Słodkie tylko z nazwy! Ukraińskie "cukierkowe bomby" spadają na Rosjan

Ukraina nieustannie boryka się z niedoborami amunicji, w związku z czym musi improwizować. Jednym z rozwiązań są tzw. cukierkowe bomby z drukarek 3D, których produkcja kosztuje grosze, szczególnie z pomocą ochotników z różnych krajów, w tym Polski.

Cukierkowe bomby z drukarki 3D są tanie i zabójcze
Cukierkowe bomby z drukarki 3D są tanie i zabójczeTwitter/The Economist/https://twitter.com/TheEconomist/status/1686821182052384781123RF/PICSEL

CNN już w maju informował, że Ukraińskie Siły Zbrojne nauczyły się ostatnio nowej sztuczki, a mówiąc precyzyjniej zostały przez zachodnich ekspertów od materiałów wybuchowych wyszkolone w zakresie ręcznej produkcji małych, ale niezwykle potężnych ładunków. Co więcej, Brytyjczycy, bo o nich właśnie mowa, nie tylko podzielili się z Ukraińcami swoją wiedzą, ale i dostarczają na miejsce kluczowe komponenty niezbędne do ich budowania, w tym przełączniki, mikroczipy i drukarki 3D. I wygląda na to, że szkolenie było niezwykle skuteczne, bo jak dowiadujemy się z nowego raportu The Economist, obrońcy Kijowa drukują tysiące podobnych konstrukcji tygodniowo.

Cukierkowe bomby z drukarki 3D są tanie i zabójcze

To alternatywa dla niewystarczającej liczby konwencjonalnej broni i pocisków do walki z rosyjskim agresorem, w której produkcję zaangażowane są nie tylko siły zbrojne, ale i ochotnicy z różnych krajów. Bo chociaż zapasy wielu fabrycznych amunicji się skurczyły, Ukraińcy wciąż mają pod dostatkiem surowych materiałów wybuchowych, co pomogło stworzyć amatorski przemysł zbrojeniowy, zajmujący się dostarczaniem żołnierzom na froncie improwizowanej broni - dziennikarzom The Economist udało się dotrzeć do kilku grup zaangażowanych w taką działalność, m.in. tej odpowiedzialnej za "Królika".

To 800-gramowa bomba przeciwpiechotna, zaprojektowana w warunkach domowych przez Lioszę i jego grupę przyjaciół, która wykorzystuje obudowę z drukarki 3D, wypełnioną materiałem wybuchowym i kawałkami metalowych odłamków, dzięki czemu podczas testów "cięła drewniane deski jak masło". Grupa jest w stanie wydrukować tygodniowo ok. 1000 “cukierkowych bomb", jak zaczęto nazywać te improwizowane urządzenia wybuchowe, ale jak przekonuje zapotrzebowanie jest znacznie większe, bo pozostający w kontakcie z nią ukraiński oficer chciałby ich odbierać 1500... dziennie.

Ochotnicy z Europy wspierają ukraińskie siły zbrojne

Inna grupa amatorów, Armia Druku, wyprodukowała ponad 30 tys. cukierkowych bomb w ciągu ostatnich czterech miesięcy i przekonuje, że tempo produkcji ciągle rośnie. Co więcej, z raportu The Economist wynika, że jeszcze więcej "cukiereczków" przychodzi spoza granic Ukrainy, bo ochotnicze grupy zbrojmistrzów, tzw. Wild Bees, działają na całym Starym Kontynencie. Janis Ozols, założyciel łotewskiego oddziału, uważa, że od listopada 2022 r. z Europy wysłano do Ukrainy co najmniej 65 tys. takich konstrukcji, a lokalni celnicy przymykali na to oko, klasyfikując te przesyłki jako zabawki dla dzieci.

I chociaż improwizowana amunicja nie jest bezpośrednim zamiennikiem amunicji fabrycznej, to ma swoje zalety, w tym niską cenę. Tak przekonuje Emanuel Żmudziński, wolontariusz Wild Bees z Polski, który drukuje obudowy do 27-centymetrowego modelu o nazwie Big Egg - produkuje je na drukarce za 1200 USD, a koszt każdego egzemplarza to 3,85 USD.

Nie bez znaczenia jest też możliwość łatwej produkcji materiałów wybuchowych w różnych rozmiarach, co pozwala operatorom dronów dobrać najlepszy do ładowności danego modelu - w efekcie ukraińskie wojsko korzystać ma obecnie z ok. 200 różnych bomb cukierkowych, a niektóre są wystarczająco potężne, aby używać ich przeciwko pojazdom opancerzonym. Mówiąc krótko, zbrojmistrze-amatorzy z dnia na dzień stają się coraz bardziej profesjonalni, a ich konstrukcje mają coraz większy wpływ na działania na froncie.

Niemcy. Najwyższy człowiek w NiemczechDeutsche Welle
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas