Z archiwum TOPR: Zaginięcie ks. Józefa Szykowskiego
W historii Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego zdarzały się wypadki tajemnicze, wielodniowe poszukiwania, które nie przyniosły rezultatu. Taki był też przypadek księdza Józefa Szykowskiego.
Zachowane i opublikowane w internetowej “Księdze zmarłych polskich pallotynów i pallotynek" zdjęcia z 1939 roku pokazują miłośnika gór.
Na jednej fotografii widzimy ks. Józefa Szykowskiego siedzącego na głazie przy Wodogrzmotach Mickiewicza, na innej - z uśmiechem wymalowanym na twarzy wpatruje się w górala grającego na dudach w otoczeniu tatrzańskiej przyrody.
Feralna wycieczka w Tatry
Góry były mu bliskie, dlatego nie dziwi fakt, że po zakończeniu wojny w nie wrócił.
W lipcu 1945 roku duchowny przyjechał na urlop do Zakopanego. Pod Tatrami mieszkała jego siostra Leokadia Dahm, więc miejsce do wypoczynku miał idealne. W środę 25 lipca przed południem wyszedł na górską wycieczkę. Zabrał ze sobą “Przewodnik po Tatrach i Zakopanem" Mieczysława Świerza, a siostrze zapowiedział, że wróci na późny obiad o szesnastej.
Od kilku dni planował dłuższy marsz do Morskiego Oka, do Doliny Kościeliskiej, a nawet na Orlą Perć, ale gdzie konkretnie udał się ksiądz? Tego Leokadia Dahm nie wiedziała. Nie wiedziała zatem, gdzie go szukać, gdy brat od kilku dni nie dawał znaku życia.
Ksiądz w konspiracji
Kiedy ks. Józef Szykowski po raz ostatni przyjechał w Tatry miał niespełna 37 lat. Pochodził z Nowej Cerkwi. Studiował filozofię i teologię, a święcenia kapłańskie przyjął w czerwcu 1935 roku w Gnieźnie.
W przywołanej wyżej “Księdze zmarłych polskich pallotynów i pallotynek" czytamy o pomocy, jakiej ks. Józef Szykowski udzielał osadzonym w obozie przejściowym przy ul. Skaryszewskiej 8, skąd wywożono ludzi na roboty przymusowe do III Rzeszy.
Obozowe warunki były koszmarne. Przemoc, niedożywienie i głód były na porządku dziennym. Duchowny ułatwiał ucieczkę, ukrywał zbiegów przed Niemcami, a także zbierał środki, niezbędne do tego, by przekupić strażników.
Za okupacji udzielał się również w miejskim schronisku dla bezdomnych.
Przyrodnik znalazł zwłoki
Sześć dni po wyjściu ks. Józefa Szykowskiego na górską wycieczkę, zawiadomiono Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe.
Poszukiwania rozpoczęły się 30 lipca. Do 19 sierpnia ratownicy wyruszali z misją odnalezienia zaginionego turysty ośmiokrotnie. “Idąc za otrzymanymi wskazówkami przeszukano gruntownie doliny podzakopiańskie, Giewont oraz Czerwone Wierchy, jednak bezskutecznie. Ks. Szykowski zginął bez śladu" - czytamy w kronice Pogotowia.
Tajemnica zaginięcia księdza znalazła rozwiązanie dopiero kilkanaście miesięcy później. Na początku stycznia 1947 roku przyrodnik z Krakowa natknął się w Tatrach na zwłoki.
Niezwłocznie zaalarmował TOPR.
Dokumenty w portfelu księdza
Meldunek brzmiał następująco: “W grocie Mylnej w Dolinie Kościeliskiej znajduje się w odległości około 300 metrów od wylotu trup mężczyzny".
Wyprawa po zwłoki ruszyła 4 stycznia. Na jej czele stanął naczelnik Pogotowia Zbigniew Korosadowicz. Przy ciele znaleziono czarny skórzany portfel, a w nim podniszczone, chociaż wciąż czytelne dokumenty, a także przewodnik autorstwa Mieczysława Świerza.
“Należy przypuścić, iż ks. Szykowski zabłąkawszy się w zawiłych korytarzach jaskini zmarł z wyczerpania lub też straszną śmiercią głodową. Wypadek ten jest jeszcze jedną przestrogą dla nie znających Tatr turystów, aby nie zapuszczali się w nieznane sobie miejsca bez przewodników i bez należytego zabezpieczenia" - napisze kilka tygodni później “Gazeta Podhalańska".
Ksiądz Józef Szykowski został pochowany 18 stycznia 1947 roku na cmentarzu pallotyńskim w Wadowicach. Umownie przyjęto, że zmarł 31 lipca 1945 roku.
Siła wyższa nie pomoże
Dziś przez Jaskinię Mylną prowadzi szlak turystyczny.
Można ją zwiedzać indywidualnie, chociaż ze względu na panujące wewnątrz ciemności należy wyposażyć się w latarkę (optymalnie - czołówkę), warto również zabrać kask i pamiętać o odzieży na zmianę, której nie będzie nam specjalnie żal, gdy będziemy... się czołgać.
Przypadek księdza Józefa Szykowskiego dobitnie pokazuje, jak dobrze jest mieć w górach towarzystwo, a jeśli nie jest to możliwe, koniecznie jasno sprecyzujmy swoje plany i przedstawmy je gospodarzowi kwatery lub bliskim.
W innym wypadku nawet siła wyższa może nie wystarczyć...