Apple Watch SE zasługuje na porządne 6/10. Bateria to kicha, ale i tak kupiłabym go jeszcze raz

W zeszłym roku zrobiłam sobie prezent i kupiłam Apple Watcha SE. Niestety, to nie sprawiło, że wy już nie musicie. Musicie.

Mniej więcej rok temu kupiłam smart watcha i był to jeden z lepszych zakupów technologicznych w moim życiu, pomimo jego wad. Ale od początku...

Dane techniczne, czyli co w zegarku piszczy

Zacznijmy od krótkiego przedstawienia specyfikacji modelu, którego wybrałam. Jest to Apple Watch SE, z tarczą 40 mm. Ma wyświetlacz Retina, jak podaje Apple jest o 30% większy niż Series 3. Zegarek jest wodoodporny (do 50 metrów zgodnie z normą ISO 22810:2010), powiadamia o arytmii i skrajnym tętnie, wykrywa upadek, ma możliwość łączności z siecią komórkową oraz wykonania międzynarodowych połączeń alarmowych. Czyli kawy nie zrobi, funkcje ma raczej podstawowe, ale też tego oczekiwałam.

Reklama

No to zawiesza się czy nie? Trochę o działaniu

Jeśli chodzi o samo działanie zegarka, to nie mogę się do niczego przyczepić. Jest płynny, nigdy się nie zawiesił, dotyk śmiga bez zarzutów. Wszystkie przyciski zawsze odpowiadają, sensor działa lepiej niż w moim MiBandzie 5, a zegarka regularnie używam również podczas bardziej intensywnych treningów, więc mógłby mieć podstawę do złego odczytu.

Dobrze wykrywa też wspomniane treningi. To znaczy nie uważa, że biegnę w maratonie, gdy w rzeczywistości jestem na szybszym spacerze i na odwrót (żartuję, nie biegam w maratonach). Zdarza mu się niestety zachęcać do wyjścia z domu o bardzo dziwnych porach (6, serio?), ale umówmy się, że można mu to wybaczyć.

Lubię też nim płacić, bo to wygodne i nie muszę zabierać ze sobą całego portfela. Zdarzyło mi się sprawdzić na nim maila i, o dziwo, było to komfortowe, pomimo tak niewielkiego wyświetlacza. Co jednak irytuje, to wpisywanie kodu przy każdym założeniu zegarka na nowo - jasne, jest to kwestia zabezpieczeń, ale z jakiegoś powodu dla mnie jest to bardzo niewygodne. Klikanie w niewielkie kafelki na wyświetlaczu nie przeszkadzało mi natomiast podczas używania kalkulatora, więc nie wiem dokładnie, w czym jest problem.

Ewentualną wodoodporność udało mi się przetestować jedynie na silnym deszczu, nie topiłam zegarka w szklance wody. Co może być jeszcze istotne, to zdarzyło mu się poinformować mnie o zaburzonym rytmie serca mimo braku większej aktywności fizycznej - przyczyną był prawdopodobnie stres i wystarczyło trochę poleżeć.

Ta bateria to nieśmieszny żart

Ale serio. Nie jest mi do śmiechu i jednak kupując smart watcha, oczekuję, że pochodzi dłużej niż... 2 dni. Z odpowiednim zarządzaniem zdarza mu się wytrzymać i 3, ale raczej nie o to w tym chodzi. Nawet na krótsze wyjazdy muszę zabierać ze sobą ładowarkę, a to mija się z celem - w końcu zawsze chcę się zapakować lekko.

Z plusów: bateria ładuje się dość szybko, bo w około 1-1.5h jest w stanie osiągnąć 100 procent z niemal całkowitego rozładowania.

Wspomniałam o odpowiednim zrządzaniu - gdy już wiem, że nie będę więcej używała zegarka, bo siedzę w domu i nie interesują mnie ewentualne powiadomienia, wyłączam go i chowam do szuflady. To się jednak bardzo mija z ideą użytkowania zegarków elektronicznych. Z założenia powinniśmy przecież mieć je na ręce cały czas, aby odpowiednio mierzyć sen, aktywność i nie musieć martwić się o to, czy jak zrobimy odczyt tętna, to znacząco wpłynie to na procent baterii.

Wytrzymałość i wyświetlacz, czyli "proszę, obyś nigdy nie spadł"

Wytrzymałość tego zegarka to coś, co od samego początku użytkowania spędzało mi sen z powiek. Podczas zakupu dowiedziałam się, że jeśli stłukę wyświetlacz albo obiję czy porysuję kopertę (urządzenie-matkę), to pozostaje mi kupić nową, ponieważ żadnego elementu nie da się wymienić. Przetarłam wtedy oczy ze zdziwienia, żeby chwilę później usłyszeć, że jest na to sposób - mogę dokupić roczne ubezpieczenie, które gwarantuje mi zniżkę, jeśli przez najbliższe 365 dni uszkodzę Apple Watcha. Nie było drogie, bo kosztowało nieco powyżej 100 zł, ale mój wewnętrzny, zazwyczaj bardzo oszczędny głos powiedział: "O nie, tak nie będzie!", a potem do maja tego roku używałam zegarka z duszą na ramieniu. Dlaczego do maja? Jeśliby się okazało, że mogłam wykupić oferowane ubezpieczenie i zapewnić sobie potencjalną zniżkę na nowe urządzenie, to po prostu bardzo bym żałowała, że jej nie wzięłam (można było się na to zdecydować jedynie w momencie zakupu).

Zegarka używam raczej ostrożnie, a na ekranie mam umieszczoną folię ochronną (taką sprzedawaną w trzypaku za 30 zł). Zdarzyło mi się przejechać wyświetlaczem po ścianie (bez komentarza), ale ewentualne zniszczenia ukazały się jedynie na folii. Nie ma co ukrywać, że byłabym spokojniejsza, gdyby szkło dało się po prostu wymienić, bo jednak rąk używa się cały czas i bardzo łatwo się o coś obić, przejechać, przesunąć.

Jeśli zaś chodzi o jakość samego wyświetlacza, to mimo wszystko jestem bardzo zadowolona. Jest ostry, odpowiednio jasny, wielkościowo idealny (przypominam, że wybrałam mniejszą wersję - 40 mm). Jest też czuły, ale nie nadwrażliwy, tzn. idealnie czyta zamierzone ruchy, a inne traktuje jako wypadek przy pracy i je ignoruje. Z łatwością odczytuje się z niego informacje w każdych warunkach pogodowych.

Dizajn

Zegarkowi nie można odmówić tego, że jest po prostu ładny i stylowy. W dodatku pasuje do wszystkiego, więc ubierzemy go i do eleganckiego stroju, i dresu, bez obawy o dziwne spojrzenia kierowane w naszą stronę. A w dopasowaniu go do outfitu pomogą różne tarcze, które można zmieniać bez ograniczeń i dostosowywać do swoich potrzeb (tylko mam wrażenie, że trochę ich mało albo są zbyt do siebie podobne - baza jest jednak cały czas aktualizowana).

Możemy stworzyć kolekcję pasków, ale tylko jeśli nas na to stać

Do wybranego przeze mnie paska również nie jestem w stanie się przyczepić. Wzięłam wersję o nazwie "opaska sportowa", czyli swego rodzaju rzep. Na początku obawiałam się, że z czasem będzie się po prostu sam odczepiał, bo się wyrobi, ale nic bardziej mylnego. Trzyma tak, jak pierwszego dnia, no i nie brudzi się tak mocno, jak można by się było spodziewać. Jest też wygodny, nie uciska ani nie obciera. Co jednak absolutnie odrzuca mnie od myśli, że mogłabym mieć tych pasków kilka, to ich cena. Potrafią kosztować nawet 449 zł (już nawet nie wspomnę o jednym za 699 zł i kilku innych, których cena przekracza moje najśmielsze wyobrażenia). Oczywiście są też takie za 199 zł, ale wolałabym mieć dostęp do wszystkich wzorów czy rodzajów zapięcia.

Cena (ręce drżą mi tylko trochę)

Apple Watch SE można kupić już od 1349 zł w wersji bez GPS + Cellular. Za model z łącznością LTE trzeba jednak zapłacić około 1500 zł. Taki też kupiłam. Czy było warto? No nie. Jak się okazało, a ja nie sprawdziłam tego wcześniej, mój operator sieci komórkowej nie oferuje karty eSIM, a na jej podstawie jest możliwość używania sieci w smart zegarku. Kartę eSIM w Polsce ma Orange, Plus, Truphone oraz T-Mobile, co zdecydowanie warto wziąć pod uwagę, chcąc kupić jakiekolwiek urządzenie z taką funkcją.

To jak to w końcu jest w tym zegarkiem?

Dlaczego oceniam go tylko na 6/10? Głównie dlatego, że uważam, że to jest niedopuszczalne, żeby bateria wytrzymywała jedynie dwa dni. Szalenie problematyczna jest też świadomość, że jeśli zegarek spadnie i się rozbije, to koniec - można kupić nowy (ha, może ze zniżką?). Ze strony użytkownika to jest po prostu słabe. Ale też mimo jego wad, nie mogę powiedzieć, że nie jestem zadowolona. Bo jestem. I kupiłabym go jeszcze raz. Nawet biorąc pod uwagę to, że ta bateria znakomicie odnalazłaby się na Polskiej Nocy Kabaretowej, Apple Watch SE jest po prostu bardzo dobry. Jeśli nie potrzebujemy innych, konkretnych funkcji, jak mierzenie EKG czy poziomu tlenu we krwi, to ta wersja zegarka będzie w zupełności wystarczająca i, biorąc pod uwagę moje doświadczenia, raczej niezawodna

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: recenzje | Apple Watch | Smartwatch
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy