Druzgocący raport NIK. Miliardy na badania wyrzucone w błoto
Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła zasady finansowania i prowadzenia prac badawczych i rozwojowych realizowanych na rzecz Sił Zbrojnych RP. Opublikowany raport jest druzgocący dla kolejnych ekip w MON.
Kontrola objęła lata, kiedy ministrami obrony byli Tomasz Siemoniak z PO, oraz Antoni Macierewicz i Mariusz Błaszczak z PiS. Najwyższa Izba Kontroli negatywnie oceniła realizację prac rozwojowych na rzecz obronności finansowanych przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju.
Okazało się, że finansowane przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju projekty prowadzone w ramach Krajowego Programu Badań, albo są opóźnione, albo nie dają wymiernych efektów, a najczęściej prowadzone są w oderwaniu od potrzeb armii i bez konsultacji z nią.
Jak można przeczytać w raporcie:
"Dwa projekty dotyczące dywizjonowego modułu ogniowego 155 mm armatohaubic samobieżnych (DMO AH) oraz zautomatyzowanego systemu dowodzenia i kierowania ogniem dywizjonowego modułu ogniowego 155 mm lekkich armatohaubic (ZSDiKO), nie zostały zrealizowane w pierwotnych czteroletnich terminach ich realizacji ustalonych w umowach o wykonanie i finansowanie projektów. W latach 2011-2016 na realizację tych projektów NCBR wydało łącznie ponad 44 mln 160 tys. zł. Dodatkowo w ustalonych terminach nie zrealizowano dziesięciu innych projektów (nieobjętych kontrolą). Na ich realizację Centrum wydało tylko w latach 2013-2016 prawie 200 mln zł".
O ile opóźnienia przy poważnych projektach wojskowych są częste, zwłaszcza jeśli wprowadza się nowy typ na uzbrojenie, tak nie można przejść obojętnie obok ignorowania potrzeb armii. A w ten sposób najczęściej prowadzono prace badawczo-rozwojowe, co zauważył NIK:
"Założenia do projektów opracowane m.in. przez NCBR, MON nie uwzględniały kompletnych wymagań Sił Zbrojnych RP, pomimo że projekty miały być realizowane na ich rzecz i przyczyniać się do zwiększenia ich zdolności operacyjnych.
Na etapie przygotowania projektów w NCBR, dokumenty zawierające wymagania Sił Zbrojnych RP, nie były w resorcie obrony narodowej opracowane i zatwierdzone. Dokumenty zawierające wymagania wojska dotyczące realizowanych projektów były przekazywane z resortu obrony dopiero podczas procedury konkursowej lub w trakcie realizacji projektów".
Brak pomysłu
Nie jest to wyłącznie wina Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Podobnie jak w przypadku armatohaubic Kryl, prace bez Założeń Taktyczno-Technicznych rozpoczęto nad innym ważnym programem zbrojeniowym - pływającym, bojowym wozem piechoty o kryptonimie Borsuk, który ma zastąpić wiekowe BWP-1.
Ten program również jest realizowany w ramach projektu NCBR na podstawie umowy podpisanej jeszcze 24 października 2014 roku. Według pierwotnych planów pojazd miał być gotowy do produkcji w 2019 roku, a pierwsze dostawy miały mieć miejsce dwa lata później. Już wówczas było wiadomo, że nie uda się dotrzymać tych terminów. Zwykle czas opracowywania takiego projektu oscyluje w okolicach 10 lat, przy znacznie większych nakładach finansowych, niż przyznane 75 milionów złotych. O ile oczywiście wiadomo, czego się chce.
W tym przypadku Huta Stalowa Wola, jako lider konsorcjum, nie mogła tego wiedzieć, ponieważ przedstawiciele Sił Zbrojnych nie przedstawili Założeń Taktyczno-Technicznych, które to determinują wszelkie parametry przyszłego pojazdu. Trwały dyskusje o tym, czy musi pływać, czy też nie. Jaką wybrać wersję uzbrojenia i opancerzenia (zależną od wymagań pływalności), oraz jaki desant ma przewozić.
Kiedy wśród żołnierzy i specjalistów trwały gorączkowe rozmowy, w zakładach już prowadzono kosztowne testy, prace analityczne i budowy prototypów. W końcu od prowadzenia prac było zależne finansowanie programu. Prowadzono je więc, mimo że nikt nie wiedział czego potrzebuje armia. Nawet ona sama. Założenia pojawiły się dopiero w lutym 2020 roku. Sześć lat po podpisaniu umowy! Wypunktował to raport NIK:
"Wniosek o finansowanie i umowa dotyczyły opracowania dokumentacji, której uzyskanie było niemożliwe przy realizacji projektu zgodnie z umową. Po upływie 2 lat od daty zawarcia umowę zmieniono. Mimo, że wykonawca nie posiadał zatwierdzonych przez Szefa Inspektoratu Uzbrojenia Założeń Taktyczno-Technicznych związanych z ww. projektem, to realizował kolejny (trzeci) etap projektu. Oznacza to, że wyniki realizowanego przez niego projektu były obarczone ryzykiem niezgodności z wymaganiami wojska".
Pieniądze w błoto
NIK podkreśla, że z trzech zakończonych w terminie projektach, dotyczących indywidualnego wyposażenia żołnierza, nie zaspokoiły oczekiwań wojska. Wymagania Sił Zbrojnych zostały przekazane z MON do NCBR już w trakcie trwania konkursu.
Jak zauważają kontrolerzy: "Były one rozbieżne z założeniami przyjętymi przez Centrum. W ocenie NIK kontynuowanie konkursu bez wyeliminowania tych rozbieżności było niecelowe, gdyż wyłonieni wykonawcy wykonywali projekty z uwzględnieniem własnych wymagań nie zaś wymagań zgłoszonych przez siły zbrojne.
Tym samym NCBR płaciło za realizację projektów, których efekty nie mogły być bezpośrednio wykorzystane przez armię".
W ostatecznym rozrachunku wydano miliony złotych na badania, prototypy i sprzęt, który w żaden sposób nie odpowiadał wymaganiom wojska. Wyrzucano pieniądze w błoto ze świadomością, że efekty pracy mogą nie odpowiadać docelowemu odbiorcy.
Co ciekawe konkursy, jakie przeprowadzano mogą być obarczone wadą prawną.
"Dla ogłoszonych konkursów Komitet Sterujący ustalał regulaminy, w których określał warunki udziału w konkursach, nie będąc do tego uprawnionym. W konsekwencji w konkursach wybrano wykonawców 60 projektów, a na ich realizację przyznano łącznie prawie 1 mld 697 mln zł, w tym w latach 2013-2016 NCBR wydało na rzecz Wykonawców prawie 785 mln 338 tys. zł".
Inspektorzy NIK nie pozostawili suchej nitki na polskich programach rozwojowych, zauważając, że "system nadzoru NCBR nad realizacją badań naukowych i zakresem prac rozwojowych na rzecz obronności, był niespójny i nieprzejrzysty, a przez to także nieskuteczny". Krótko mówiąc każda z instytucji działała w oderwaniu od innych, działając całkowicie niezależnie i przejadając pieniądze podatnika. W tym czasie polski żołnierz jeździ na 40-letnich bojowych wozach piechoty i nosi oporządzenie nieprzystające do współczesnego pola walki.
Pełen raport NIK.
***Zobacz także***