To ostatni moment na ratunek. Co grozi załodze zaginionego Titana?
Chociaż Amerykańska Straż Przybrzeżna przekonuje, że wciąż mamy do czynienia z akcją poszukiwawczo-ratunkową, czasu na znalezienie załogi łodzi podwodnej Titan żywej błyskawicznie ubywa - specjaliści wyjaśniają, co grozi pięciu osobom na pokładzie.
Poszukiwania zaginionej łodzi podwodnej Titan z pięcioma osobami na pokładzie, której celem było "zwiedzanie" wraku Titanica, wciąż trwają. Od wtorku służby regularnie rejestrują wprawdzie odgłosy uderzenia, ale wciąż nie udało się zidentyfikować ich źródła, bo jak przekonują eksperci, ocean jest naprawdę głośnym miejscem i mogą mieć one przeróżną przyczynę. Co więcej, mimo że wiadomo, w jakim miejscu łódź podjęła próbę zejścia, objętość wody do przeszukania w całkowitej ciemności jest trudna do wyobrażenia - przypominamy, że wrak Titanica leży na głębokości 3,8 tysiąca metrów, a światło słoneczne dociera do 200 m głębokości.
Kończy się czas na uratowanie załogi Titana
Tymczasem według szacunków załoga miała dysponować tlenem na ok. 96 godzin, więc zapasy według szacunków mogą skończyć się już dziś (w momencie pisania tego tekstu mówi się o maksymalnie 8 godzinach). Jak wyjaśnia w wypowiedzi dla BBC News ekspert medycyny hiperbarycznej Memorial University w St John's w Nowej Funlandii, dr Ken Ledez, klaustrofobia, lęk i brak powietrza nie są jedynymi zagrożeniami, z jakim muszą się mierzyć osoby na pokładzie. Jego zdaniem Titan mógł stracić zasilanie, co może utrudniać kontrolowanie ilości tlenu i dwutlenku węgla.
W miarę wzrostu poziomu dwutlenku węgla staje się on uspokajający, staje się jak gaz znieczulający i idziesz spać
Nie tylko brak tlenu. Inne zagrożenia dla załogi Titana
Kiedy poziom tlenu spada, rośnie udział dwutlenku węgla wydychanego przez załogę, co może doprowadzić do hiperkapnii, czyli stanu patologicznie podwyższonego ciśnienia parcjalnego dwutlenku węgla we krwi (powyżej 45 mm Hg). Ten może powodować zwiększenie skurczu serca, podwyższenie ciśnienia tętniczego krwi oraz tendencje do zaburzeń rytmu serca, a w ciężkich przypadkach drgawki, utratę przytomności, aż w końcu śmierć.
Zdaniem byłego kapitana okrętu podwodnego Royal Navy, Ryana Ramseya, to największe niebezpieczeństwo dla załogi, szczególnie że na filmach prezentujących wnętrze Titana nie udało mu się zlokalizować systemu usuwania dwutlenku węgla. Uważa on, że nie można bagatelizować również ryzyka hipotermii, bo jeśli łódź podwodna znajduje się na dnie morskim, to temperatura okolicznej wody wynosi ok. 0°C, a w przypadku utraty zasilania załoga jest odcięta od możliwości generowania ciepła.
Hipotermia też nie jest wykluczona
Hipotermia to stan, który charakteryzuje się obniżeniem temperatury mierzonej wewnątrz ciała poniżej 35°C, według klasyfikacji szwajcarskiej, wykorzystywanej do oceny stanu poszkodowanego na miejscu zdarzenia, wyróżniamy jej pięć stadiów.
Już przy drugim występuje jednak obniżony poziom świadomości, tzn. apatia, zaburzenia mowy czy koordynacji ruchowej, który może utrudniać lub wręcz uniemożliwiać załodze nawiązanie kontaktu z ekipami ratunkowymi.
Od III dochodzą zaś zaburzenia rytmu serca, częstości tętna i oddechu, a w kolejnych zatrzymanie krążenia lub stan hipoperfuzji (zmniejszony przepływ krwi przez tkanki) i śmierć wskutek nieodwracalnego wychłodzenia.
Eksperci przekonują jednak, że wciąż jest nadzieja, bo załoga świadoma zagrożenia mogła być w stanie oszczędzać swoje zapasy, tzn. celowo spowalniać oddech, a także rozkładać granulki pochłaniające dwutlenek węgla lub zmniejszyć zużycie energii, jeśli nadal ma elektryczność.
Jeśli ktoś może w nim przetrwać, to właśnie te osoby. To zależy tylko od tego, czy mają zasilanie i światło, aby znaleźć rzeczy i dokonać kontroli, ale absolutnie mogą nadal żyć