Polacy masowo tracą pieniądze. To przez fałszywe sklepy

W sieci pojawia się coraz więcej sklepów, których celem nie jest handel, lecz oszustwo. Polacy nabierają się na atrakcyjne oferty, tracąc przy tym pieniądze. Widząc ciekawe produkty na Instagramie lub Twitterze/X warto zastanowić się dwa razy przed kliknięciem - to te platformy sprzyjają oszustom.

Oszustwo w internecie

Organizacja Watchlist Internet alarmuje, że w internecie coraz więcej jest fałszywych sklepów, które oferują niedostępne nigdzie indziej produkty w znacznie zawyżonych cenach, lub sprzedaje podróbki. Klient końcowy, który zdołał skusić się na ofertę albo traci pieniądze i nie otrzymuje nic, lub zostaje mu dostarczona podróbka czy produkt słabej jakości.

Motorem napędowym do pojawiania się takich fałszywych sklepów jest rosnąca popularność handlu poprzez platformy społecznościowe. Coraz więcej osób (w tym również Polaków) przyznaje, że chętniej dokonuje zakupów np. przez Instagram. To właśnie tam wyświetlane są atrakcyjne reklamy produktów z dostępnym linkiem do platformy sprzedażowej. Dlaczego taka metoda w ogóle ma rację bytu?

Reklama

Fałszywe sklepy atakują każdego

Teoretycznie oszustwa związane z handlem internetowym są stare jak sam internet. Dopiero jednak od kilku lat mamy do czynienia z wręcz nagminnymi próbami nieuczciwego sięgania do kieszeni konsumentów. Pomocne w tym okazały się być social media, a konkretniej platformy, które przyciągają miliony użytkowników wizualnymi formami zawartości, atrakcyjnymi zdjęciami i rolkami - filmikami czy zdjęciami, które można wygodnie i szybko przeglądać. W tym króluje Instagram oraz TikTok. Jak oszustwo wygląda w praktyce?

Wystarczy przeglądać np. relacje znajomych lub proponowane rolki, aby po pewnym czasie naszym oczom ukazał się post sponsorowany. Może to być choćby wideo, które w atrakcyjny sposób prezentuje użyteczność interesującego produktu. Ten ma rozwiązać jeden lub wiele z naszych problemów, a my mamy właśnie wyjątkową okazję do zakupu - wystarczy kliknąć odnośnik.

Od razu znajdziemy się na stronie produktu, gdzie możliwy będzie zakup. To moment, w którym powinna nam się zapalić lampka alarmowa, albo nawet kilka. Najpewniej jesteśmy o krok od utraty pieniędzy. Pierwszym czynnikiem ostrzegawczym jest fakt, że dana strona oferuje tylko jeden produkt, na dodatek w dość wysokiej cenie.

Rzeczony "sklep" jest oczywiście nieznany, nie sposób odnaleźć na jego temat szczegółowych informacji, ba - komentarzy brak, lub są jedynie te negatywne. Jak to możliwe, że firma oferująca tak "rewolucyjny" produkt może być tak... nieobecna w sieci? To jednak nie koniec ciekawostek, bo interesujący scam występuje również na Twitterze (czy tam X, jak wolicie).

Twitter chciał mnie oszukać

Sprawdźmy, co czeka na nas na popularnej platformie Elona Muska. Uruchamiam aplikację, scrolluję kilka sekund i oto jest - post promowany. Padło na dziwny długopis, który ma rzekomo razić prądem, oczywiście w celach obrony osobistej.

Przechodzimy na stronę, naszym oczom ukazuje się wyjątkowa, bo promocyjna cena 89,99 zł (tak, waluta sama dostosowuje się do regionu świata). Sklep jest jednak dziwny, bo poza tym gadżetem oferuje wycieraczki pod drzwi z naszym napisem, na dodatek w piekielnie wysokich cenach. No dobra, ale taki długopis to przydatna rzecz, może warto go kupić? Niekoniecznie.

Wystarczy wpisać nazwę produktu w wyszukiwarce AlliExpress aby okazało się, że ten sam produkt kosztuje tam w granicach od 5 do 30 zł, ma nawet identyczną nazwę i właściwości. To samo tyczy się reklamowanych masażerów, gadżetów, zegarków i wielu innych produktów. Internetowe oszustwo opiera się na pewnym schemacie.

Dropshipping i sztuczna inteligencja

Sklepy te działają w formule dropshippingu, czyli oferują produkt, którego nie mają. Ten zostanie dla nas zamówiony z Chin i o ile dojdzie, to pół biedy - często nigdy nie zobaczymy go na własne oczy. Podobnie jak kasy, którą zdążyliśmy wydać.

Gdy strona internetowa zostanie zdjęta, pojawi się kolejna. W ich tworzeniu pomagają boty i SI. Te automatycznie "pobierają" dane ciekawych produktów z Alli, tym samym wrzucając do oferty coś, co potencjalnie może się sprzedać. Teraz wystarczy odpalić kampanie w mediach społecznościowych i liczyć kasę z zamówień.

To coraz popularniejszy proceder, który da się zauważyć w Polsce czy innych krajach Europy. Koniecznie zwracajmy uwagę na miejsce dokonywania zakupu, warto też sprawdzić, czy produkt nie pochodzi z Chin. Byłoby głupio wydać stówkę na coś, co na stronie popularnego marketu będzie kosztować pięć złotych...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: sklepy internetowe | oszustwa | AliExpress | TikTok | Twitter
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy