Służby przyznają: Nie wiemy, czym był obiekt lecący w pobliżu Pyrzowic
Nikt nie wie, kto był operatorem rzekomego drona w pobliżu lotniska Katowice-Pyrzowice, którego widziała załoga samolotu Wizz Air. Nie jest nawet pewne, czy to w ogóle był dron. Dwa incydenty z udziałem niezidentyfikowanych bezzałogowców w pobliżu dwóch, różnych polskich lotnisk mają jeden punkt wspólny: oba niezidentyfikowane obiekty (nazwane przez pilotów dronami) były koloru żółtego. Ta ostatnia sprawa zaintrygowała eksperta.
To bezprecedensowa sytuacja w historii, kiedy w ciągu kilku dni doszło do dwóch, bardzo podobnych incydentów w pobliżu polskich lotnisk z udziałem dronów. Oba bezzałogowce zostały zauważone przez pilotów i były tak blisko ich samolotów, że stanowiły dla nich zagrożenie.
Do ostatniego incydentu doszło w poniedziałek 15 maja w pobliżu lotniska w Katowicach-Pyrzowicach. Była godzina 15:30, kiedy załoga samolotu linii Wizz Air, który leciał z holenderskiego Eindhoven, zauważyła niezidentyfikowany obiekt unoszący się w powietrzu podczas podchodzenia do lądowania. Według pilotów był to duży dron typu quadrocopter, miał kolor żółty i leciał w odległości około 50 metrów poniżej wysokości przelotowej.
Samolot Aurbus A320 bezpiecznie wylądował na lotnisku w Pyrzowicach o 15.12, a załogi dwóch kolejnych maszyn lecących na tej trasie nie zauważyły już niczego podejrzanego.
W rozmowie z GeekWeekiem rzecznik lotniska w Katowicach wyjaśnił, że samolot Wizz Air w momencie zauważenia niezidentyfikowanego drona znajdował się na wysokości ok. 1200 metrów i był 20 kilometrów przed lotniskiem. - Natychmiast o incydencie powiadomiliśmy odpowiednie służby - zapewnił Piotr Adamczyk z Katowice Airport. Straż graniczna i policja przyjęły założenie, że do zdarzenia doszło nad Myszkowem (dokładnie nad dzielnicą Myszkowa - Mrzygłodem). Na tym terenie błyskawicznie ruszyły poszukiwania operatora i jego żółtego drona.
Dron? To wcale nie jest pewne
W poszukiwaniach drona i jego operatora wzięli udział policjanci, którzy do wieczora próbowali ustalić świadków tego incydentu - jak dotąd bezskutecznie. Według rzecznika komendy powiatowej policji w Myszkowie nie jest wcale pewne, że był to dron.
W rozmowe z GeekWeekiem st. sierżant Mateusz Baran podkreślił, że samolot Airbus A320 linii Wizz Air leciał z prędkością ok. 300 km/h i kiedy załoga odrzutowca zauważyła zagadkowy obiekt, to akurat samolot wykonywał skręt. - Piloci mieli kłopoty z ustaleniem wielkości tego obiektu - powiedział Mateusz Baran.
Wiemy na pewno, że to było "coś żółtego" i to "coś" było w powietrzu. Ale co to było? Mógł to być dron, jakiś zniekształcony balon albo jeszcze jakieś inne urządzenie latające.
Według sierżanta Mateusza Barana właściciel drona może nie zdawać sobie sprawy, że doprowadził do takiego zamieszania i jest poszukiwany. - Dziś każdy może kupić drona i wypuścić go w powietrze - powiedział rzecznik policji z Myszkowa.
Dwa incydenty z żółtym dronem?
Dwa dni wcześniej w sobotę 13 maja doszło do praktycznie identycznego incydentu z żółtym dronem na warszawskim lotnisku Chopina na Okęciu. Około 16.00 dron "wielkości szybowca" (tak jego rozmiar określił jeden z pilotów) miał pojawić się niedaleko korytarza powietrznego, którym do lądowania podchodziły dwa samoloty LOT-u lecące do Warszawy z Poznania i Wrocławia. Według relacji załóg obu maszyn bezzałogowiec poruszał się na wysokości ok. 550-600 metrów i był w odległości zaledwie ok. 30 metrów od jednego z samolotów. Także w tym przypadku dron miał być w kolorze żółtym.
Żółte drony? Ekspert ma wątpliwości
Załogi wszystkich samolotów biorących udział w obu incydentach w pobliżu lotnisk w Warszawie i Katowicach w jednym punkcie nie miały wątpliwości: zagadkowe drony były w kolorze żółtym. - To naprawdę intrygujące, że oba bezzałogowce i to z dwóch różnych incydentów według pilotów były tego samego, żółtego koloru - powiedział w rozmowie z GeekWeek profesjonalny operator dronów, Zbyszek Sujak.
Znam tylko jeden typ dronów firmy Autel, które rzeczywiście są produkowane w żółtym kolorze, a nawet raczej pomarańczowo-żółtym. Żółty kolor w świecie producentów dronów jest rzadko spotykany.
Według eksperta, drony tej firmy są raczej małych rozmiarów i na pewno nie przypominają wielkością "małych szybowców". Trudno powiedzieć, czy taki sam kolor obu bezzałogowców z dwóch różnych incydentów był jedynie niezwykłym zbiegiem okoliczności. Obydwa przypadki sprawdza Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych i Urzędu Lotnictwa Cywilnego, jak również specjalna komisja powołana przez Polskie Linie Lotnicze LOT.