Ani kroku wstecz. Kadyrowcy jak NKWD
Znane z książek historycznych relacje żołnierzy sowieckich do których miało strzelać NKWD powracają pod Kijowem, gdzie podobne metody mają wykorzystywać czeczeńscy bojownicy Kadyrowa rozlokowani w okolicach stolicy Ukrainy.
Kadyrowcy jak oddziały NKWD
Od Kijowa stacjonują kadyrowcy, którzy mają tworzyć tzw. oddziały zaporowe, które nie pozwolą rosyjskim żołnierzom na odwrót. Mają one stacjonować w okolicach Kijowa - Zbiornika Kijowskiego, Irpienia, Hostomela i Buczy i uniemożliwiać rosyjskim wojskom unikania walki z siłami zbrojnymi Ukrainy. Od początku rozpoczęcia konfliktu widać wyraźnie, że morale rosyjskich żołnierzy jest bardzo niskie i wielokrotnie unikali podjęcia walki czy też szybko się poddawali. Stąd prawdopodobnie decyzja o ich dyscyplinowaniu przez kadyrowców.
Historia lubi się powtarzać
To dobrze znany przypadek z II wojny światowej, gdzie NKWD pilnowało, żeby żołnierze Armii Czerwonej nie wycofywali się z walki. W przypadku ich odwrotu strzelano do nich, przez co mieli do wyboru albo zginać od niemieckich kul, albo od ognia swoich towarzyszy.
Ramzan Kadyrow jest przywódcą słynących z wyjątkowej brutalności i bestialstwa. Żołnierzy do elitarnego batalionu wybiera na swoje podobieństwo. Zaraz po rosyjskiej inwazji na Ukrainę zadeklarował, że Czeczeńcy wezmą udział w operacji. A dokładnie chodziło tutaj o 4 tys. najbardziej zaufanych żołnierzy z batalionu "Południe". Jednak ich obecność na froncie nie wiele ma wspólnego z sukcesami. Zostali oni rozbici przez ukraińskie wojsko, a w walkach zginął Magomed Tuszajew, dowódca batalionu "Południe".
Pomimo obecności kadyrowców, rosyjskie wojska wciąż mają nie być gotowe do szturmu na Kijów. Próbują one złamać opór Obrońców bombardując budynki mieszkalne i szpitale. Ukraińcy apelują do NATO o przesłanie samolotów myśliwskich i systemów obrony przeciwrakietowej, które pozwolą na skuteczne zwalczanie wroga.