6300 kalorii i 30 cm wysokości - iście zabójczy burger
Każdy jego kęs zwiększa szanse na przedwczesny atak serca. Mimo to chętnych na zmierzenie się z tym gigantem nie brakuje. Nie wszyscy wychodzą z tej batalii z tarczą...
Tego potwora można zamówić w knajpie o nazwie Crest w brytyjskim miasteczku Shirley. Według znawców tematu jest to największy burger oferowany na wyspach.
Na 30 centymetrową wieżę składają się: trzy 170 gramowe steki, 250 gramów wieprzowiny, sześć kawałków bekonu, trzy plastry sera, krążki cebulowe i aż cztery kawałki bułki. Do tego dochodzi jeszcze sos, spora porcja frytek i... sałatka colesław.
Właściciele lokalu "chwalą się", że z całym zestawem radzi sobie co dziesiąty klient, który go zamówi. Jeśli śmiałek pochłonie całość w mniej niż 20 min., to nie musi za niego płacić. Jak nietrudno się domyślić niewielu zatrzymuje 20 funtów w kieszeni.
W tym miejscu warto wspomnieć o rekordziście. Buster Lawrence uporał się z tym nie lada trudnym zadaniem w mniej niż... 7 minut. Na poniższym wideo możecie zobaczyć jak Randy Santel - mężczyzna, który zawodowo zajmuje się pobijaniem takich rekordów - pochłania ten zestaw w nieco ponad 8 minut.
Mr. Big, bo taką nazwę nosi specjalność brytyjskiego zakładu, ma 6300 kalorii. Co trzeba by zrobić, aby go spalić? Możliwych jest kilka rozwiązań:
- biegać przez 10 godzin
- ćwiczyć na ergometrze przez 14 godzin
- grać w tenisa przez 15 godzin
- tańczyć przez 21 godzin
Innymi słowy pozbycie się kalorii pochodzących z zabójczego burgera jest bardzo, ale to bardzo trudne. Chcąc zmierzyć się z takim wyzwaniem trzeba nie tylko mieć wprawę w pożeraniu podobnych smakołyków, ale i być częstym gościem siłowni.
Jeśli w Shirley robi się takie burgery, to chyba nie chcemy wiedzieć jakiej wielkości jest tamtejsza pizza...