Inżynierowie Astra Space stracili kontrolę nad rakietą. Misja NASA nieudana
Komercyjny debiut kosmicznego startupu z Kalifornii nie poszedł zgodnie z planem, co jest dla niego o tyle bolesne, że firma próbowała zrealizować misję NASA dla amerykańskiej agencji kosmicznej, a cały ładunek uległ zniszczeniu.
Dwupoziomowa rakieta nośna Launch Vehicle 0008, znana również jako Rocket 3.3, przewoziła dla NASA cztery miniaturowe satelity badawcze, tzw. CubeSaty. Trzy z nich zostały opracowane przez uczelnie publiczne, które miały nadzieję na przeprowadzenie eksperymentów m.in. z modelowaniem pogody kosmicznej i żyroskopami kwantowymi, a jeden przez samą agencję kosmiczną (ten miał na celu przetestowanie szybkich i tanich metod budowy i inspekcji satelitów).
Wiadomość o niepowodzeniu misji pojawiła się ok. 14 minut po wystrzeleniu rakiety ze Stacji Sił Kosmicznych na Przylądku Canaveral i była o tyle niespodziewana, że start odbywał się przy bardzo sprzyjających warunkach, bo niebo nad Florydą było w tym czasie krystalicznie czyste. Niestety, inżynierowie stracili obraz z kamery wideo z górnego poziomu rakiety już pięć minut po wystrzeleniu, po czym w transmisji na żywo nastąpiła długa przerwa.
Astra Space starciło ładunek NASA. Co tam się stało?
Ciszę w końcu przerwała dyrektor ds. zarządzania produktem w firmie Astra, Carolina Grossman, ogłaszając, że podczas lotu wystąpił nieokreślony problem, który uniemożliwił dostarczenie ładunków na orbitę. Obiecała też więcej informacji po zakończonym przeglądzie danych i przeprosiła swoich klientów.
Sytuacja jest dla firmy o tyle nieprzyjemna, że mieliśmy do czynienia z już trzecią próbą misji startowej, oznaczonej przez NASA jako ELaNA 41. Poprzednia, która odbyła się w poniedziałek, została przerwana w czasie odliczania, na chwilę przed startem silników. Przedstawiciele Astry wyjaśnili później, że poniedziałkowy start został automatycznie odwołany, gdy systemy wykryły drobną usterkę telemetrii, która została już rozwiązana, ale i tak nie wpłynęłaby na lot.
Astra to jeden z wielu startupów tworzących systemy startowe dla małych ładunków, które próbują zarobić na szybko rosnącej liczbie kompaktowych satelitów wymagających podróży na orbitę. Liderami w tym segmencie są takie podmioty jak Firefly Aerospace, którego właścicielem jest przedsiębiorca Max Polyakov, amerykańsko-nowozelandzki start-up Rocket Lab (RKLB.O) i Virgin Orbit (VORB.O) brytyjskiego miliardera Richarda Bransona.
Jak pokazują jednak ostatnie doświadczenia Astra, nie jest to łatwa branża - akcje firmy, która weszła na giełdę w lipcu zeszłego roku, spadły po raz pierwszy po odwołanym starcie sprzed kilku dni, a później ponownie błyskawicznie zareagowały na nieudany lot, spadając o 38% do rekordowo niskiego poziomu 3,25 USD (choć ostatecznie czwartkowa sesja zakończyła się dla firmy na poziomie 3,91 USD, czyli spadkiem o 26%).