Gdzie te sankcje? Rosyjskie drony Orłan-10 wciąż latają na zachodnich częściach

Po roku wojny w Ukrainie nikogo nie trzeba już chyba przekonywać, jakie znaczenie mają drony na współczesnym polu bitwy. Szkoda tylko, że jak przekonują eksperci, rosyjskie rozwiązania wciąż korzystają z zachodnich części, pozyskiwanych pomimo kolejnych sankcji.

Po roku wojny w Ukrainie nikogo nie trzeba już chyba przekonywać, jakie znaczenie mają drony na współczesnym polu bitwy. Szkoda tylko, że jak przekonują eksperci, rosyjskie rozwiązania wciąż korzystają z zachodnich części, pozyskiwanych pomimo kolejnych sankcji.
Rosjanie w trwającej wojnie w Ukrainie używają przede wszystkim rozpoznawczych dronów Orlan /Contributor/Getty Images /Getty Images

Od mierzących zaledwie kilkanaście centymetrów długości dronów zwiadowczych, przez średniej wielkości drony-kamikadze, aż po ogromne konstrukcje siejące zniszczenie w szeregach wroga. Podczas wojny w Ukrainie widzieliśmy już chyba wszystkie rozmiary i rodzaje bezzałogowych statków powietrznych, bo obecnie trudno wyobrazić sobie pole bitwy bez ich udziału. Oznacza to oczywiście, że korzystają z nich obie strony konfliktu i podczas gdy Ukraińcy odnoszą kolejne sukcesy z wykorzystaniem Bayraktarów TB-2, Switchblade’ów i wielu innych modeli, również swojej produkcji, Kreml ma do dyspozycji choćby irańskie Shahed-136 czy swoje Lancety i Orłany.

Reklama

Rosyjskie drony Orłan-10. Made in Europe i USA?

Te ostatnie, a konkretniej Orłan-10, są zdaniem specjalistów jednym z najskuteczniejszych rosyjskich rozwiązań do zbierania danych wywiadowczych, blokowania ukraińskiej elektroniki czy też identyfikacji celów. Co więcej, jak przekonywał podczas październikowej konferencji w Waszyngtonie Jack Watling z Royal United Services Institute, drony te są jednocześnie jednymi z najtrudniejszych do pokonania na polu bitwy. Nie ze względu na zastosowanie najnowocześniejszych technologii, ale dlatego, że krążą na wysokości powyżej pułapu przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych, a wysyłanie przeciwko relatywnie taniemu sprzętowi innych systemów wydaje się marnotrawstwem.

Autonomiczny rosyjski dron Orłan-10. Co to za UAV?

Orłan-10 to rosyjski bezzałogowy statek powietrzny opracowany i produkowany przez Specjalne Centrum Technologiczne do wykorzystania w celach rozpoznawczo-patrolowych. Mówimy o dronie średniego zasięgu, którego kadłub mierzy 2 m długości (rozpiętość skrzydeł 3,1 m), a maksymalna waga startowa wynosi 16,5 kg. Do jego wystrzelenia używa się składanej katapulty, a odzyskanie jednostki jest możliwe za sprawą dołączonego do niej spadochronu.

Orłan-10 za sprawą modułowej konstrukcji umożliwia operatorowi wymianę i dopasowanie zastosowanych czujników do prowadzonej misji, tj. kamery i kamery termowizyjne do zwiadu i namierzania celów czy nadajnik radiowy do prowadzenia walki elektronicznej (zakłócenia transmisji). Dron może latać z prędkością maksymalną 150 km/h i pozostawać w powietrzu do 16 godzin, a jego koszt - oszacowany przez Worldwide Equipment Guide - to 87-120 tys. USD.

Tyle że jak podaje Insider, rosyjska to jest tu co najwyżej myśl techniczna, bo zdaniem ekspertów same drony można nazwać choćby częściowo zachodnimi. Dlaczego? Jak dowiadujemy się z raportu RUSI (Royal United Studies Institute), opartego na pozyskanych dokumentach finansowych, danych celnych, rejestrach sądowych, dokumentach rosyjskich firm i innych informacjach zebranych przez Reutersa i iStories, producent Orłanów-10 nadal korzysta z zachodniej technologii i pomimo kolejnych sankcji nakładanych przez USA, Europę i innych sojuszników Kijowa, wciąż udaje mu się pozyskać "nasze" części do produkcji i naprawy dronów.

Ba, raport wykazał, że firmy blisko związane z rosyjskim Special Technology Center, importują więcej technologii, wyprodukowanych na Zachodzie odkąd Rosja rozpoczęła swoją inwazję rok temu. Firma polega na dystrybutorach zlokalizowanych w kilku krajach, w tym w USA, Chinach i Korei Południowej, a pozyskiwaniem kontaktów i firm-przykrywek zajmują się najpewniej rosyjskie służby wywiadowcze. Tym samym Orłany-10, pomimo polegania na zachodnich podzespołach, szczególnie mikrokontrolerach, odbiornikach GPS i czujnikach ciśnienia, latają nad Ukrainą w najlepsze.

Czytaj także | Nowy sous-chef w Hell's Kitchen. Martin Gimenez Castro o wyzwaniach, pracy kucharza i rodzinie

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy