To Babilończycy sprawili, że ślęczysz w biurze nad arkuszem excela

Siedzisz w biurze i nie możesz doczekać się, aż zegar wybije 5 i będziesz mógł wreszcie zająć się rzeczami, na które masz ochotę, a nie tylko odbębniać godziny w pracy? Obwiń starożytnych. Bo źródła naszego "9 do 5" biją tam, gdzie zaczynała się cywilizacja.

Sumerowie wynaleźli piwo, a Babilończycy nasz system pracy?
Sumerowie wynaleźli piwo, a Babilończycy nasz system pracy?123RF/PICSEL
“Mój bezpośredni przełożony wykorzystuje naszą pracę do prywatnych celów, kradnie narzędzia i nie szanuje zespołu. Albo on odejdzie, albo ja"

Tak można streścić list sfrustrowanego pracownika, w którym żali się na przełożonego. I nie byłoby w tym nic dziwnego - toksyczni szefowie to normalka - gdyby nie to, że list, napisany na fragmencie rozbitego, ceramicznego naczynia, znaleziono w miasteczku Deir el-Medina, staroegipskiej osadzie, która kwitła około 1150 r. przed naszą erą. I nie był jedyną skierowaną do gubernatora skargą na tego konkretnego szefa.

Paneb, skryba, który kierował pracami nad budową grobowców w Dolinie Królów, miał talent do zrażania do siebie podwładnych. Dwóch z nich, Hennu i Amennakhte, miało go dość do tego stopnia, że napisali formalne skargi i zagrozili rzuceniem roboty. Paneb miał bić pracowników (w jednym przypadku pobity nie był w stanie pracować przez kilka dni), kraść cenne narzędzia i zaopatrzenie, miał nawet wynieść z placu budowy pięć drzwi i stelę, które miały trafić do jednego z budowanych grobowców. Miał też zmuszać pracowników do pracy nad jego własnym domem i grobowcem - mieli zmajstrować dla niego łóżko i kolumny, a ich żony były zmuszane do szycia mu ubrań. Paneb pod przysięgą zarzekał się, że to kalumnie. Ale historia zapamiętała go jako pierwszego w historii szefa tak toksycznego, że dorobił się oficjalnej skargi do HR.

Kto pierwszy pracował?

Współczesne pojęcie “pracy" ma bardzo stare korzenie. Może sięgające jeszcze czasów prehistorycznych, gdy grupy myśliwych wałęsały się po bezkresnych puszczach i sawannach. Co prawda w polowaniach czy zbieractwie brali udział najprawdopodobniej wszyscy wystarczająco sprawni członkowie grupy, ale już tworzenie narzędzi, naczyń czy ubrań wymagało umiejętności - i tu jedni proto-rzemieślnicy mieli zdecydowanie wyższe kwalifikacje, niż inni.

Ale prawdziwy “podział pracy" narodził się dopiero z pierwszymi wioskami i miastami. Pierwsze cywilizacje, pojawiające się w Mezopotamii ok. 4 tys. lat temu, miały już całkiem złożoną strukturę społeczną wraz z czymś, co nazwalibyśmy “zawodami". Większość populacji zajmowała się rolnictwem, ale inne popularne zawody w Mezopotamii obejmowały obróbkę metali, garncarstwo i tkactwo. Region był także domem dla wykwalifikowanych rzemieślników, którzy tworzyli skomplikowane rzeźby i dzieła sztuki, a także inżynierów, którzy konstruowali imponujące budynki i systemy nawadniające. Nikt nie oczekiwał, że zdolny skryba czy inżynier będzie tyrał na polu - to byłoby marnowaniem jego talentów.

Kluczowym wynalazkiem okazało się pismo. Jednym z pierwszych wynalazków Sumerów była bowiem biurokracja i księgowość, które pozwalały sprawnie zarządzać coraz bardziej złożonymi miastami i coraz bardziej rozbudowanym handlem. Skrybowie, kupcy czy kapłani nie musieli ciężko harować, a mimo to cieszyli się wysoką pozycją społeczną.

To było dużą szansą dla ambitnych mieszkańców dzisiejszego Iraku. Choć struktura społeczna Mezopotamii była bardzo sztywna - jeśli urodziłeś się jako rolnik, to zapewne jako rolnik umarłeś - to te dwie “kariery" dawały realną szansę na awans. Tylko tam awans był możliwy dzięki talentowi, pracowitości i wykształceniu. Prosty rolnik który nauczył się pisać (co nie było szczególnie powszechne), miał szansę awansować nawet na rządowe stanowisko, zyskując pozycję społeczną, pieniądze i wpływy.

Babilończycy w biurze już od rana!

Także w Babilonie można szukać pierwszych protoplastów dzisiejszych biur - i pracy od 9 do 5.

Babilońscy czy sumerscy skrybowie pracowali w centrach administracyjnych, takich jak świątynie, pałace czy królewskie latyfundia. Mieli za zadanie utrzymywanie archiwów, prowadzenie oficjalnej korespondencji i wykonywanie prac administracyjnych na rzecz władców i możnych. Mieli w tym celu dostęp do “materiałów biurowych" - glinianych tabliczek i rysików. Nie ma doniesień o tym, żeby mieli wynosić z roboty tabliczki do wykorzystania w prywatnych celach w domu, ale pokusa z pewnością była. Podobnie w dysponującym zbliżonym systemem Egipcie, gdzie papirusy i tusze wykorzystywane do pisania oficjalnych dokumentów były bardzo wartościowe. Z pewnością niejeden współczesny Paneba postanowił wzbogacić domowy budżet, wynosząc je z pracy. “Przecież faraon się nie zorientuje, zresztą nie potrzebuje tego aż tyle".

Babilończykom zawdzięczamy odliczanie godzin do końca dnia pracy. Fakt, że dobę dzielimy na 24 godziny bierze się bezpośrednio z tego, że w starożytnej Mezopotamii zamiast systemu dziesiętnego, podstawą matematyki był system sześćdziesiętny, pozwalający łatwo dzielić wszystko na ćwiartki i trzecie. Gdyby nie oni, dobę moglibyśmy odmierzać, jak rzymscy legioniści, “wartami", czyli nierównej długości jednostkami, która zmieniała się do tego w zależności od pory roku. Trudno wysiedzieć w biurze, gdy latem na zewnątrz jest piękna pogoda? Rzymscy legioniści w letnie popołudnia musieli pracować zdecydowanie dłużej. Na szczęście rzymscy cywile mieli trochę lepiej - “cywilny" system pomiaru czasu, podobnie jak w Babilonie, opierał się na dzieleniu dnia i nocy na 12 równych części każda. Tu też godzina letnia nie była równa godzinie zimowej, ale całość była nieco bardziej znośna.

Pewne jest jednak, że wbrew upowszechnianej przez hollywoodzkie superprodukcje, pracownicy w Babilonie, Egipcie, Grecji czy Rzymie wcale nie byli wiecznie wyzyskiwanymi cielątkami pozbawionymi praw. Przeciwnie, nawet niewolnicy w niektórych ze społeczeństw cieszyli się nienajgorszymi “prawami pracowniczymi" i mogli nawet pozywać pracodawców do sądu.

I tak, już w starożytnej Mezopotamii, pracownicy mieli prawo do godziwego wynagrodzenia, wyżywienia i dni wolnych, kiedy mogli odwiedzać rodziny czy imprezować. W Grecji standardowy dzień pracy miał około 12 godzin, ale jednocześnie pracodawcy byli zobligowani do zapewnienia pracownikom regularnych przerw na odpoczynek.

Strajki stare jak ludzkość

Co jeśli pracodawca nie wywiązywał się z obowiązków? Pracownik mógł po prostu pójść do sądu.

W starożytnej Grecji pracownicy mogli wnosić skargi przeciwko swoim pracodawcom do miejscowego sędziego, który następnie wysłuchałby obu stron sporu i wydał orzeczenie. Na przykład w jednej sprawie z IV wieku p.n.e. grupa niewolników złożyła skargę na swojego pana za złe traktowanie. Sprawę rozpatrywał ateński magistrat, który wysłuchał obu stron i ostatecznie orzekł na korzyść niewolników. Magistrat nakazał panu bardziej humanitarne traktowanie swoich niewolników, a także przyznał im pieniężne odszkodowanie.

W starożytnym Rzymie spory pracownicze były często rozstrzygane w drodze prywatnego arbitrażu, chociaż w razie potrzeby pracownicy mogli również wnosić skargi do sądów. Na przykład w I wieku n.e. grupa robotników portowych złożyła skargę na swojego pracodawcę za niewypłacanie im należnego wynagrodzenia. Sąd stanął po stronie pracowników i nakazał pracodawcy zapłacić zaległe pensje.

Starożytny Rzym wprowadził wiele praw dla pracowników.
Starożytny Rzym wprowadził wiele praw dla pracowników.123RF/PICSEL

Kiedy sądy nie wystarczały, pozostawał strajk. W starożytnym Egipcie, szczególnie w okresie Nowego Państwa (od około 1550 p. ne do 1070 p. ne) były całkiem powszechnym zjawiskiem. Jednym z najbardziej znanych jest ten, do którego ok. 1150 r. p. ne doszło w znanym nam już Deir el-Medina. Strajk został wywołany sporem o niewystarczające zdaniem robotników racje zbożowe. Robotnicy, pod przewodnictwem kierownictwa cechów, odmówili pracy, dopóki ich żądania nie zostaną spełnione. Strajk trwał kilka tygodni i miał znaczące implikacje gospodarcze i społeczne.

W końcu faraon interweniował i spełnił żądania robotników, zwiększając racje i inne świadczenia. Nie wiadomo, czy Paneb brał udział w negocjacjach.

Nie mamy PowerPointa, ale możesz nam to wyrecytować wierszem

Choć życie w starożytności było ciężkie, można sobie powiedzieć jedno: przynajmniej starożytni nie musieli użerać się z Excelem i PowerPointem. Ale... czy na pewno?

Księgowość była, jak wspomnieliśmy, jednym z pierwszych wynalazków ludzkości. Tabelki i diagramy zawierające dane podatkowe czy informacje o sprzedaży są znane i z Babilonu i ze starożytnych Chin. W starożytnym Egipcie rysunki hieroglificzne często zawierały dane dotyczące podatków, zbiorów rolnych i innych aspektów życia społecznego, a także symbole i grafiki, które mogły służyć do wizualizacji tych danych. Mimo że formy wizualizacji danych były różne w różnych kulturach, to w wielu przypadkach ich celem było przedstawienie informacji w sposób zwięzły i przystępny dla publiczności, podobnie jak dzisiaj stosujemy wykresy i inne formy graficzne.

Podobnie prezentacje nie były niczym niezwykłym. Publiczne mowy czy recytacje nie wykorzystywały może slajdów z PowerPointa, ale ich cel był identyczny, co występy przed nieco znudzonymi kolegami w sali konferencyjnej: przedstawienie w zwięzły sposób sytuacji i nakłonienie słuchaczy do podjęcia konkretnych działań. Dziś może to być zwiększenie wydatków na marketing w grupie 15-35. W Rzymie - zniszczenie Kartaginy. Cel różny, metody podobne. W sumie możemy być wdzięczni, że w przeciwieństwie do starożytnych możemy posługiwać się rzutnikiem i wykresami. Żeby dobrze wypaść na rzymskim forum, marketingowiec musiał zabłysnąć własną poezją. Jeśli przygotowanie prezentacji sprzedażowej w PowerPoincie jest upierdliwe, zawsze można sobie powiedzieć: przynajmniej nie musi być napisana w formie sonetu.

Petros Psyllos o sztucznej inteligencji: Każda technologia jest obosiecznaRMF
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas