odgrywać będzie napęd SEP (Solar Electric Propulsion), charakteryzujący się wysoką mocą (około 40 kW). Jak podkreślają autorzy misji, konieczne jest, aby taki napęd przeszedł szereg testów i udowodnił swoją przydatność. W trakcie misji będzie musiał pracować przez około rok, zużywając przy tym sporą ilość ksenonu. Co więcej, w celu zabezpieczenia przed uszkodzeniami, potrzebna będzie ochrona magnetyczna. Niemałym wyzwaniem będzie też projekt i budowa urządzenia do przechwycenia planetoidy. Powinno być ono odporne na drgania obiektu w jego wnętrzu. Przewiduje się zastosowanie systemu hydrazynowego orientacji, aby zapanować nad jej ruchami.

Ostatnią fazą projektu będzie dwudziestodniowy lot załogowy do asteroidy. Do realizacji tego przedsięwzięcia posłuży rakieta SLS oraz kapsuła MPCV Orion. Wstępnie zakłada się, co też ma odzwierciedlenie w projekcie budżetu NASA na 2014 r., że misja Oriona odbędzie się około 2021 roku. Robocza nazwa tej wyprawy to EM-2 (ang. Exploration Mission - 2).

Astronauci odbędą kilkugodzinne spacery kosmiczne w celu pobrania próbek. Przemieszczanie się wokół przechwyconej asteroidy wymaga dopracowania wielu szczegółów - zarówno w kwestii budowy kapsuły jak i przystosowania skafandrów astronautów. Nowy typ skafandrów będzie testowany na ISS, zaś kapsuła Orion zostanie wyposażona w dodatkowe ramię ułatwiające spacer.

W tym miejscu można zapytać, jaki jest sens tej skomplikowanej i kosztownej misji. Gerstenmaier wskazuje, że jednoczy ona całe zespoły naukowców i inżynierów, którzy dotąd działali oddzielnie. To także ważny krok pośredni w kierunku realizacji misji na Marsa. Opracowywana obecnie automatyczna sonda, w przyszłości może być szeroko używana przez NASA.

W prace nad misją zaangażowana jest także Europejska Agencja Kosmiczna. Moduł serwisowy do MPCV Orion będzie częściowo bazować na systemach wykorzystywanych przez europejskie bezzałogowe pojazdy transportowe  (ATV).

Źródło informacji

Kosmonauta
Dowiedz się więcej na temat: NASA | asteroida | Księżyc
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy