Mężczyzna cierpiał na silny kaszel. To co znaleziono w jego płucach, zadziwiło lekarzy

Mężczyzna zaczął odczuwać silny kaszel, a gdy przypadłość utrzymywała się przez trzy tygodnie, udał się do lekarza. Bał się, że zapadł na jakąś ciężką chorobę, jednak nie mógł sobie wyobrazić, co mu dolega. Na zdjęciach tomograficznych zobaczył w swojej klatce piersiowej 17-centymetrową masę, która dosłownie dusiła go od środka.

Brzmi to, jak scenariusz z filmu, ale ta historia wydarzyła się naprawdę. Opisano ją w Journal of Surgical Case Reports. Medycy pochylili się nad tym niezwykłym przypadkiem, próbując rozwikłać zagadkę, co stworzyło niespotykaną masę w ciele mężczyzny. Wynik śledztwa był nie mniej zaskakujący jak sam przypadek.

Niespotykany gość w piersi

Jak podaje badanie naukowców, 22-letni mężczyzna zgłosił się do szpitala z przypadkiem silnego kaszlu. Sam mówił, że miał go już od trzech tygodni, jednak nagle przypadłość zaczęła się nasilać. W obawie przed poważną chorobą postanowił sprawdzić, co to jest. Podstawowe badania stwierdziły, że mężczyzna nie cierpi na żadną chorobę i nie ma wskazówek, co powoduje kaszel.

Reklama

Lekarze postanowili zrobić rentgen klatki piersiowej. Zauważyli nagromadzenie płynów, zalewających część prawego płuca, uniemożliwiając do nich dopływ powietrza. Aby mieć lepsze rozeznanie w sytuacji, przeprowadzono już badania tomograficzne. To, co zobaczyli na nich lekarze, wprawiło ich w osłupienie. Skarżący się na kaszel mężczyzna miał aż 17-centymetrową masę, napierającą na prawe płuco. Znajdowała się w najważniejszej części śródpiersia między płucami, gdzie znajduje się serce, nerwy i węzły chłonne.

Mężczyznę szybko przetransportowano na stół operacyjny, gdzie usunięto dziwną masę. Wystarczył tylko tydzień, aby wrócił do zdrowia, a po wypisaniu kaszel nie wrócił. Operacja uratowała mu życie, przed uduszeniem. Jednak praca lekarzy się tu nie skończyła. Zbadali oni masę, odkrywając jak w ogóle 17-centymetrowy gość, mógł niepostrzeżenie pojawić się w piersi mężczyzny.

Czym była tajemnicza masa?

Medycy po pobraniu próbki masy odkryli, że mieli do czynienia z formą nowotworu, grasiczakiem. Nazwa pochodzi od powstawania guzów na grasicy, gruczołu znajdującego się za mostkiem, produkującego dojrzałe komórki odpornościowe. To właśnie tam powstała masa nowotworu, która zaatakowała mężczyznę. Na szczęście dla niego nie był on złośliwy i "tylko" mógł narazić go na uduszenie.

Jak zauważają lekarze, którzy uratowali życie mężczyzny, jego przypadek był praktycznie identyczny dla większości osób borykających się grasiczakiem. W większości osoby cierpiące na niego dowiadują się o tym przypadkiem, podczas rentgena czy tomografii klatki piersiowej z innego powodu. Jeżeli zaczynają występować objawy, wtedy kontaktują się z lekarzem, jak w przypadku 22-latka. Na jego szczęście nie miał do czynienia z nowotworem złośliwym, a "tylko" z chorobą, która mogła go udusić, gdyby do tego lekarza się nie udał.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Medycyna | Nowotwór
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama