Asystentka AI pomoże zabieganym rodzicom? Tanio nie jest

Wirtualna asystentka ma pomagać rodzicom, zwłaszcza tym zabieganym. Tego typu wizję możemy kojarzyć z filmów, książek czy gier i trzeba przyznać, że można ją odbierać dwojako. Z jednej strony przy dzieciach często potrzebna jest jakakolwiek pomoc — niezależnie od tego, czy będzie ona technologiczna, czy nie. Z drugiej strony natomiast, patrząc na dotychczasowe kontrowersje wokół sztucznej inteligencji i to, co potrafiła zrobić, czy to na pewno dobry pomysł?

Przede wszystkim warto zaznaczyć, że nie mówimy tu o robocie, który wesprze rodziców pomocną dłonią, chwyci mopa, posprząta w mieszkaniu albo zrobi kawę, gdy już czwarty kubek z rzędu okazał się pusty. Trudno zaprzeczyć, że taka pomoc zdecydowanie by się przydała, ale to jeszcze nie ten moment.

Milo, bo tak nazywa się projekt, ma pomagać z organizacją. Jak twierdzą jego twórcy, współczesne rodzicielstwo ma być zdominowane przez harmonogramy, kolejne zadania do wykonania i logistykę, a nie każdy sobie z tym radzi, co może się przekładać na ukrócony czas spędzany z najbliższymi.

Reklama

Wyślij chaos do Milo, czyli jak bot AI zorganizuje Ci życie

Idea jest prosta. Organizację powierzamy botowi — mamy mu dostarczać np. zrzuty ekranu z rozmowami czy niezbyt składne nocne nagrania, w których absolutnie zmęczeni chcemy ustalić, co chcemy robić w najbliższym czasie. Sztuczna inteligencja ma przeanalizować dane, uporządkować informacje, a następnie przypominać nam o nadchodzących wydarzeniach w taki sposób, w jaki sobie tego życzymy (choćby poprzez SMS-y).

Może też między innymi stworzyć listę zakupów z naszej notatki głosowej i dodać produkty do koszyka w aplikacji, w której zamawiamy zakupy. Milo przyjdzie z pomocą również wtedy, kiedy zastanawiamy się, co czeka nas w nadchodzącym tygodniu — harmonogram oraz podsumowanie ma być na wyciągnięcie ręki.

Bot AI ma się też uczyć i dostosowywać do naszych potrzeb w miarę korzystania z rozwiązania i oceniania jego poczynań.

Milo jest obecnie w fazie beta, chociaż o istnieniu projektu mogliśmy usłyszeć już w 2020 roku. Niedawno jednak postanowiła w niego zainwestować firma OpenAI, czyli twórca ChatuGPT i to właśnie na GPT-4 oparty jest Milo.

Nic za darmo. Koszt usługi jest dość spory

Jeżeli chcemy go przetestować, możemy zapisać się na listę oczekujących. Jak czytamy na stronie internetowej projektu, autorzy starają się co tydzień zapraszać nowe rodziny. Sporym minusem jest jednak fakt, że aby dołączyć do testów, musimy wykupić subskrypcję wynoszącą aż 40 dolarów miesięcznie (czyli około 165 zł).

Ten drobny szczegół może zdecydowanie zniechęcić, a tym samym obniża dostępność Milo — możliwe, że wiele rodzin, które najbardziej potrzebują tego typu pomocy, po prostu zrezygnują z tego rozwiązania z powodu zbyt wysokich kosztów.

Zastanawiające jest również to, jak faktycznie poradzi sobie sztuczna inteligencja. Zaledwie dwa tygodnie temu informowaliśmy przecież o bocie AI, który miał pomagać w niemarnowaniu żywności, a odpowiednio pokierowany, wygenerował przepis na truciznę. Czy zatem Milo stanie na wysokości zadania?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: boty AI | Sztuczna inteligencja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy