Więcej połączeń PKP? Tu Polska kończy się na Poznaniu

PKP Intercity opublikowało nowe informacje związane z rozkładem jazdy, który będzie obowiązywał od 10 grudnia. Zwiększy się liczba połączeń krajowych i międzynarodowych. Ale jest jeden region (a przede wszystkim jedno miasto wojewódzkie, w przypadku którego możemy mówić o wykluczeniu komunikacyjnym.

PKP Intercity opublikowało niedawno informacje związane z nowym rozkładem jazdy, który będzie obowiązywał od 10 grudnia. Dziennie uruchamiane ma być 417 pociągów, a w wakacje ich liczba ma się zwiększyć do 454. Zwiększyć ma się nie tylko liczba połączeń krajowych, ale także międzynarodowych, m.in. do Berlina, Wiednia czy Monachium. Wrócą też regularne połączenia z Zakopanem. Liczbę par pociągów do/z miast wojewódzkich zebrałem poniżej wg ostatnich informacji przewoźnika.

Reklama
  • Lublin - 27 par pociągów całorocznych i sezonowo dodatkowe 2 pary 
  • Rzeszów - 17 par pociągów
  • Białystok - 13 par pociągów
  • Kraków - 72 par pociągów całorocznych i 6 sezonowych
  • Opole - 32 pary pociągów całorocznych i 2 sezonowe
  • Wrocław - 46 par pociągów całorocznych
  • Zielona Góra - 14 par pociągów całorocznych i 1 sezonowy
  • Gorzów - 4 pary pociągów całorocznych
  • Szczecin - 20 par pociągów całorocznych i 2 dodatkowe sezonowo
  • Poznań - 52 pary pociągów całorocznych i 4 pary sezonowych
  • Trójmiasto - 49 par pociągów całorocznych i dodatkowe 10 sezonowych
  • Bydgoszcz - 26 par pociągów całorocznych i sezonowo 3 pary)
  • Toruń - w informacjach o nowym rozkładzie jazdy, co dziwne, nie ma Torunia (czyżby ktoś zapomniał o nim w PKP Intercity?)
  • Olsztyn - 18 par pociągów całorocznych
  • Łódź - 47 par pociągów całorocznych i 6 sezonowych
  • Warszawa - 159 par pociągów całorocznych i 7 sezonowych
  • Katowice - 46 par pociągów całorocznych i 4 sezonowe
  • Kielce - 13 par pociągów całorocznych

Dla tego miasta Polska skończyła się w Poznaniu

Powyższe zestawienie wygląda dość poprawnie. W oczy rzuca się całkiem spora liczba połączeń (w przypadku Torunia zapewne połączeń nie będzie zbyt mało, to w końcu popularne miasto akademickie i turystyczne).

Ale chciałbym zatrzymać się bardziej na Polsce zachodniej. Celem PKP Intercity jest większa liczba połączeń z Berlinem. W północno-zachodniej części mamy Szczecin, który jest ważnym miastem portowym, akademickim, a także chętnie odwiedzanym przez turystów. Te kierunki są więc zapewniane, aby pasażerowie mogli swobodnie dojechać i wyjechać, zwłaszcza w kierunku dużych miast jak Poznań (i dalej do Warszawy) czy Wrocław.

Są jednak dwa mało popularne miasta, leżące w wydaje się nieco zapomnianym województwie. Chodzi oczywiście o województwo lubuskie i Zieloną Gorę oraz Gorzów Wielkopolski.

Zielona Góra może na tym etapie jeszcze nie ma szans jako miasto akademickie konkurować z Warszawą czy Wrocławiem, a popularnością do Krakowa jej daleko (choć jest urocza, co dostrzega coraz więcej osób, warto ją odwiedzić). Ale ma jedną zaletę - znajduje się na trasie Kraków-Katowice-Wrocław-Szczecin. Dzięki temu nie może narzekać na liczbę połączeń kolejowych.

Nieco mniej szczęścia ma Gorzów Wielkopolski. Choć położony jest tuż przy trasie S3 biegnącej nad morze obok Szczecina, a w drugim kierunku do Wrocławia i Poznania (wjeżdżając na A2), to pod względem połączeń kolejowych możemy mówić o wykluczeniu komunikacyjnym.

Zwróćmy uwagę, że w nowym rozkładzie jazdy została utrzymana dotychczasowa liczba połączeń, która wynosi (zapierające dech w piersiach) 4 pary pociągów. Już nie porównujmy tego do Warszawy czy Krakowa, ale nawet przy takich stolicach jak Białystok, Olsztyn czy Kielce, ta liczba wygląda po prostu śmiesznie (choć mieszkańcom do śmiechu wcale nie jest). No ale ok, nie ma co narzekać, do Warszawy można dojechać (i to nawet w 6-7,5 godziny). Ale na północ? Nie żartujmy, no przecież po co ktoś miałby chcieć jechać pociągiem z Gorzowa do Szczecina albo nad morze do Międzyzdrojów lub Świnoujścia, prawda? Jak już ktoś musi to... może w 4 godziny (do Szczecina), albo ponad 6,5. Dla porównania jazda samochodem do stolicy województwa zachodniopomorskiego to 1 godzina przyjemnej jazdy, a do Międzyzdrojów 2 (poza sezonem S3 nie jest szczególnie zatłoczoną trasą).

Dodajmy do tego fakt, że tory tu w dalszym ciągu są niezelektryfikowane, a istniejące połączenia to tak naprawdę fragmenty składów, które doczepiają się do tych, jadących z Zielonej Góry, albo Kołobrzegu.

Ale poza PKP Intercity są przecież jeszcze koleje regionalne, ktoś powie. Można dojechać do Poznania, a stamtąd przesiąść się dalej. Mieszkańcy (małego, choć wojewódzkiego miasta) szeroko by się uśmiechnęli. W praktyce wygląda to tak, że czeka się na pociąg, który... nie przyjeżdża. Dobrze jak 10 minut po planowanym odjeździe megafon się odezwie z informacją, że połączenie zostało odwołane i zostanie podstawiona komunikacja zastępcza. Ale kiedy podjedzie? Jak długo będzie jechała? Cóż, czekając na nią, jest tyle czasu, że można pójść na herbatę (oczywiście nie na dworcu, tam nie ma), a później spróbować powróżyć z fusów. Jeśli ktoś miał jechać z przesiadką i ma kupiony bilet, to cóż, pewnie nie zdąży na kolejny pociąg. Trzeba złożyć reklamację i czekać. A może jakieś inne połączenie? W okienku na stacji nawet nie warto się pytać o cokolwiek. Komunikaty puszczane są automatycznie, a pomoc ogranicza się do odpalenia przez siedzącą tam osobę internetu i ogólnodostępnej strony z rozkładem jazdy. Tyle że teraz każdy ma smartfona w kieszeni i sam może sobie to sprawdzić.

Czy problemem jest miasto?

Może nie ma się co przejmować wyolbrzymionym problemem? Wszak Gorzów Wielkopolski to żadne turystyczne miasto. Żeby zobaczyć spichlerz, fontannę i katedrę nie trzeba jechać specjalnie aż tu, są też w innych miastach, a bazylika w Szczecinie nawet bardziej okazała. No ok, fani żużla to osoby, które mogą tu przyjechać nawet z drugiego końca Polski. No i może jeszcze czasem koncerty w amfiteatrze ściągną tu ludzi.

Choć miasto widocznie stara się poprawić wygląd, to jeszcze wiele jest do zrobienia. A potencjał jest, tyle że wydaje się, na razie marnowany, a przynajmniej nie w pełni wykorzystany. Całe śródmieście z kamienicami mogłoby być pięknie odrestaurowane i zachwycać, w lokalach na parterach mogłyby znaleźć się liczne kawiarnie, restauracje, galerie, miejsca związane z działalnością artystyczną. Mogliby się tu zjeżdżać Polacy i Niemcy jak Warszawa w weekend do Kazimierza Dolnego. Ale do czego, obdrapanych zniszczonych budynków?

Jeśli nie turystyka, to może rozwój sektora usług. Bliskość drogi ekspresowej S3 oraz autostrad A2 i A6 sprawia, że okolice mogą sprawdzić się pod kątem rozwoju powierzchni magazynowych. Ale to, co mogłoby przyciągnąć wiele firm, to rozwój uczelni oraz zwiększenie ich prestiżu i zasięgu.

Można się denerwować na PKP, ale z drugiej strony można także zastanowić się, czy przewoźnikowi opłacałoby się uruchamiać więcej połączeń? A może jeśliby uruchomili, pozwoliłoby to na szybszy rozwój miasta. Być może jeśli otwarty zostanie Centralny Port Komunikacyjny, to przy okazji połączeń z Berlinem, uda się dorzucić kilka pociągów.

Na razie mamy dość ciekawy przykład stolicy wojewódzkiej, która w zasadzie jest jakby na siłę dodana na mapę Polski. Za daleko od Zielonej Góry, aby miasta mogły wzajemnie na siebie oddziaływać (tak jak Bydgoszcz i Toruń), za blisko innych dużych miast, takich jak Szczecin czy Poznań, które są chętnie odwiedzane przez turystów i mają duże uczelnie. A przede wszystkim mamy stolicę województwa, która pod względem kolejowym jest praktycznie wykluczona komunikacyjnie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: PKP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy