Mark Zuckerberg pozywa... Marka Zuckerberga. I nie, to nie kabaretowy skecz
Mark Zuckerberg pozywa Marka Zuckerberga. Nie, to nie błąd - prawnik z Indiany walczy w sądzie z miliarderem od Facebooka, bo jego nazwisko od lat sprowadza na niego kłopoty. Od blokad konta i utraty tysięcy dolarów po absurdalne sytuacje w życiu codziennym.

To nie żart, ani internetowy clickbait. Mark Zuckerberg, prawnik z Indiany specjalizujący się w sprawach upadłościowych, pozwał Marka Zuckerberga - tego od Facebooka, Instagrama i Metaverse. Brzmi jak początek kiepskiej komedii, ale jest to nie historia z sądu, w której jedna i ta sama osoba występuje równocześnie jako powód i pozwany.
Mark Zuckerberg kontra Mark Zuckerberg
Problemy prawnika zaczęły się już ładnych parę lat temu, gdy jego profil kancelarii na Facebooku zaczął być regularnie blokowany. System moderacji Meta uznawał, że Mark Zuckerberg podszywa się pod Marka Zuckerberga. Rzecz w tym, że nie podszywał się. On naprawdę nazywa się Mark Zuckerberg. No dobra - Mark S. Zuckerberg.
- To nie jest śmieszne. Nie wtedy, kiedy zabierają moje pieniądze. To mnie naprawdę wkurzyło - mówił prawnik w rozmowie z lokalną stacją 13WTHR. A miał ku temu powody. Wydał ponad 11 tysięcy dolarów na reklamy w serwisach Meta, które miały przyciągać klientów do jego kancelarii. Tyle że gdy konto Marka Zuckerberga było blokowane jako rzekoma podróbka Marka Zuckerberga, reklamy i tak były naliczane.
W pozwie adwokat przywołał m.in. wymianę maili z 2020 roku, gdzie pisał do obsługi platformy: "A jeśli przypadkiem natkniecie się na młodszego, bogatszego Marka Zuckerberga, powiedzcie mu ode mnie, że codziennie przysparza mi ogromnej irytacji".
Trudne życie ze słynnym nazwiskiem
Prawnik z Indiany prowadzi nawet stronę iammarkzuckerberg.com, gdzie opisuje perypetie wynikające z tego, że jego nazwisko budzi sensację i niedowierzanie. - Nie mogę używać swojego imienia przy rezerwacjach czy w interesach, bo ludzie zakładają, że jestem dowcipnisiem i się rozłączają - żali się.
Nie brakuje też sytuacji wręcz absurdalnych. Podczas konferencji w Las Vegas kierowca limuzyny czekał na niego z kartką "Mark Zuckerberg". Efekt? Rozczarowany tłum, który liczył, że zza rogu wyjdzie twórca Facebooka, a nie prawnik od upadłości.
Zuckerberg-prawnik przyznaje też, że niemal codziennie dostaje telefony i wiadomości przeznaczone dla Zuckerberga-miliardera. Bywają wśród nich prośby o pieniądze, ale i groźby śmierci. I choć cała sytuacja może wydawać się zabawna, tu kończą się żarty.
Kiedy żart staje się problemem
Meta twierdzi dziś, że "wie, że na świecie jest więcej niż jeden Mark Zuckerberg" i sprawa zostanie wyjaśniona. Tyle że ilość blokad i stracone pieniądze pokazują, że dla adwokata to nie była zabawna anegdota, tylko realna strata i zagrożenie wizerunkowe.
- Nie życzę Markowi E. Zuckerbergowi żadnych niepowodzeń. Mam nadzieję, że wszystko będzie mu się układać, ale powiem jedno: to ja będę rządził w wynikach wyszukiwania dla frazy 'Mark Zuckerberg bankruptcy' - napisał prawnik na swojej stronie.
Cała sytuacja to trochę jak bycie drugiem Harrym Potterem... tylko bardziej wkurzające.
Źródło: techcrunch.com