​Noworoczne zarządzanie przez obiecywanie, czyli sztuka samoogarniania

Postanowienia noworoczne to temat cykliczny. Cykliczny, a więc ma też i swoje wyraźne prawidła. Pierwszym z nich jest choćby to, że istnieją cele stawiane sobie masowo. Drugie - to że masowo nie udaje się ich zrealizować.

Co zrobić, by faktycznie wprowadzić w życie postanowienia noworoczne?
Co zrobić, by faktycznie wprowadzić w życie postanowienia noworoczne?123RF/PICSEL

Co uwielbiamy stawiać sobie za cel? Masa ludzi święcie wierzy, że uratuje ich od złego bardziej aktywny styl życia (tutaj nawet 70-latkowie wykazują się znaczną inicjatywą, bo to nawet 30% ich obietnic). Inni solennie planują więcej czasu z bliskimi (poprzysięga to sobie co trzeci Polak po 40-ce - oczywiście spośród tych, którzy cokolwiek poprzysięgają). Z roku na rok rośnie natomiast atrakcyjność oszczędzania.

Tutaj przodują trzydziestolatkowie - nawet 46% marzy o sumiennym odkładaniu kapitału, jednocześnie tylko dla 8% z nich znaczenie ma zwiększanie ilości czasu z rodziną. Interesujące, że najczęściej obiecują coś sobie 40-latkowie. Wśród tej grupy jest najmniej osób, które nie składają żadnych noworocznych przyrzeczeń. Po 50-ce mamy natomiast do czynienia z dużym spadkiem liczby obietnic, zupełnie jakby ta grupa po prostu porzucała płonne nadzieje o zmianie czegokolwiek.

Całkiem możliwe, że bierze się to po prostu z dekad frustracji i przekładania kolejnych planów na następny rok. 50-latkowie jakby masowo trzeźwieją, hurtowo odzierają się z ułudy i oświadczają, że to po prostu nie ma sensu. Bo gonienie za wyznaczonymi celami, niezależnie od wieku, u zdecydowanej większości nie daje kompletnie żadnych rezultatów. Może dlatego, że ów pościg zatrzymuje się równie szybko, jak się rozpoczął

Pytanie o sens takich gonitw na ogół jest pytaniem ostatecznym, metafizycznym i prawdopodobnie każdy musi na nie sobie sam odpowiedzieć, natomiast jeśli chodzi o kwestię wytrwania w postanowieniu - tu już ujawniają się pewne zasadt, które można starać się wcielić w życie. Oto te najważniejsze.

Po pierwsze - nie wpadajmy w pułapkę przesadnych ambicji. Obierzmy sobie cele mniej liczne. Medialno-coachingowa nagonka pod hasłem "nowy rok - nowy ja" sprzyja układaniu całej obfitej listy postanowień. Bo dwa-trzy cele na 2022 wyglądają po prostu za mało atencyjnie na fejsbuczkowym profilu. Tymczasem wyznaczenie sobie dziesięciu postanowień noworocznych drastycznie zmniejsza szanse powodzenia: wszystkie wydają się równie ważne i wszystkie wymagają odpowiedniego planowania. Skoro już musisz mieć więcej celów niż palców u jednej ręki - zastanów się, który jest najważniejszy a który ważny najmniej. I pod tym kątem je zaplanuj.

Po drugie - mamy jako nacja zdumiewającą zdolność do nazywania problemów. I bardzo dobrze. Identyfikacja ryzyk to absolutna podstawa skutecznego zarządzania jakimkolwiek projektem. Problem w tym, że za identyfikacją ryzyka powinna iść jeszcze próba zażegnania go - ustalenie konkretnego planu B, C, D... na wypadek, gdy coś będzie nie tak. I z tym już jest dużo gorzej. Ponarzekawszy sobie co może pójść nie tak, uwielbiamy masować się zaklęciami, że "może się jednak uda".

Podobnie jest z postanowieniami. Chwilowo odurzeni dopaminą, wkurzeni porównaniami z innymi i omamieni magią wchodzenia w nowy, nieskalany etap - planujemy masę rzeczy zupełnie zapominając o uwzględnieniu, co może pójść nie tak. Zapominamy, że trzeba na wszystko znaleźć czas, że trzeba będzie wykształcać nowe nawyki, że pojawi się zwyczajny opór i lenistwo, że będzie milion powodów, by cel odłożyć w czasie... Wszystko to przeszkody, które na drodze do spełniania marzeń są normalne - należy tylko nimi dobrze zarządzać. Dlatego zadanie będzie łatwiejsze, jeśli lista priorytetów na ten rok skurczy się z kilkunastu do kilku.

Po trzecie - na psychikę (a co a tym idzie - na motywację) fatalnie oddziałuje odległy dead-line. W przypadku postanowień noworocznych umysł koncentruje się na całym przepastnym roku: aż 365 dni. W planowaniu zwyczajnych zadań to potwornie długo, przez co dużo łatwiej dojść do wniosków w stylu Scarlett O'Hary: "Jeszcze nie dziś, nie ma pośpiechu. Pomyślę o tym jutro".

Każdy dobry manager wie, że duże i odległe cele lepiej dzielić na mniejsze i częstsze. Planujesz zrzucić w tym roku 5 kilo? Nie ma sprawy, ale w takim razie co zrobisz w tym tygodniu, żeby to osiągnąć? Co zrobisz w następnym? I tak dalej. Co za tym idzie - ułatwisz sobie zadanie, gdy zastosujesz jakąkolwiek skalę do mierzenia postępów, tak by potem na własne oczy widzieć, co już zrobiłeś, a czego jeszcze nie.

Po czwarte - dużym problemem jest osobiste przekonanie o tym, czy cel jest naprawdę istotny. Bardzo możliwe, że część postanowień to postanowienia nie "nasze" a innych. Inni chcą oszczędzać - to ja też. Inni chcą pójść na podyplomówkę - to ja też się zapiszę. Zanim utorujesz sobie drogę do kolejnej frustracji zastanów się, czy naprawdę zależy ci na osiągnięciu konkretnej rzeczy. Po co w ogóle chcesz to robić?

Po piąte - prawdopodobieństwo porażki poszybuje, jeśli w swoim postanowieniu będziesz zupełnie sam. Zorganizuj sobie pomoc. Mogą to byś stosowne aplikacje, które będą mierzyć twoje postępy, sugerować pewne rozwiązania, motywować cię, przypominać o zadaniach etc. Powiedz najbliższym o swoich celach, poproś ich o pomoc w wytrwaniu w nich. Poszukaj osób, które również mają podobne postanowienie - sprawdzajcie systematyczne swoje wyniki po drodze. To bardzo ułatwi ci zadanie.

Wreszcie po szóste i ostatnie - inspiruj się. Otaczaj się ludźmi, których podziwiasz za to, jak osiągnęli swoje cele. Nie muszą być to dokładnie twoje cele - chodzi o zasadę. Słuchaj, jak mówią. Podpatruj jak planują swoje zadania, jak podchodzą do problemów. W naszym kraju bardzo łatwo jest znaleźć narzekaczy, którzy uwielbiają rozprawiać nad niemożliwością rzeczy. Jeśli będziesz otaczać się takimi ludźmi - dużo trudniej będzie ci zawędrować tam, gdzie chcesz.

Wszystko jasne? To do roboty.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas