Zaginiony lud sprzed kilku tysięcy lat. Badacze nawet nie umieją go nazwać

Królestwo Ugarit żyło w dostatku. Nadmorskie państwo, którego stolicą był wielki port, było jednym z głównych rynków wschodniego Morza Śródziemnego. Jego kupcy kupowali towary z Cypru, Egiptu, Grecji i wymieniali na produkty, które karawanami docierały na wybrzeże z wielkich miast znad Tygrysu i Eufratu.

Kim byli Luwianie? Pozostawili po sobie niewiele...
Kim byli Luwianie? Pozostawili po sobie niewiele...domena publiczna

Położona w pobliżu dzisiejszej syryjskiej Latakii metropolia kwitła przez tysiąclecia. Pierwsze ślady świadczące o istnieniu w tym miejscu miasta pochodzą sprzed 6 tys. p.n.e. Ale jest wielce prawdopodobne, że pierwsze osady istniały tutaj o wiele wcześniej. Po niemal 5 tys. lat istnienia miasto doświadczyło jednak wielkiego kataklizmu, z którego nigdy się nie podniosło.

Badania przeprowadzone przez archeologów jasno wskazują, że za zagładą miasta nie stały siły natury. W ruinach odnaleziono brązowe groty strzał, zawalone mury i grubą warstwę popiołów z płonących domów. W tym samym czasie padły inne miasta w regionie. Ras Ibn Hani, Ras el-Bassit, Tell Kazel, Tell Sukas - wszystkie spłonęły niemal jednocześnie. Datowanie radiologiczne, w połączeniu z astronomicznymi zapisami z tabliczek z pismem klinowym pozwoliło ustalić, że śmierć dotarła tam zapewne między 1192 a 1190 r. przed naszą erą.

Trudniej z ustaleniem sprawcy. Wiadomo, że po spaleniu Ugarit w tym samym miejscu pojawia się zupełnie nowa architektura i ceramika, podobne do spotykanych w innych regionach Morza Śródziemnego. Nowi osadnicy - zapewne wcześniejsi najeźdźcy - nie mają imienia. Historycy podejrzewają jednak, że byli nim ludzie, którzy stanowią jedną z największych zagadek starożytnego świata. Tak zwane Ludy Morskie, które miały w tym czasie splądrować i być może doprowadzić do upadku niemal wszystkie wielkie cywilizacje świata. Kim byli, skąd przyszli i co się z nimi stało - to wszystko tajemnice stanowiące od przeszło stulecia temat gorących debat historyków.

Pierwszy koniec świata

Około 1200 r. p.n.e. skończył się świat. Nikt dokładnie nie wie dlaczego, ale w ciągu zaledwie kilku pokoleń upadły niemal wszystkie wielkie cywilizacje epoki brązu, które rozkwitły w poprzednich stuleciach wokół Morza Śródziemnego. Wielkie imperium hetyckie upadło. Miasta Lewantu zostały zniszczone tak, jak Ugarit. Mezopotamczycy, Cypryjczycy, Egipcjanie - ich państwa legły w gruzach. W wielu wypadkach nie podniosły się z nich nigdy. W innych - odrodzenie trwało stulecia. Cywilizacje zachwiały się i upadły. Stosunki dyplomatyczne i handlowe zostały zerwane, zniknęły bezpowrotnie całe systemy pisma. Cały region dotknęła fala dewastacji i śmierci na skalę, jakiej wcześniej nie widział świat.

Tak wyglądał koniec epoki brązu. Przyczyny zagłady starożytnych cywilizacji wciąż są niejasne, niemal pewne jest jednak, że musiało ich być wiele: żadna jedna katastrofa nie zdołałaby powalić tak wielu, tak urozmaiconych społeczeństw niemal jednocześnie.

Wśród sugerowanych źródeł kataklizmu są bezprecedensowe zmiany klimatyczne, trzęsienia ziemi, wewnętrzne rewolucje, destabilizacja globalnego handlu i wreszcie inwazja, której miały dokonać koczownicze plemiona, które przybyły z północy. Termin “ludzie morza", którym są zazwyczaj określane, to współczesny wynalazek dziewiętnastowiecznego, francuskiego egiptologa Emmanuela de Rouge. Ale poza kilkoma egipskimi i mezopotamskimi zapiskami, nie wiemy o nich niemal nic.

Świat, który odrodził się po kataklizmie był już zupełnie inny. Przez dekady panowało przekonanie, że po upadku nastąpiły “mroczne wieki", a dawne osiągnięcia musiały być mozolnie odkrywane na nowo. To przesada. Ale pewne jest, że gdy kurz opadł, brąz zastąpiło żelazo, a stare imperia ustąpiły miejsca nowym.

Starożytna globalizacja

Warto jednak cofnąć się nieco by pokazać, jak wyglądał utracony świat epoki brązu. Bo dalece odbiegał od powszechnych wyobrażeń.

Nazwa epoki bierze się, rzecz jasna, z powszechnego wykorzystania w tym okresie brązu. Lekki stop był stosowany w produkcji ozdób, narzędzi i przede wszystkim broni. Ale nie był jedynym osiągnięciem tej epoki. Niemal wszystkie wybrzeża Morza Śródziemnego doświadczyły wówczas prawdziwego rozkwitu cywilizacji. Kultura, języki, technologie, religie, architektura, polityka i handel - wszystkie one rozwijały się wówczas błyskawicznie.

To wówczas zbudowano piramidy w Gizie, świątynię w Karnaku, to wtedy wynaleziono koło i pismo. Powstawały też pierwsze prawdziwe imperia, sięgające od Turcji po Irak.

Nie rosły w odosobnieniu. Wraz ze wzrostem imperiów, powiązania je łączące - zarówno dyplomatyczne jak i handlowe - kwitły. Około 1350 r. p.n.e. Asyria, Babilon, Egipt, imperium hetyckie i królestwo Mittani łączyła sieć powiązań zwana “klubem wielkich mocarstw". Dała ona stabilność i dobrobyt setkom tysięcy zamieszkujących imperia ludzi. Handel kwitł, pozwalając władcom bogacić się i tworzyć wielkie cuda świata.

O tym, jak zglobalizowany był ówczesny świat, najlepiej świadczy zawartość ładowni tzw. statku z Uluburun, odkrytego w 1982 r. u wybrzeży Turcji. Pochodzący z około 1320 r. p.n.e. wrak przewoził bibeloty z kości słoniowej, biżuterię ze złota i agatu, strusie jaja, cynę, miedź, srebro i złoto. Miedź pochodziła z Cypru, cyna z Afganistanu, szlachetne metale z Grecji i Egiptu. Nawet drewno użyte do budowy kadłuba statku było importowane - jednostkę zbudowano z cedrowych desek pozyskanych w dzisiejszym Libanie.

"Ten statek to mikrokosmos międzynarodowego handlu, który miał miejsce w późnej epoce brązu" pisze Eric Cline, badacz epoki z Uniwersytetu George’a Washingtona.

"Mówimy o regionie, który dziś rozciągałby się od Włoch na zachodzie po Afganistan na wschodzie i od Turcji na północy po Egipt na południu. Cały ten obszar był całkowicie połączony"

Ta sama siatka ścisłych gospodarczych powiązań, która doprowadziła do rozkwitu ówczesnych cywilizacji, mogła jednak stać się też przyczyną ich upadku.

Klimat upadku

W tak ściśle powiązanym systemie gospodarczym, upadek jednego państwa mógł szybko doprowadzić do załamania kolejnych. Każde z państw wydawało się ściśle wyspecjalizowane: jedni dostarczali metale, inni żywność, jeszcze inni surowce wykorzystywane przez rzemieślników. Wyjęcie z tego układu jednego elementu mogło sprawić, że cały, złożony system wzajemnych zależności załamał się błyskawicznie.

“Uczeni argumentowali, że cywilizacje epoki brązu doświadczyły upadku systemów. Ich gospodarki były zbyt wąskie, a ich sieci handlowe zależały od względnie pokojowych warunków. Istniały również poważne problemy społeczne (takie jak niewolnictwo za długi, alienacja ziemi, znęcanie się nad chłopami przez arystokrację), które powodowały wewnętrzne niezadowolenie" pisał badacz epoki brązu, prof. William H. Stiebing. “Pod koniec XIII wieku piractwo i konflikty zbrojne zakłóciły handel. Z kolei znaczny spadek handlu doprowadził do załamania gospodarczego, buntów i załamania się systemów gospodarczych, politycznych i społecznych".

Co jednak było pierwotną przyczyną tych niepokojów? Wiele wskazuje na to, że było to coś, z czym zmagamy się dziś my sami.

Badania przeprowadzone w leżącej w dzisiejszym Izraelu jaskini Soreq pozwoliły uczonym odtworzyć zapis zmian klimatycznych, jakie dotknęły ten region w ciągu ostatnich 150 tys. lat. Pomiary wykazały bezprecedensowy i stały spadek opadów, który ciągnął się przez ponad 3 stulecia i osiągnął szczyt ok. 1150 r. p.n.e. Megasusza miała zdziesiątkować uprawy i doprowadzić do klęski głodu tak potężnej, że za panowania faraona Ramzesa III (1186 - 1155 p.n.e.) Egipt ogarnęła fala rabunków grobowców. Włamywacze nie poszukiwali jednak złota czy drogocennych kamieni. Wszystko wskazuje na to, że w kryptach poszukiwali przede wszystkim składanego tam wraz ze zmarłymi jedzenia.

Głód miał poważne konsekwencje. Od rozruchów (w tym okresie w Egipcie doszło do pierwszego odnotowanego w kronikach strajku robotników), po masowe migracje. Do tego region miała nawiedzić fala niezwykle silnych wstrząsów, nazywana przez niektórych badaczy “burzą trzęsień ziemi". Świat starożytnych dosłownie zatrząsł się w posadach.

Wojna Światowa Zero

I tu na scenę wchodzą “ludy morskie". Od czasu, kiedy de Rouge stworzył ten termin, tajemniczy najeźdźcy byli postrzegani jako niszczycielska siła natury. Żywioł, który bez litości pochłaniał kolejne cywilizacje. Nowe badania wskazują jednak, że ci wojownicy mogli w rzeczywistości sami być ofiarami katastrof, które dotknęły ówczesny świat.

Ludy morskie nie pozostawiły po sobie żadnych pomników, ani pisemnych zapisów. Wszystko, co o nich wiemy, pochodzi z apokaliptycznych inskrypcji stworzonych przez imperia, które z nimi walczyły, zwłaszcza przez starożytnych Egipcjan.

Egipcjanie opisują ich jako “mieszkańców północy", choć dla nich termin ten mógł oznaczać niemal każdą inną grupę zamieszkującą basen Morza Śródziemnego. Niektórzy historycy spekulują, że faraonowie doskonale znali te ludy od stuleci, być może wykorzystywali je jako najemników w swoich poprzednich konfliktach - fakt, że zapisy dotyczące wielkiej wojny w ogóle nie wspominają o pochodzeniu najeźdźcy prowadzi niektórych do przekonania, że ta informacja była tak powszechnie znana, że nie trzeba było jej w ogóle podawać.

Z egipskich źródeł znamy jedynie nazwy plemion, które miały składać się na inwazję. Merneptah miał pokonać koalicję plemion Shardana, Shekelesh, Lukka, Teresh i Ekwesh. Ramzes III walczyć z Shardana, Shekelesh, Tjekker, Denyen, Weshesh i Peleset. Nazwy te, według części badaczy, mogą sugerować, że koalicja “Ludów Morza" składała się z ludów z niemal całego Morza Śródziemnego. Peleset mogą być znanymi ze Starego Testamentu Filystynami. Nazwy Shardana i Shekelesh przypominają starożytne terminy służące do określenia Sardynii i Sycylii. Ekwesh mieliby być Achajami Homera.

Fakt, że ramię w ramię na wojnę ruszyła koalicja ludów pochodzących z tak rozproszonych miejsc wyraźnie wskazuje, że pod koniec epoki brązu na Morzu Śródziemnym wydarzyło się coś niezwykłego.

Eberhard Zangger, szef międzynarodowej organizacji Luwian Studies w Zurychu nazywa wydarzenia towarzyszące upadkowi cywilizacji brązu “wojną światową zero". Sugeruje on, że to, co Homer opisał w “Iliadzie" i “Odysei" to tylko niewielkie fragmenty wielkiego konfliktu, który strawił cały ówczesny świat.

Badacz twierdzi, że kluczem do zagadki jest tajemnicza, zapomniana cywilizacja, która zamieszkiwała bogatą w metale zachodnią Anatolię w dzisiejszej Turcji. Luwianie.

Teksty hetyckie mówią o kilku małych królestwach w zachodniej Anatolii, posługujących się wersjami wspólnego języka luwińskiego. Według Zanggera oznacza to, że możemy zasadnie mówić o nich jako o tworzących samoistną cywilizację luwiańską. Z tekstów hetyckich wiemy, że królestwa Luwian czasami tworzyły koalicje wystarczająco potężne, by zaatakować imperium hetyckie. Zangger uważa, że 3200 lat temu Luwianie zrobili to ponownie i zniszczyli imperium hetyckie. A potem poszli dalej, kierując swój wzrok na nowe podboje i gromadząc wokół siebie równie zdesperowanych sojuszników. 

Dlaczego zdesperowanych? Bo ich ziemie miały zostać wyjątkowo mocno dotknięte przez suszę. Wojna - przynajmniej początkowo - nie miała być sposobem na zdobycie chwały i złota, ale wody i zboża. Na przeżycie. Gdy rzeki i pola wyschły, każdy mógł liczyć tylko na siebie.

Atak na Hetytów nie umknął jednak uwadze innych mocarstw. Mykeńczycy, być może spodziewając się ataku na swoje terytorium, mieli utworzyć własną wielką koalicję. Przepłynęli Morze Egejskie i zaatakowali Luwian, niszcząc ich cywilizację i kluczowe miasta, takie jak Troja, co Homer uwiecznił w Iliadzie.

Jednak po powrocie do Grecji Mykeńczycy mieli zdaniem Zanggera pokłócić się i wdać w wojnę domową, co z kolei Homer miał opisać w “Odysei". Ich cywilizacja także upadła.

Zangger mówi, że tylko taka sekwencja wydarzeń pasuje do dowodów udokumentowanych w starożytnych tekstach we wschodniej części Morza Śródziemnego, a także wyjaśnia, dlaczego zapisy archeologiczne pokazują, że prawie każde duże miasto w regionie zostało zniszczone podczas działań wojennych pod koniec epoki brązu. Wojny i najazdy miały trwać przez niemal 200 lat.

Koniec epoki

Fala zniszczenia ogarnęła w tym czasie cały region Morza Śródziemnego. Nikt nie był bezpieczny. W końcu jednak Ludy Morza napotkały przeciwnika, którego pokonać nie były w stanie. Egipt faraonów.

Egipskie zapiski odnotowują kilka wielkich inwazji. Pierwszy raz Ludy Morza miał pokonać Ramzes II, panujący w latach 1279 do 1213 p.n.e.. Inskrypcje, które zlecił, aby opowiedzieć historię zwycięstwa nad Hetytami w 1274 r. p.n.e. wspominają o Ludach Morza jako sojusznikach wrogów Egiptu. Opisuje również zasadzkę, jaką zastawił na nich u ujścia Nilu.

Zwycięstwo jednak nie było trwałe. Jego syn i spadkobierca Merenptah w 1209 r. miał odeprzeć napaść sojuszu Ludzi Morza i Libijczyków, atakujących Deltę Nilu.

Do ostatecznej rozprawy miało jednak dojść za panowania Ramzesa III. Faraon po raz pierwszy napotkał najeźdźców około 1200 r. p.n.e., ale ten konflikt nie przyniósł rozwiązania problemu. Ten czas nadszedł 20 lat później, kiedy Ludzie Morza zaatakowali egipską faktorię handlową w Kadesz. Ramzes pokonał ich, ale miasto zostało zniszczone a armia najeźdźców nadal parła w stronę Nilu. Kolejne bitwy toczyły się zarówno na wodzie, jak i na lądzie. W końcu, w 1175 r. p.n.e., egipska armia rozgromiła Ludy Morza podczas bitwy o Deltę Nilu. Wydaje się, że ta klęska ostatecznie położyła kres zagrożeniu.

Egipt przetrwał, choć jego skarbiec był pusty, a samo państwo było jedynie cieniem dawnej chwały. Ludy Morskie zniknęły jednak z kart historii. Co się z nimi stało? Jeśli wierzyć egipskim zapisom, Ramzes III ocalałych osiedlił w swoich twierdzach w Egipcie. Istnieją również przesłanki, że niektóre z plemion osiedliły się na terenie dzisiejszego Izraela.

Nowy Świat

Upadek cywilizacji epoki brązu może być jednak dla nas przestrogą. Ich świat był zaskakująco podobny do naszego - ściśle połączony, zglobalizowany i zagrożony klimatycznymi katastrofami pozostającymi poza ich kontrolą.

Cline stwierdza: “Być może mieszkańcy mogli przeżyć jedną katastrofę, taką jak trzęsienie ziemi czy susza, ale nie zdołali przetrwać połączonych skutków katastrof następujących w krótkim odstępie czasu. To  “efekt domina", w którym rozpad jednej cywilizacji doprowadził do upadku innych.

Polecamy na Antyweb | Wielkie porządki w Windows 11

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas