Europa chce własnego systemu kosmicznego. I nie zamierza czekać
Europa nie chce już być tylko odbiorcą danych z cudzych satelitów. Tworzy własne systemy, inwestuje miliardy euro i łączy siły z przemysłem. A wszystko po to, by uniezależnić się od wielkich graczy i wykorzystać kosmos dla zwykłych ludzi.

W Gdańsku, podczas konferencji technologicznej Infoshare 2025, odbyło się spotkanie unijnych i międzynarodowych ekspertów, którzy rozmawiali o przyszłości Europy w kosmosie. W centrum uwagi znalazły się nie tylko satelity i dane z orbity, ale także bezpieczeństwo, niezależność i współpraca między państwami.
Europa coraz śmielej mówi o tym, że nie chce już tylko doganiać światowych liderów w dziedzinie technologii kosmicznych. Chce wyznaczać kierunki. A żeby to osiągnąć, planuje zbudować własny, zintegrowany system kosmiczny: połączoną sieć satelitów do komunikacji, nawigacji i obserwacji Ziemi.
Kosmos jako wspólna sprawa
Podczas debaty "European Space Policy: Where do we stand and what are the challenges ahead?" eksperci z Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), Komisji Europejskiej i unijnych instytucji ds. bezpieczeństwa mówili o planach tworzenia nowych systemów, które mają zwiększyć niezależność Europy.
Chodzi m.in. o programy IRIS² (bezpieczna komunikacja satelitarna), EOGS (system obserwacji Ziemi dla administracji) czy LEO-PNT - system satelitów niskoorbitalnych wspierający nawigację i działania obronne.
- Nie czekamy na nowe budżety po 2028 roku. Już teraz uruchamiamy badania, pilotaże, projektujemy przyszłe usługi - mówił Simonetta Cheli z ESA. - To nie są koncepcje na odległą przyszłość. Pracujemy nad nimi dziś.

Współpraca zamiast rywalizacji
Co wyróżnia europejskie podejście? Przede wszystkim - współpraca. ESA, Komisja Europejska i państwa członkowskie tworzą wspólną grupę roboczą, która przygotowuje plan działań na najbliższe lata. Kluczowym momentem ma być spotkanie ministerialne ESA w 2025 roku. To wtedy mają zapaść decyzje o konkretnych inwestycjach, których wartość, według nieoficjalnych szacunków, może sięgnąć nawet 23 miliardów euro.
- Łączymy siły, żeby budować systemy, które będą działać razem, a nie osobno. Dzięki temu będą tańsze, skuteczniejsze i bardziej odporne - podkreślał Christoph Kautz z Komisji Europejskiej.
Eksperci zwracali uwagę, że potrzebna jest także współpraca z przemysłem. Europa nie może liczyć tylko na finansowanie państwowe. Potrzebne są inwestycje prywatne, a do tego warunki sprzyjające rozwojowi innowacyjnych firm.
Nie tylko dla naukowców
Kosmiczne technologie to nie tylko misje naukowe, teleskopy czy badania planet. Wiele z nich ma bezpośrednie zastosowanie na Ziemi. Dane z satelitów pomagają w rolnictwie, transporcie, energetyce, reagowaniu na katastrofy i ochronie klimatu.
- Satelita bez systemu, który odbierze i przetworzy dane, nie ma żadnego sensu. Dlatego musimy inwestować też w aplikacje i urządzenia na Ziemi - przypominał Cheli. - Musimy "wynieść kosmos poza kosmos", czyli zadbać, by dane trafiały do ludzi i instytucji, które naprawdę ich potrzebują.
Niezależność i bezpieczeństwo
Innym ważnym tematem była niezależność technologiczna. Europa nie chce być uzależniona od rozwiązań z USA czy Chin. Chodzi o komponenty, oprogramowanie, ale też dane. Jak podkreślał Rodrigo da Costa, szef agencji odpowiedzialnej za system Galileo: - Większość kosmosu to tak naprawdę skomplikowane systemy IT na Ziemi. I one są podatne na ataki.
Dlatego Unia inwestuje w cyberbezpieczeństwo. Regularnie testowane są systemy satelitarne, m.in. Galileo, pod kątem odporności na zagrożenia. - To nie są działania na pokaz. Musimy chronić nasze zasoby, bo są kluczowe dla transportu, komunikacji i usług publicznych - mówił da Costa.
Wszystko zaczyna się w Gdańsku?
Pod koniec debaty prowadzący, Ludwig Moeller z Europejskiego Instytutu Polityki Kosmicznej, przypomniał, że Gdańsk to nie tylko miejsce konferencji. To też symbol wspólnoty i współpracy. - Tu zaczęła się Solidarność. I dziś znowu mówimy o solidarności - ale w kosmosie. Potrzebujemy wspólnych działań, jeśli chcemy osiągnąć sukces.
Czy to nie była jedynie pusta metafora. Czy europejska polityka kosmiczna rzeczywiście zmierza w stronę większej spójności, interoperacyjności i bezpieczeństwa? Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, być może za kilka lat to nie NASA, ale właśnie europejskie agencje będą wyznaczać standardy dla reszty świata. Czy to możliwe?