"Dużo krzyku o nic". Rosyjskie czołgi-kamikadze zupełnie niegroźne

Jak możemy przeczytać w ostatnim raporcie brytyjskiego wywiadu, nowa rosyjska taktyka nie jest ani nowa, ani groźna, bo większość przypadków "robi jedynie dużo hałasu", a wymyślili ją czeczeńscy najemnicy.

Jak możemy przeczytać w ostatnim raporcie brytyjskiego wywiadu, nowa rosyjska taktyka nie jest ani nowa, ani groźna, bo większość przypadków "robi jedynie dużo hałasu", a wymyślili ją czeczeńscy najemnicy.
Rosyjskie czołgi-kamikadze - do skuteczności dronów dużo jeszcze brakuje /Ukraine Weapons Tracker /Twitter

Jakiś czas temu zaczęły do nas docierać informacje, jakoby Rosjanie zaczęli korzystać z czołgów-kamikadze. Nie chodziło jednak o nowoczesne konstrukcje w stylu amerykańskich dronów Switchblade czy irańskich Shahed-136, zaprojektowane specjalnie do tego celu, ale stare czołgi po brzegi wypakowane materiałami wybuchowymi. Dowód? W sieci pojawiło się nagranie przedstawiające czołg T-54 zmierzający w stronę sił ukraińskich, który został trafiony z granatnika, co spowodowało potężny wybuch.

Reklama

Samochód-pułapka. Taktyka ani nowa, ani skuteczna

Wiele wskazuje jednak na to, że ta spektakularna eksplozja to wszystko, na co mogą liczyć Rosjanie, a przynajmniej tak sugeruje najnowszy raport brytyjskiego ministerstwa obrony. Możemy w nim przeczytać, że chociaż rosyjskie siły "używają przestarzałych pojazdów opancerzonych wypełnionych kilkoma tonami materiałów wybuchowych jako improwizowanych urządzeń wybuchowych przenoszonych przez pojazdy (VBIED)", to większość tych pojazdów-pułapek zostaje "zdetonowana, zanim dotrze do celu", m.in. ze względu na skuteczne akcje Sił Zbrojnych Ukrainy. 

Ale nie tylko, bo zdaniem brytyjskiego wywiadu istnieją podstawy, aby przypuszczać, że pojazdy wcale nie są zdalnie sterowane, a jedynie skierowane w odpowiednią stroną przez rosyjskich żołnierzy, którzy następnie z nich wyskakują, więc nie ma mowy o precyzyjnych atakach. 

Do skuteczności dronów-kamikadze dużo jeszcze brakuje

Powołują się tu m.in. na rosyjskiego blogera wojennego o pseudonimie Romanov_92, który udostępnił w zeszłym miesiącu na Telegramie materiał filmowy, który pokazuje przechwycony ukraiński czołg wypełniony materiałami wybuchowymi i "odesłany" w kierunku ukraińskich pozycji - nie miał jednak szans ich sięgnąć, bo zakończył swój żywot po najechaniu na minę (choć pojawiają się też nagrania, na których nie widać ewakuacji "ochotników").

I chociaż emerytowany amerykański generał Mark Hertling skrytykował tę rosyjską strategię, wprost nazywając ją "głupim sposobem prowadzenia operacji pancernych przez Rosjan", to autorzy raportu nie przekreślają całkowicie zasadności jej stosowania. Ich zdaniem tego typu "ekstremalnie duże eksplozje", nawet jeśli czołgi-kamikadze nie sięgają celu i nie wyrządzają Ukraińcom szkód, mogą mieć silny wpływ psychologiczny.

Według Ministerstwa Obrony Wielkiej Brytanii większość przypadków użycia tej taktyki odnotowano w pobliżu Marjinki, a jej stosowanie rozpoczęło się kilka dni po tym, jak na obszar przybyły jednostki czeczeńskie. A biorąc pod uwagę, że czeczeńscy bojownicy byli wiązani z używaniem improwizowanych urządzeń wybuchowych od czasów wojen czeczeńskich, które rozpoczęły się w latach 90. ubiegłego wieku, wiele wskazuje na to, że jest to ich inicjatywa.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy