Noc w opuszczonym prosektorium w Polsce. Film ujawnia sekrety miejsca
W Polsce znajduje się wiele opuszczonych obiektów, które przyciągają miłośników urbexu. Pasjonaci często dokumentują swoje wyprawy, ujawniając niezwykłe historie, jakie wiążą się z odkrywanymi miejscami. Jedna z grup zajmujących się urbexem udostępniła niedawno film z nocnej wizyty w opuszczonym prosektorium. To, co w nim znaleźli, może nieco zdziwić.
W Polsce znajduje się ogromna liczba opuszczonych obiektów, które skrywają wiele tajemnic i rozbudzają wyobraźnię. Te miejsca, często o nietypowej architekturze lub posępnej atmosferze, przyciągają nie tylko miłośników historii, ale też osoby poszukujące dreszczyku emocji.
Wiele takich obiektów wiąże się z przerażającymi lub intrygującymi historiami, które dodają im szczególnego charakteru. Nie dziwi więc, że tak dużo ludzi odwiedza te zapomniane miejsca, pragnąc na własne oczy zobaczyć, jak wyglądają od środka, oraz odkryć historię tych porzuconych budowli.
Urbex, czyli eksploracja opuszczonych miejsc, to zajęcie, które może przynieść dawkę emocji i niezapomniane przeżycia. Do tego pasja ta, jeśli jest odpowiednio realizowana, może prowadzić do bardzo ciekawych odkryć na temat dawnych dziejów badanego obiektu - a nawet związanych z nim ludzi.
W Polsce sporo ludzi zajmuje się eksploracją opuszczonych obiektów, a wielu z tych pasjonatów dzieli się swoimi wrażeniami, publikując relacje np. na platformie YouTube. Do takich osób należą członkowie grupy ExploRide Urbex. Ekipa eksploratorów niedawno wybrała się do opuszczonego prosektorium - nocą.
- Aura deszczowego wieczoru sprzyja odwiedzaniu tajemniczych miejsc z mroczną historią, które początkiem sięgają pierwszych lat minionego stulecia. Zwłaszcza gdy nieopodal wciąż funkcjonują szpitalne oddziały, a z oddali da się dosłyszeć śmiech, fragmenty żywych rozmów, tak kontrastujących z miejscem, w którym się znaleźliśmy. Naznaczonym śmiercią i ludzkimi tragediami. Spadające z nieba krople deszczu uderzające o rynny i parapety tworzyły niezwykły klimat, którego dodawała figurka Maryi, witająca nas u progu prosektorium i jakby strzegąca jego wnętrza - opisali wrażenia z wizyty w opuszczonym prosektorium.
Zobacz też: To dzieje się z nami po śmierci. Zaczyna się już po kilku minutach
Opuszczone prosektorium, podobnie jak wciąż działający obok niego szpital, datuje się na 1907 rok. "Ze względów sanitarnych w prosektorium zaprzestano wykonywania sekcji w 2012 roku. Później funkcjonowała tam tylko kaplica. Budynek miał być remontowany, ale ze względów niewystarczających finansów, nie udało się to", podają członkowie ExploRide Urbex.
Choć w opuszczonych budynkach nieraz można znaleźć porzucone wyposażenie, to w przypadku prosektorium zadziwia to, jakie rzeczy pozostawiono na miejscu. Są tam dokumenty pełne danych o wykonywanych procedurach, recepty, narzędzia do przeprowadzania sekcji, odzienie. "Dlaczego to zostało pozostawione?" zastanawiają się eksploratorzy.
Zobacz też: Oddanie ciała po śmierci nauce. Czy można zastąpić je nowoczesnymi symulatorami?
Pasjonaci eksploracji z całego świata często prowadzą w mediach społecznościowych profile poświęcone opuszczonym miejscom - znajdziemy ich sporo na Instagramie, Facebooku i TikToku, są też kanały na YouTube. Choć wiele danych na temat opuszczanych obiektów jest tym samym ogólnie udostępnianych, to za dobrą praktykę uznaje się brak umieszczania dokładnych informacji na temat lokalizacji odwiedzanych miejsc. Po to, by chronić te obiekty przed dewastacją i złodziejami.
- Urban exploration jest zajęciem często niosącym duże ryzyko. Film nie jest formą poradnika i ma charakter dokumentalny. Autor nie ponosi odpowiedzialności za próby naśladowania przedstawionych w nim wydarzeń. Podczas eksploracji kierujemy się zasadą "Zabierz tylko zdjęcia, zostaw tylko odciski stóp", nie kradniemy, nie dewastujemy, w żaden sposób nie szkodzimy eksplorowanym obiektom - zaznaczają na swoim kanale członkowie grupy ExploRide Urbex.
Taka formuła pojawia się często także na innych kanałach poświęconych eksploracji. Czy urbex to zajęcie legalne? "Nie ma nic nielegalnego w urban exploration jako takim", zaznacza adwokat Małgorzata Durlej-Piotrowska. Dużą rolę gra tu jednak to, jaki cel eksploracji wybiorą zainteresowani. Adwokat wskazuje, że wszystko zależy od tego, czy "eksplorujemy miejsca, których nie oznaczono lub nie zabezpieczono wyraźnie jako niedostępne, a przy tym nie popełniamy innych czynów zabronionych, takich jak wandalizm czy kradzież".